niedziela, 10 stycznia 2016

Epilog

- Jak się czujesz?- zapytał przejęty Włoch siadając na kanapie obok swojej żony.
- Tak samo jak dziesięć minut temu Fede. Nie musisz co chwilę się o to pytać- westchnęła blondynka delikatnie się przy tym uśmiechając.Odkąd powiedziała brunetowi o tym, że jest w ciąży ten dosłownie co kilka minut pyta się o jej samopoczucie.
- Przepraszam po prostu to takie dziwne wiedzieć, że po trzech tysiącach lat zostanie się ojcem.- powiedział po czym delikatnie ją do siebie przygarnął i pocałował w czółko. Wciąż nie wierzył w to, że są już ze sobą od blisko sześciuset lat. Każdego ranka gdy widział ja śpiącą w swoich ramionach czuł, że z sekundy na sekundę kocha ją coraz bardziej. A teraz oboje czekają na wspólny owoc ich miłości, miał szczerą nadzieję, że jego ukochana nie będzie tak nieznośna jak pani Verdas podczas ciąży. Violetta przechodziła wtedy sama siebie.
- Jak chciałbyś dać mu na imię?- zapytała patrząc na niego swoimi bursztynowymi oczkami.
- A skąd masz pewność, że to chłopczyk?- zapytał uśmiechając się do niej kpiarsko tak jak lubiła najbardziej.
- Przeczucie- powiedziała po czym delikatnie musnęła jego usta swoimi.

**********************************
- Nie rozumiem czemu się złościsz- westchnął blond włosy jedenastolatek patrząc na swojego tatę.
- Matteo rozmawialiśmy już o tym tyle razy, nie możesz pokazywać swojej mocy przy ludziach. - westchnął jego ojciec patrząc w idealne kopię swoich oczu. Jego syn był do niego bardzo podobny, różnił ich tylko kolor włosów który Matteo odziedziczył po mamie.
- Czyli miałem patrzeć jak ten idiota znęca się nad młodszymi i nic nie robić- oburzył się chłopak.
- Oczywiście, że nie ale nie wydaje Ci się, że gdy jedenastolatek powala siedemnastolatka bez najmniejszego problemu jest to trochę dziwne?- młodszy Pasquarelli przytaknął głową na znak, że zgadza się z tatą.- Swoją droga pięknie go powaliłeś i jestem z Ciebie dumny, ale mama kazała mi na Ciebie nakrzyczeć.- powiedział po czym poczochrał trochę już za długie loczki swego syna i wyszedł z pokoju. Natychmiast udał się do sypialni gdzie zastał swoja żonę rysującą coś w starym szkicowniku. Podszedł do niej i mocno przytulił, ta oparła głowę o jego ramię i zamknęła oczy ciesząc się chwilą spokoju. Po chwili dłonie Włocha zjechały na malutkich rozmiarów brzuszek.
- Błagam fasolko bądź ty dziewczynką. - wyszeptał cichutko na co blondynka zaśmiała się i mocno przytuliła bruneta.
- Kocham Cię Federico- wyszeptała mu prosto do ucha, uwielbiała mu to mówić.
- Ale ja Ciebie bardziej Lu- powiedział po czym złączył ich usta w pocałunku.

*****************************************
- Więc to tak się poznaliście?- spytała mała brunetka o piwnych oczach, które teraz wpatrzone były w jej rodziców.
- Dokładnie tak, kwiatuszku- powiedział brunet po czym wziął małą na ręce.
- Wow- powiedziała ledwo słyszalnie czym spowodowała śmiech rodziców.Wtedy do salonu wpadł jak burza siedemnastolatek z blond czupryną.
- Wróciłem, a wiedzie jak bardzo was kocham?- spytał szeroko się przy tym uśmiechając.
- Co tym razem?- spytała blondynka podchodząc bliżej syna
- Eeeee bardzo możliwe, że znów troszkę przesadziłem i ... nie zdziwcie się gdy dyrektor będzie dzwonił po raz kolejny- powiedział po czym posłał rodzicom przepraszający uśmiech.
- I widzisz Sofii właśnie tak masz się nie zachowywać gdy będziesz już duża- powiedział Włoch po czym z małą na ręku przytulił swoja żonę i syna, najważniejsze osoby w swoim życiu.



*************************************
CZEŚĆ KACZUSZKI <3
Może Epilog nie jest zbyt długi ale chciałam napisać jak widzę dalsze losy moich bohaterów :3

A teraz uwaga czas na gadanie care XD
Osobiście nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek założę bloga i była to bardzo spontaniczna decyzja. Do pisania namówiła mnie Alexandra Lambre czyli mój Potworek <3 i  całego serca jej za to dziękuję. Dzięki pisaniu nauczyłam się bardzo dużo. I jestem przeszczęśliwa, że mogłam doświadczyć tego wszystkiego.

