niedziela, 27 września 2015

Rozdział 20

 DLA WSZYSTKICH KTÓRZY SKOMENTOWALI POPRZEDNI POST! <3
JESTEŚCIE WIELCY I DAJECIE MI NIESAMOWITEGO KOPA DO PISANIA <3
KOCHAM WAS!!!!!!!!


***************************************************
- Lu, Ludmiś, obudź się proszę- jego głos dobiega do mnie jak za tafli wody. Z całych sił próbuję się skupić i otworzyć oczy jednak nie za bardzo się mi to udaję. - Tak bardzo Cię przepraszam księżniczko- szepcze i delikatnie całuje moją dłoń, która nie puścił nawet przez chwilę. Leciutko odwzajemniam uścisk i nareszcie odnajduję w sobie siłę by otworzyć oczy. Momentalnie dostrzegam przy sobie Włocha, który siedzi na podłodze przy kanapie na której leżę.
- Co się stało? -pytam cicho nie pamiętając jak znalazłam się na czarnym meblu.
- Zemdlałaś kruszynko, nawet nie wiesz jak bardzo mnie tym przestraszyłaś- brunet przejeżdża palcami po moim policzku.
- Nie ma się co dziwić. Nie codziennie człowiek dowiaduję się, że facet w którym jest szaleńczo zakochany to wilkołak.- burczę pod nosem na co Włoch momentalnie smutnieje.
- Przepraszam Lu powinienem Ci o tym powiedzieć
- I niby co miałeś powiedzieć- przykładam dłoń do jego policzki tak by na mnie spojrzał- Hej jestem Federico, jestem wilkołakiem i uratowałem Ci życie dwanaście lat temu- mówię starając się naśladować jego głos i delikatnie uśmiecham się do bruneta.- Feduś nie jestem zła, zdziwiona i zaskoczona tak ale nie zła. Kocham Cię głuptasku teraz nawet bardziej niż wcześniej. - przyznaję speszona i spuszczam wzrok.
- Ale to i tak ja pokochałem Cię wcześniej i bardziej - mówi i ostrożnie podnosi mnie o pozycji siedzącej. Siada tuż obok mnie i obejmuję ramieniem. Mocno się w niego wtulam ale wtedy przypomina mi się coś bardzo ważnego. Szybko odsuwam się od chłopaka i podnoszę jego bluzkę do góry. Delikatnie przejeżdżam po malutkiej bliźnie po prawej stronie jego brzucha i nie pewnie patrzę mu w oczy.
- Ale jak? I co z Felipe? Skąd wiedziałeś,że tam jestem?- zadaję masę pytań a Włoch przykłada mi palec do ust tak by mnie uciszyć.
- Pozwolisz, że opowiem Ci całą historię?- pyta a ja twierdząco kiwam głową- I obiecujesz nie przerywać?- kolejne kiwnięcie. - Wszystko zaczęło się na terenie..
- Feduś tylko jedno pytanie, proszę- mówię i robię smutna minkę, która zawsze na niego działa. Włoch przewraca tylko oczami, a ja daję mu soczystego buziaka w usta.- Ile ty tak naprawdę masz lat?- brunet wybucha śmiechem i mocno mnie do siebie przytula.
- To zostawię sobie na koniec. Jak już mówiłem, wszystko zaczęło się w miejscu gdzie dziś wznosi się Neapol. Moi rodzice byli bardzo zamożnymi i wpływowymi ludźmi, jednak byli tez zimni i pozbawieni jakichkolwiek uczuć. Zawsze marzyli o córce dzięki której poprawią swoją sytuację społeczną. Na nieszczęście urodziłem się im ja, nie chcieli syna więc po prostu się mnie pozbyli. Zanieśli do najbliższego lasu i pozostawili samemu sobie, niespełna miesięczne dziecko. I właśnie wtedy znalazł mnie samiec alfa z pobliskiej watahy. Mówię oczywiście o wilku mieszkającym w tamtym lesie. Postanowił się mną zając i tak przez blisko dziesięć lat wychowywałem się z wilkami i pewnym starym szamanem który był ich przyjacielem. To właśnie on nauczył mnie jak być człowiekiem a wilki stały się moim braćmi. Jednak coraz bardziej ciągnęło mnie do ludzkiego świata. No i wtedy wilki zwróciły się do księżyca, który obdarzył mnie możliwością zmiany w wilka i przy okazji super siłą i wyczulonymi zmysłami. Do kompletu jest też nieśmiertelność. Żyłem z nimi przez kilka dekad lecz wciąż wzrastała we mnie potrzeba odkrywania świata. Pozwolili mi odejść ale do dzisiejszego dnia zawsze gdy jestem w Neapolu odwiedzam ich potomków. Po opuszczeniu Włoch zacząłem zwiedzać świat jako człowiek ale też wilk. Moja nadzwyczajność nie spodobała się jednak jednej z Francuskich rodzin. Próbowali mnie oni zabić, no ale cóż byli bezsilni, jednak ja popełniłem wtedy jeden znaczący błąd. Zabiłem jednego z nich, no i tak nasz konflikt trwa od pokoleń. Nie są zbyt szkodliwi, ale naprawdę upierdliwi, a powstanie Leona tylko dolało oliwy do ognia. Teraz rozsiani są po całym świecie a ich główny rozkaz brzmi skrzywdzić mnie. Wtedy na imprezie gdy musiałem Cię zostawić też chodziło o nich, pojawili się w pobliżu domu i trzeba było ich jak najszybciej zlikwidować. Gdybym wiedział co wtedy się stanie...
- Feduś to nie twoja wina- mówię i siadam chłopakowi na kolanach a on mocno mnie do siebie przyciąga.
- Moja księżniczko, Felipe to łowca. Chciał Cię skrzywdzić dlatego że kocham Cię jak szaleniec- przyznaje a na wzmiankę o Felipe po moich plecach przechodzi dreszcz. Mocniej wtulam się w bruneta a on kontynuuje opowieść.- Podczas jednej z podróży po Ameryce zawitałem do małej wioski gdzieś we środkowym Meksyku. To właśnie wtedy poznałem Leona, mówiąc szczerze uratowałem mu wtedy życie. Miał wtedy jakieś szesnaście lat i został skazany na karę śmierci za kradzieże. On kradł żeby wyżywić swoich rodziców, byli biedni i ledwo żyli. Zdążyłem chwilę przed tym jak mieli obciąć mu głowę na samą myśl o tym mam gęsią skórkę. I tak wyszło że z Leonem bardzo się zaprzyjaźniliśmy, jakbyśmy byli braćmi. Pomagałem im i dzięki mnie już nie głodowali. On i jego rodzice znali prawdę o mnie a mimo to traktowali mnie jak członka rodziny, jak syna i brata. Gdy Leon dorósł poprosił mnie bym go zmienił. Mieszkaliśmy w tym mieście do śmierci jego rodziców. A później wyruszyliśmy w inne części świata no i tak w sumie jest do dziś. Mieszkamy w różnych miejscach po kilka lat dopóki ktoś nie zauważy że się nie starzejemy, wtedy się przenosimy.
- Federico, jesteś szczęśliwy?- pytam patrząc mu prosto w oczy. Włoch zbliża swoje usta do moich i namiętnie je całuje.
- Przy tobie jestem najszczęśliwszym człowiekiem wilkiem na świecie. I od samego początku było nam przeznaczone być razem-  szepcze mi do ucha i lekko je przygryza. Patrzę na niego zdziwiona a ten tylko zamyka oczy jakby właśnie powiedział coś czego nie powinien.
- Federico o czym ty mówisz? Jak to przeznaczeni?- pytam i odsuwam się od chłopaka.
- To dość długa historia nie jest Ci już dość rewelacji jak na jeden raz? Myślę, że...
- Federico Pasquarelli- przerywam te jego wykręty i mrożę go wzrokiem. - natychmiast gadaj o co chodzi!
- Niech będzie - wzdycha ciężko- tylko się nie złość. To było kilkanaście lat po mojej przemianie. Na Neapol mieli najechać barbarzyńcy, ludzie nie wiedzieli co zrobić. I w końcu ich wódz zaczął prosić księżyc o pomoc. No a on wysyła kogo? No oczywiście Federico, ale to mniejsza z tym. Uratowałem wioskę ale księżyc zażądał zapłaty za mą pomoc. Wódz obiecał że pierwsza jego kobieca potomkini spłaci dług za uratowanie Neapolu. Problem leżał w tym, że przez blisko dwa tysiące sześćset lat rodzili się sami mężczyźni. Do czasu aż na świat nie przyszła pewna urocza blondyneczka- mówi i dotyka palcem wskazującym mojego nosa.
- Ja?- pytam zdziwiona, na co brunet kiwa twierdząco głową. - No teraz robisz sobie ze mnie jaja!- wybucham i zdenerwowana zaczynam chodzić po salonie.- Ja mam spłacić jakiś tam dług moich przodków sprzed tysięcy lat! I to komu? Wielkiemu kawałkowi skały w kosmosie! Niby co mam zrobić? Złożyć się w ofierze odprawiając modły! 
- Lu - podchodzi do mnie i łapie mnie za dłonie.- Dobrze wiesz, że to prawda. Twoja rodzina od zawsze mieszka w Neapolu, twój tata od małego opowiadał Ci o mnie legendy. W wieku sześciu lat nie bałaś się przytulić potwora. Nie możesz się wypierać tego, że jest w tobie cząstka tego nienormalnego świata. - mówi spokojnie a ja mocno się do niego przytulam. Włoch zamyka mnie w swoim niedźwiedzim, może powinnam mówić wilczym, uścisku i delikatnie gładzi mnie po plecach. - Nawet nie wiesz jak twój tata był zaskoczony tym że urodziła mu się córeczka.
- Znałeś mojego tatę? - pytam cichutko
- Znałem każdego członka twojej rodziny. A twój tata był niesamowitym człowiekiem. Kiedy się z nim spotkałem by dowiedzieć się czegoś o tobie, zrobił mi wykład na temat tego jak mam w przyszłości traktować jego miesięczną wtedy księżniczkę. Nawet nie wiesz jak bardzo przeżywałem to, że nie potrafiłem uratować mu życia. - z jego czekoladowego oczka wypływa pojedyncza łza, którą zcieram całuskiem.
- Ale udało Ci się uratować mnie i to już trzykrotnie. Federico na czym ma polegać ta moja zapłata?- pytam poważnie patrząc mu w oczy.
- Tak w skrócie chodzi o to byś była już ze mną na wieki i była kobietą mojego życia. A na nieśmiertelność znam tylko jeden sposób. - przerażona patrzę na Włocha, mówi prawdę wiem to. Nie panując dłużej nad swoim ciałem, osuwam się na podłogę. Przed oczami widzę ciemność i słyszę nawoływanie mnie przez bruneta.