CHCIAŁABYM PODZIĘKOWAĆ KAŻDEMU ZA CZYTANIE I KOMENTOWANIE< GDYŻ BYŁO TO DLA MNIE OGROMNĄ MOTYWACJĄ <3

Co do dalszych moich planów nie są one zbytnio powiązane z bloggerem. Mam jeszcze jeden nie dokończony OS i postaram się go opublikować jednakże nic nie obiecuję. Nie mam zamiaru zaczynać kolejnej historii. Po prostu czuję, że to pora by dać odejść "care".

Zawsze z wielkim sentymentem będę powracać do tej niesamowitej przygody <3

Także żegnam się z wami po raz ostatni (prawdopodobnie)
KOCHAM WAS KACZUSZKI <3
care

środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 29

Nareszcie wyspana otwieram oczy i przeciągam się na łóżku. Nie pamiętam kiedy ostatnio spałam tak dobrze.
- Dzień dobry księżniczko- słyszę czuły szept tuż przy moim uchu. Obracam się na prawy bok i napotykam tak dobrze znane mi czekoladowe tęczówki.- Jak się spało?
- Bosko, cudownie, idealnie mogłabym tak przez całe życie.- mówię i wtulam się w klatkę piersiową Włocha. Mój narzeczony śmieje się tylko cicho i składa całuska na moim czole.- Lepiej się nie śmiej poczekaj tylko jak dojdę do siebie, czekacie Cie tłumaczenie za użycie na mnie leków nasennych - mamroczę i mocniej wtulam się w jego tors. Federico najwidoczniej w nocy opuścił mnie na trochę bo wygląda jak nowo narodzony i pachnie swoim żelem pod prysznic.
- Lu ja naprawdę nie wiem jak Cię za to przeprosić- mówi smutno.- nie chciałem Cię narażać a nie było czasu na przekonywanie Cie. Ale o nic nie musisz się już martwić. Razem z Leonem pozbyliśmy się wszystkich łowców, już nigdy nie będziemy musieli się rozstać obiecuję.- mówi daje mi całuska w nosek.- tylko nie bądź na mnie zła za to, ze chciałem Cię obronić.
- Niech będzie. I tak nie potrafię się na Ciebie gniewać. I może masz rację, nie udało by mi się Cię przekonać.- ledwo kończę zdanie a jego rozgrzane wargi od razu lądują na moich.
- Kocham Cię- szepczę wprost do jego ust.
- Ale nie tak mocno jak ja Ciebie.- mówi i ponownie łączy nasze usta w czułym pocałunku.


~ miesiąc później~
- Verdas po prostu tam wejdź i powiedz jej prawdę!- wskazuję na salon w którym siedzi niczego nieświadoma Vils i ogląda jakiś film.
- I co mam jej powiedzieć, ze zmieniam się w wilka i mam prawie tysiąc lat?- pyta z przerażoną miną patrząc na moją kuzynkę.
- Tak!- mówimy na równi z Federico
-Posłuchaj mnie Leon- mówi Federico i kładzie dłoń na ramieniu przyjaciela.- Kochasz Violettę, a ona kocha Ciebie. Wiadomo, że będzie to dla niej szok ale myślę, że w prędzej czy później to zaakceptuje.
- Masz rację nasza miłość jest silna i jakoś damy radę.- mówi Meksykanin po czym pewnie wchodzi do salonu. Pytająco patrzę w oczy Włocha a ten tylko uśmiecha się złośliwie po czym zbliża się do mnie i obejmuje w pasie.
- To będzie niezła komedia, nie możemy tego przegapić.- mówi i minimalnie wychylamy się za futrynę drzwi do kuchni by zobaczyć reakcję Violetty. Verdas zamiast przygotować ja do tego w jakiś sposób rozmową. Po prostu podciąga ją z kanapy i wyłącza telewizor. Staje na przeciwko niej i nie mówiąc ani słowa przemienia się. Obydwoje z Federico wyczekujemy reakcji brunetki, ta tylko stoi wpatrując się w rudawego wilka z niedowierzaniem. Leon po chwili znów się przemienia, a ręka Włocha momentalnie zasłania mi oczy.
- Fede!- warczę cicho na co chłopak tylko mocniej do mnie przylega.
- Nawet nie licz, że wezmę rękę- mówi- nie pozwolę Ci oglądać Verdasa nago!- po chwili jednak ściąga rękę a ja widzę że Leon okrył się od pasa w dół jakimś kocem. Violetta wciąż się w niego wpatruje jednak po chwili za bliża się do niego. Podnosi rękę która z głośnym plaskiem uderza w policzek Meksykanina następnie kolanem uderza w jego narządy rozrodcze i z krzykiem ucieka z domu. Z przerażeniem patrzę na Federico który ledwo hamuje śmiech.
- To może ja po nią pójdę a ty pomóż Verdasowi. - proponuje wskazując głową na skulającego się z bólu na podłodze chłopaka.
- Dobry pomysł- przytakuje. Włoch szybko wybiega za krzyczącą Violettą a ja wyjmuję z lodówki lód i podchodzę do pokrzywdzonego Meksykanina.