******************************************************
Okropna jestem, że znów kończę w takim momencie :c
Przepraszam <3
Musze przyznać, że jestem zdziwiona tym ile osób czyta moje bazgrołki :o
Pamiętajcie, że każdego z was bardzo mocno kocham <3
I liczę na kolejne serduszka w komentarzach <3

KOCHAM <3
care 

niedziela, 20 września 2015

Rozdział 19

Niewyspana przemywam twarz letnią wodą by choć trochę się ocucić. Z Neapolu wróciliśmy wczoraj późno w nocy. Muszę przyznać, że bez mojego chłopaka, jak to cudownie brzmi, śpi mi się dużo gorzej. Violetta jeszcze śpi a ja za bardzo nie wiem co ze sobą zrobić, cała zdrętwiałam i ledwo się ruszam. A może gdybym poszła pobiegać? Na dworze nie pada wie nie widzę przeciwwskazań. Włosy wiąże w wysoką kitkę i zakładam na siebie czarny top i legginsy. Przy wyjściu zakładam buty do biegania i szarą bluzę. W uszy wkładam słuchawki i zdecydowanie wychodzę z domu. Do moich płuc dociera rześkie powietrze a ja spokojnym truchtem przemierzam las. Oczywiście kieruje się wyznaczonym szlakiem turystycznym, jestem pewna, że gdyby nie to już dawno bym się zgubiła. Po przebiegnięciu dość długiej trasy zatrzymuję się by dać ciału odpocząć choć na chwilkę wyłączam muzykę i cieszę się odgłosami lasu. W pewnym momencie słyszę odgłosy kroków. Moja intuicja podpowiada mi, że wydarzy się coś bardzo złego i żebym natychmiast spyla gdzie pieprz rośnie. Jednak nie pozwala mi na to moje ciało, które całkowicie odmawia mi wykonania jakiegokolwiek ruchu.
- Proszę, proszę cóż za niespodziewane spotkanie- po moich plecach przebiega dreszcz przerażenia a w głowie rozlega się czerwony alarm. Z trudnością przełykam ślinę i odwracam się w stronę nieprzyjaciela. Jakieś dziesięć metrów ode mnie stoi Felipe z złośliwym uśmiechem na ustach. Jednak nie jest to tak cudowny uśmiech jak ten należący do Federico, który powoduje, że chcesz się na niego rzucić. Ten zwiastuje kłopoty i to bardzo duże kłopoty.
- Co ty tu robisz?- pytam cicho i powoli wycofuję się do tyłu.
- Ja? Nic szczególnego, po prostu muszę skończyć to co zostało mi nakazane. - mówi i zaczyna się do mnie zbliżać.
- To może ja sobie pójdę nie będę Ci przeszkadzać- mówię i próbuje jak najszybciej uciec od chłopaka.
-  Niestety nie mogę Ci na to pozwolić- mówi i za spodni wyjmuje broń, która celuje prosto we mnie. Od razu przypomina mi się obraz sprzed lat, zabójca taty, jego martwe ciało i człowiek celujący prosto do mnie.- Ruszysz się choć na milimetr, a obiecuję, że strzelę szybciej niż mam to w planach. - chłopak nabija broń a z moich oczu zaczynają płynąc łzy. Nawet gdybym chciała uciec moje ciało kompletnie mi na to nie pozwala.
- Czego ty chcesz?- pytam cicho- jeśli chodzi Ci o moje pieniądze to bez problemu mogę oddać Ci wszystko...
- Zamknij się!- krzyczy- Chcesz wiedzieć dlaczego tak wielu osobą zależy na twojej śmierci? Oni chcą zemsty, Zemsty na tym twoim chłoptasiu który jest niezniszczalny. Ale ty, ty jesteś tylko zwykłym człowiekiem, którego tak łatwo zranić. A twoja śmierć zaboli go bardziej niż wszystko inne- mówi spokojnym tonem i podchodzi bliżej. - Czas pożegnać się z życiem Neapolska księżniczko- przykłada broń do mojej skroni a ja zamyka oczy modląc się by zrobił to jak najszybciej. Wtedy rozlega się tak znajome dla mnie wycie. Momentalnie otwieram oczy, nie ma już przy mnie Felipe. Australijczyk leży pod jednym z drzew a nad nim stoi czekoladowo brązowa bestia. Po chwili jego wielkie ślepia kierują się prosto na mnie. Nie mogąc uwierzyć w to co widzę przykładam dłoń do ust, jest przy mnie, uratował mi ponownie życie. Zwierzę zbliża się do mnie a ja wyciągam przed siebie dłoń, która lekko drży. Wilk jakby znając moje zamiary przykłada do niej swój włochaty pysk. Delikatnie głaszczę jego sierść i cieszę się jej miękkością. Włosy Federico są stanowczo tak samo miękki, na samą myśl że gdyby nie mój wilczy wybawca już nigdy nie spotkałabym Fedusia z moich oczu wypływają łzy. Zwierzę widząc je zbliża swój pysk po mojej twarzy i przejeżdża językiem po moim policzku. Mimowolnie się uśmiecham i mocno przytulam wilka.
- Dziękuję to już drugi raz ratujesz mi życie. - szepczę wprost do jego kudłatego ucha. Nagle wilk zrywa się i w ułamku sekundy przygniata mnie ciałem do ziemi. Wtedy rozlega się huk, a zwierzę groźnie szczerzy zęby. Dopiero gdy widzę ciemną plamę krwi na czekoladowej sierści dociera do mnie, że Felipe postrzelił mojego bohatera. Jednak po zwierzęciu nie widać by w jakiś sposób mu to zaszkodziło. Podnosi się spokojnie i dając mi jakiś niezrozumiały sygnał głową rzuca się na Felipe wściekle warcząc. Dopiero po chwili dociera do mnie, że chodziło mu o to bym uciekała.

Przerażona osuwam się po zamkniętych drzwiach mojego pokoju, już od dłuższego czasu z moich oczu wypływają rzeki łez a ja nie mogę uspokoić chlipania. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że zostawiłam go tam postrzelonego. Powinnam się nim zająć i pomóc mu. Przynajmniej tak odwdzięczyłabym się za uratowanie mi życia. Ale przecież sam kazał mi uciekać, chciał ratować moje życie. Co nie zmienia faktu że zachowałam się jak tchórz, z drugiej jednak strony co mogłam zrobić? Nie mam przecież dwóch metrów i do zbyt silnych raczej nie należę. Nie mogę go tam tak zostawić, nie teraz kiedy ponownie go spotkałam. W tym momencie mało obchodzi mnie to że przed domem może czekać na mnie wściekły Felipe czekający tylko na moją śmierć. Naprawdę nie rozumiem czemu chciał to zrobić i to jego tłumaczenie, że ma być to zemsta na Federico. I niby czemu Fede miałby być niezniszczalny, jest przecież zwykłym człowiekiem. Racja może jest wyjątkowy ale przecież nie w takim sensie. No chyba że... Nie myśląc zbyt trzeźwo wstaję z podłogi i podchodzę do biurka. Drżącym dłońmi szukam portretu Pasquarelliego. Chwilę zajmuje mi znalezienie go jednak udaje mi się. Przykładam portret bruneta do narysowanego przed kilku laty portretu wilka. Zdziwiona i przestraszona przykładam dłoń do twarzy. Ich oczy są dokładnie takie same, nie mówiąc już o kolorze i fakturze włosów. Do tego ta dziwna rysa w jego łazience jak ślady pazurów. Sam Włoch czasem zachowuję się jak ktoś rodem wyjęty z innej epoki. Pewna swoich racji wybiegam jak burza z domu i kieruję się do posiadłości Włocha. Po dość długiej drodze docieram pod drzwi wielkiej willi. Zdenerwowana nie zawracam sobie głowę pukanie i po prostu wchodzę przez wielkie dębowe drzwi.Rozglądam się po nowoczesnym salonie z czarnym kompletem wypoczynkowym jednak nikogo nie ma w środku. Nie mając ochoty na zabawę w chowanego postanawiam zastosować bardziej radykalne metody.
- Federico!- wydzieram się na cały dom, jednak odpowiada mi głucha cisza. Błagam tylko nie mówcie mi, że jeszcze nie wrócił, a co jeśli coś mu się stało? Szybko przeszukuję cały dom jednak nie znajduję Włocha. Wtedy słyszę odgłos trzaśnięcia drzwiami. Powoli schodzę na dół i zastaję wściekłego Federico w salonie. Brunet parzy na mnie zdziwiony a ja tylko przecząco kręcę głową nie mogąc pozwolić by ta myśl do mnie dotarła. Jednak gdy patrzę w jego oczy wszystkie wątpliwości się rozmywają.
- To ty... - szepczę ledwo słyszalnie i wybucham niekontrolowanym płaczem. Powoli osuwam się na kolana i nie mając siły się podnieść zanoszę się płaczem. W ułamku sekundy chłopak znajduje się przy mnie i mocno przytula.
- Tak bardzo Cię przepraszam księżniczko- szepczę czule głaszcząc mnie po włosach- przepraszam...

 **************************************
I sekrecik wyszedł na jaw XD
Cześć Robaczki <3
Jak podoba wam się rozdział? :3

Zauważyłam, że ostatnio pojawia się coraz mnie komentarzy :c
Staram się to tłumaczyć szkołą ale jest mi z tego powodu przykro :(
Więc jeżeli czytasz to a nie komentujesz to proszę zostaw chociaż serduszko <3 będzie to dla mnie motywacją do pisania <3


KOCHAM MOCNO <3
care

niedziela, 13 września 2015

Rozdział 18

- Fede!- krzyczę i wskakuje na leżącego na łóżku Włocha, niewinnie się przy tym uśmiechając.
- Tak księżniczko?- pyta i odgarnia z moje twarz blond loki.
- Uwielbiam gdy tak do mnie mówisz- przyznaje szczerze i lekko się rumienie- ale nie o to chodzi. Jestem tu już pełne dwadzieścia-cztery godziny a jeszcze nie byłam w swoim domu.- robię smutną minkę a Włoch od razu mnie przytula.
- Chcesz, żebym poszedł tam z tobą?
- Tak- łapie go za rękę i prowadzę w stronę drzwi.
- Ykhm skarbie - mówi a ja odwracam się w jego stronę- masz zamiar wyjść na ulicę w bieliźnie? Nie żebyś źle wyglądała bo wyglądasz niesamowicie pociągająco, ale mogłabyś wzbudzić niemałą sensacje.- patrzę w dół i rzeczywiście jestem tylko w czarnym komplecie.
- Poczekaj chwileczkę- mówię i wyjmuję z walizki krótkie szorty z wysokim stanem i czarny koronkowy crop top. Ubieram jeszcze białe krótkie conversy by wygodnie mi się szło i wracam do Włocha.- Możemy iść - mówię i wychodzimy z apartamentu objęci.

 Od hotelu do mojego domu jest dość daleko więc razem z Fede pojechaliśmy samochodem. Swoja droga, nie wspominał o tym że wypożyczył auto. Oczywiście nie mógł to być pospolity samochód, czerwone Ferrari raczej do takich nie należy.
- Tęsknie za mustangiem - mówi i robi smutna minkę, mimowolnie chichocze ale już po chwili się opanowuje widzą jego minę.
- Wcale nie jest takie złe- mówię i całuję jego żuchwę.- Teraz skręć w lewo. - chłopak wykonuje moje polecenie i już po chwili parkuje na podjeździe. Wychodzę z samochodu i podchodzę do dużych ciemnych drzwi. Z kieszeni szortów wyjmuję klucze i otwieram dom.
- No nieźle Ferro- mówi Federico patrząc na białą wille z ciemnymi elementami.
- Proszę Cie przy twojej wygląda jak jakaś chatka.
- W takim razie chcę zamieszkać w tej chatce. Wiesz jaka będę mieć piękną współlokatorkę- podchodzi do mnie a jego twarz poważnieje- Gotowa?- splatam nasze palce razem i patrzę prosto w jego oczy.
- Gotowa.- mówię i razem wchodzimy do willi.

- Byłaś najsłodszym dzieckiem jakie kiedykolwiek widziałem- mówi Włoch patrzą na jedną z fotografii wiszących na ścianach salonu. Są tu głównie zdjęcia pokazujące mnie jako dziecko razem z rodzicami.- A to zdjęcie jest urocze gdzie dostanę jego kopię? - pyta wskazując na zdjęcie z moich drugich urodzin gdzie cała ubrudzona jestem tortem czekoladowym.
- Nigdzie! A teraz idziemy dalej- mówię i wchodzę po masywnych schodach na piętro. Mijam sypialnię, która należała do moich rodziców i wchodzę do mojego pokoju. Uwielbiam moje małe królestwo.
- Niezbyt różni się od twojego pokoju w Forrest Fals- mówi brunet i przytula mnie od tyłu.
- To specjalnie- mówię i wtulam się w niego.- Ten pokój ma dla mnie wielkie znaczenie sama nawet nie wiem dlaczego.- przyznaję szczerze i podchodzę do okna z którego widzę ogród. Jest dokładnie tak jak tamtej nocy, gdy zobaczyłam swojego bohatera. Nagle do głowy wpada mi pewien pomysł.- Muszę Ci coś pokazać. - mówię i wyciągam Federico do ogrodu. Po chwili znajdujemy się dokładnie w miejscu gdzie przytuliłam się mojego wybawcy. Włoch patrzy na mnie zdziwiony.
- Ludmiś po co tu przyszliśmy? - pyta a ja delikatnie się tylko uśmiecham.
- To miejsce jest dla mnie bardzo ważne. Może wydać Ci się to dziwne ale to właśnie tu spotkałam kogoś kto pomógł mi się podnieść po śmierci taty. Uratował mi życie i wprowadził w nie coś wyjątkowego. Mimo, że widziałam go tylko dwa razy w swoim życiu, zawsze będzie miał w moim sercu miejsce. Ale teraz po śmierci mamy musiałam się wyprowadzić i zdarzyło się coś piękniejszego. Bo poznałam Ciebie- mówię i delikatnie się uśmiecham.
- Ludmilo- chłopak łapię mnie za dłonie i pewnie patrzy w oczy- Musisz wiedzieć, że zrobiłem w życiu wiele złego. Moje serce można by porównać do bryły lodu ale pojawiłaś się Ty i za pomocą jednego gestu je rozpuściłaś. Księżniczko nie chcę nigdy w życiu być daleko od Ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim, moje serce należy tylko i wyłącznie do Ciebie. Chcę Cię uszczęśliwiać i dawać wszystko co najlepsze. Nie potrafię wyobrazić sobie mojego życia bez Ciebie. Kocham Cię Lu, kocham Cię jak jak jeszcze nikogo nie kochałem i nigdy kochać nie będę- z moich oczu zaczynają lecieć łzy a chłopak delikatnie je ociera, całując moje policzki. Jestem pewna, że mówi prawdę to widać w jego oczach. Przykładam dłoń do jego policzka.
- Ti amo Federico.
- Ti amo principessa- mówi po czym łączy nasze wargi w namiętnym pocałunku.

Od dobrej godziny leżę z Federico na kocu w moim ogrodzie i patrzymy na rozgwieżdżone niebo. Włoch ma położoną głowę na moim brzuchu a ja delikatnie bawię się jego brązowymi loczkami. Czy mówiłam już, że są strasznie mięciutkie, przypominają mi troszkę sierść mojego bohatera. 
- Lu, mówiłem Ci już jak bardzo Cię kocham? - pyta  brunet a ja uśmiecham się delikatnie.
- Dzisiejszego wieczoru jakieś dwadzieścia razy.
- Zdecydowanie za mało- chłopak podnosi się z pozycji leżącej tak by spojrzeć mi prosto w oczy- Kocham Cię, kocham Cię - z każdym wyznaniem jest coraz bliżej mojej twarzy- Kocham Cię - szepcze prosto w moje usta i delikatnie muska je swoimi. Zdecydowanie pogłębiam pocałunek i wplatam dłonie w jego włosy. Federico schodzi pocałunkiem na moją szyję a ja gwałtownie nabieram powietrza. Jego dłonie splatają się z moimi i przenosi je powyżej mojej głowy. Mimo ogromnej chęci poczucia go jak najbliżej siebie, jestem pewna, że nie mogę zrobić tego tutaj. Włoch jakby znał moje obawy ponieważ odrywa się ode mnie i ponownie kładąc się na kocu mocno mnie przytula.
- Dokończymy w hotelu- szepcze i przygryza moje ucho.
- Z wielką chęcią- szepczę lecz po chwili markotnieje- Fede czy my jesteśmy razem? - pytam pewna obaw.
- Jeszcze nie- mówi po czym podnosi się. Podążam w jego ślady i również wstaję. Pasquarelli klęka na jedno kolano i łapie mnie za dłoń- Ludmilo Ferro czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się być moją dziewczyną?- pyta a ja uśmiecham się szeroko.
- Oczywiście, że tak - mówię na co brunet mocno mnie przytula.
- Teraz już jesteśmy razem- mówi i całuje mnie  nosek - popatrz spadająca gwiazda- wskazuje na mały punkcik na ciemnym niebie.
- Pomyśl życzenie.
- Nie muszę, kiedy jesteś przy mnie wszystkie moje życzenia się spełniają- mówi pewnie na mnie patrząc.
- Kocham Cie Fede- szepczę prosto do jego ucha.
- Ale ja Ciebie bardziej - mówi i ponownie łączymy nasze usta razem.

******************************************
Cześć robaczki
Mam nadzieję, że ten rozdzialik wam się spodoba
Ja uważam, ze wyszedł mi uroczy XD
Ale to pewnie zasługa Fedemikli ^^
  

KOCHAM WAS MOCNO 
care

Ps. Czy tylko ja mam takie zapierdzielanie z nauką :c

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 17

Ze snu wybudzają mnie promienie słońca padające na moją twarz. Mimowolnie się uśmiecham, tak bardzo mi tego brakowało.Próbuję obrócić się na drugi bok, lecz uniemożliwiają mi to ręce Federico, które mocno obejmują mnie w pasie.
- Dzień dobry księżniczko- słyszę szept tuż przy moim uchu a następnie Włoch lekko przygryza jego płatek.
- Bardzo dobry - odwracam się do chłopaka. Brunet zbliża się do mnie i namiętnie całuje w usta. Gdy się od siebie odrywamy zawstydzona spuszczam wzrok. Wciąż nie dociera do mnie to co wczoraj robiliśmy, a teraz jakby nigdy nic leżymy wciąż nadzy w swoich objęciach.
- Lu jeśli żałujesz tego..- zaczyna jednak ja nie pozwalam mu dokończyć gdyż wpijam się w jego usta. Po chwili przechodzę ustami na policzek by dotrzeć do ucha.
- To była najlepsza noc w moim życiu, nigdy w to nie wątp- szepczę po czym schodzę pocałunkami na jego szyję. - I z chęcią bym to powtórzyła- sugeruję niewinnie. Kładę dłonie na jego klatce piersiowej i przewracam go na plecy po czym siadam na jego brzuchu okrakiem. Ponownie łącze nasze usta razem, w tym czasie dłonie chłopaka błądzą po moich placach, pośladkach i udach. Jednak niedane nam jest spełnić swoja fantazje, gdyż rozlega się sygnał dzwoniącego telefonu Federico. Zdenerwowana podnoszę smartfon i widząc że dzwoni nie kto inny jak Leon pewnie odpieram telefon.
- Czego?- warczę wściekła na co Federico wybucha śmiechem i przewraca mnie na plecy. Teraz to on składa pocałunki na mojej szyi.
- Emmm Lu jest Fede?- pyta zdziwiony Meksykanin
- Chwilowo zajęty- mówię a Włoch całuje mnie w usta, uniemożliwiając rozmowę z jego natrętnym przyjacielem.
- Jak już skończycie się gwałcić to czekamy na was z Violettą na plaży - mówi po czym się rozłącza. Oboje z brunetem wybuchamy śmiechem.
- Idę pod prysznic misiek - mówię po czy składam na jego ustach króciutki całus i uciekam do łazienki.

Przeglądając się w lustrze poprawiam białą sukienkę która mam na sobie. Pod spód założyłam jasnoróżowy strój kąpielowy który niedawno kupiłam. Teraz pozostaje mi tylko czkać na tego Adonisa który już od trzydziestu minut siedzi w łazience. Po chwili jednak wychodzi ubrany w biały T-shirt i granatowe spodenki do kolan. Na nogach ma czarne air maxy a na nosie okulary przeciw słoneczne z Ray-Bana.
- Wiesz jak na tyle czekania mogłeś się bardziej postarać- mówię podchodząc do chłopaka.
- Ty też się jakoś nie za bardzo postarałaś- kładzie dłonie na moich biodrach i przyciąga mnie do siebie.
- Twierdzisz, że wyglądam źle?- pytam oburzona, Włoch tylko kpiarsko się uśmiecha i zbliża swoje usta do moich.
- Twierdzę, że bez tego wyglądasz dużo lepiej. - szepcze po czym delikatnie przygryza moją dolną wargę. Starając się zachować powagę, przewracam tylko oczami i zdejmuję z jego nosa okulary. Splatając nasze dłonie razem, wychodzimy z apartamentu, a ja zakładam jego okulary, coś czuje, że brunet już ich nie odzyska.

- Czyli jesteście razem czy nie?- pyta moja kuzynka, na co przewracam tylko oczami. Odwracam głowę by na nią spojrzeć i wzdycham ciężko.
- Sama nie wiem Vils. - odkąd tylko chłopacy poszli popływać Violetta zamęcza mnie pytaniami na które nie znam odpowiedzi, - A jak Ci się spało z Leonkiem?- pytam słodko.
- Nie spałam z nim- mówi zła- Verdas śpi na kanapie, swoją drogą mógłby już wyjść z tej wody, obiecała,że pojeździmy na skuterze wodnym- mówi zła i rozgląda się za Meksykaninem, patrze na nią nie dowierzając w to co mówi. - Idę go poszukać, lepiej żeby nie zapomniał o swojej obietnicy.- to mówiąc wstaje z ręcznika i odchodzi. Rozbawiona zamykam oczy i obracam się na brzuch. Nie dane mi jest jednak poopalać się w spokoju, gdyż czuję jak ktoś siada na mnie okrakiem. Czuję jego ciepłe wargi składające pocałunki na moich plecach. Woda kapie z jego ciała opadając na moje rozgrzane ciało. Mimo iż doskonale wiem, że to Federico postanawiam się z nim troszkę podroczyć, nie reagując na jego zaczepki i udając, że śpię nawet się nie odzywam. Po chwili przerywa te jakże przyjemne pieszczoty i wstaję. Czuję jak podnosi mnie z piasku i idzie w jakąś stronę. Z przerażeniem otwieram oczy i widzę, że Włoch niesie mnie w stronę Morza.
- Nie Fede nawet się nie waż!- krzyczę jednak brunet tylko złośliwie się uśmiecha. Mocno oplatam jego szyję dłońmi i odkrywam, że chłopak stoi już w wodzie po pas. Przestraszona zamykam oczy, a Federico tylko całuje mnie w czoło.
- Księżniczko, przecież  nigdy bym cie tak po prostu nie wrzucił- mówi po czym całuje moje usta zdziwiona oddaję pocałunek i wplatam dłonie w jego mokre włosy. - A teraz otwórz oczy- szepczę. Otwieram oczy i rozglądam się w okół. Naprawdę aż tak odpływam przy pocałunku z nim, że nie zauważyłam jak zanurzył mnie po szyję.
- Dobrze wygrałeś, możesz mnie już stąd zabrać proszę - mówię patrząc mu prosto w oczy.
- Dla ciebie wszystko.
 
- Naprawdę Leon ukradł Ci wszystkie bokserki?- pytam a chłopak tylko kiwa głową. Od dłuższego czasu leżymy z Fede na ogromnym ręczniku i rozmawiamy. Jego historie o głupocie Verdasa są powalające.
- Zostawił mi tylko jedną parę, różowe w Hello Kitty. - mówi i robi smutną minkę. Pochylam się nad nim i delikatnie muskam jego wargi.
-Mogę się założyć, że i tak wyglądałeś świetnie- chłopak obejmuje mnie w talli i przyciąga do siebie na co mimowolnie przygryzam dolą wargę.
- Kusisz Ferro, nie ładnie- warczy mi do ucha a ja oblewam się rumieńcem.
- Oo patrz jak oni słodko wyglądają- słyszę za sobą głos i szybko się odwracam. Za nami stoją Violetta i Leon z wielkimi bananami na twarzy. 
- Jesteśmy prawie tak słodcy jak wy- mówi Fede i wskazuje n a splecione dłonie naszych towarzyszy. Vils szybko wypuszcza dłoń Meksykanina i uderza go w ramie.
- Co ty w ogóle robisz! Ile razy mam Ci powtarzać, że nie wskoczę Ci do łóżka!- krzyczy
- Przecież to ty mnie za nią złapałaś- broni się Verdas.
- Może zrobiłam to nieświadomie!
- Lub podświadomie.
- Przesadziłeś!- krzyczy moja kuzynka i udaje się w stronę hotelu.
- Violetta zaczekaj- Leon od razu pędzi za nią, a ja patrze zła na Federico. Chłopak tylko niewinne się uśmiecha i całuje mnie w skroń. Mimo iż jestem na niego troszkę zła nie potrafię choć minimalnie się nie uśmiechnąć.
- Kocham twój uśmiech księżniczko.
- Tak podlizuj się teraz to może Ci wybaczę- mówię po czym uśmiecham się złośliwie.
- Mam się podlizywać mówisz - brunet drażni oddechem moja szyję i składa na niej delikatne pocałunki.
- Na pewno by to nie zaszkodziło - obojętnie wzruszam ramionami, Federico uśmiech się złośliwie po czym bierze na ręce i ponownie wnosi do wody. Nie zważając na moje krzyki i piski wrzuca mnie do wody po czym sam się zanurza. Pewnie łączy nasze wargi pod wodą i składa na nich namiętny pocałunek. Po chwili wynurzam głowę i szybko nabieram powietrza.
- Jesteś walnięty!- krzyczę na niego mimowolnie się uśmiechając. Jeszcze nigdy nie czułam się tak jak teraz, jakbym naprawdę żyła i wyrwała się ze smutnej monotonii.
- Ale nie zaprzeczysz, że takiego mnie właśnie lubisz- mówi i zbliżając się do mnie całuje w nosek.

**************************************************
Witam was po pierwszym tygodniu w szkole :c
Czy tylko ja chcę już wakacje :(
Mam dość :c a słuchanie na każdej lekcji o maturze podwójnie mnie dobija :c

Postanowiłam, że rozdziały będą co niedzielę :3 (przynajmniej będę się starać XD )

Standardowo pioseneczka <3

KOCHAM MOCNO PEREŁKI <3
care