- Przepraszam kochanie- mówi Violetta i daje Leonowi całusa w policzek. Po jej chwilowym ataku przerażenia udało mi się ją w końcu uspokoić i chłopaki mogli opowiedzieć jej całą historie na spokojnie. Mimo wszystko bardzo szybko zaakceptowała drugie oblicze Leona, choć w jej oczach widzę, że jest jeszcze tym wszystkim zszokowana.- Teraz przynajmniej wiem czemu jesteś taki owłosiony.- Verdas robi oburzoną minę a ja ledwo hamuję się przed wybuchnięciem śmiechem. Wtedy czuję delikatne pociągnięcie za dłoń. Patrzę na Federico który ruchem głowy proponuje mi wyjście na dwór. Lekko kiwam głową i już po chwili znajdujemy się w ogrodzie w którym po raz pierwszy wyznaliśmy sobie miłość. Włoch mocno mnie do siebie przytula, a ja splatam swoje dłonie na jego karku.
- Jesteś całym moim życiem Księżniczko- szepcze po czym delikatnie muska moje usta.
- Nie mam pojęcia jak poradziłabym sobie bez Ciebie, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.- mimowolnie po moich policzkach spływają łzy. które brunet zbiera całuskami.
- Nie płacz proszę, to raczej ja powinie płakać, że los pozwolił mi spędzić z tobą wieczność.- mówi po czym jeszcze mocniej mnie do siebie przytula.
- Fede- unoszę głowę by spojrzeć w jego czekoladowe oczy - pamiętasz jak mówiłeś, że masz już dwa tysiące sześćset lat i najwyższy czas się ustatkować- brunet twierdząco kiwa głową.- myślę, że właśnie nadszedł ten czas żeby to zrobić.- mówię cichutko a oczy Włocha robią się dwa razy większe. Po chwili bierze mnie na ręce i krzycząc "będzie ślub" obraca się wokół własnej osi.


~trzy miesiące później~
Zdenerwowana poprawiam swoją biała koronkową sukienkę. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam aż tak zestresowana.
- Hej nie denerwuj się, wyglądasz ślicznie- mówi Violetta i delikatnie poprawia mi mój welon.
- Łatwo Ci mówić, ciekawe jak ty się będziesz czuła przed swoim ślubem.- nie jest dane jednak usłyszeć mi odpowiedzi bo do pokoju wchodzi German w czarny smokingu do którego przekonywałam go razem z Vils tygodniami.
- Już czas Lu- mówi spokojnie i przepuszcza nas w drzwiach. Ceremonia odbywa się w Forrest Fals w ogrodzie i willi chłopaków. Zdecydowaliśmy się na to miejsce ponieważ większość naszych znajomych mieszka właśnie tu i nie opłacało by się ich ściągać do Włoch. Do ogrodu najpierw wchodzi Vils jako moja druhna, a następnie ja prowadzona przez wujka. Przy odgłosach marsza weselnego wchodzę do pięknie ozdobionego ogrodu. Widzę Ramalla z Olgą, Cami i Broadwaya, Natalię i Maxiego, Diego i Francesce która próbuje ukryć średniej wielkości brzuszek pod materiałem niebieskiej sukienki. Oczywiście nie mogło zabraknąć Lary i kilku innych znajomych Federico z Włoch którzy są wilkołakami, nie takimi prawdziwymi lecz zmienionymi przez ugryzienie. Pośród drzew ukryte są wilki z watahy w której wychowywał się Fede. Następnie mój wzrok ląduje na urzędniku i Leonie który oczywiści jest świadkiem. Nie mogąc się już dłużej powstrzymać spoglądam na Federico. Brunet ma na sobie czarny idealnie skrojony smoking, śnieżnobiałą koszulę i czarną muszkę. Jego czekoladowe oczy patrzą prosto na mnie a ja mimowolnie się rumienię. Gdy staję na przeciwko niego German w symbolicznym geście podaje mu moją dłoń, którą ten momentalnie ujmuję. Pewnie patrzę mu w oczy i wiem, że spotkanie go było najlepszym co przydarzyło mi się w życiu. Ceremonia przebiega w tradycyjny sposób. Właśnie skończyliśmy składać sobie przysięgę i nadszedł czas by nałożyć obrączki. Przenoszę wzrok na Leona który zamiast podać nam obrączki patrzy na nas załzawionymi oczami.
- Leon, obrączki- szepcze Federico
- Tak Fede mam je- mówi i dalej stoi w miejscu. Zdębiali patrzymy na niego a ten niczego nieświadomy patrzy na nas z uśmiechem. Dopiero gdy Federico daje mu kopniaka w łydkę ten uświadamia sobie co ma zrobić. Szybko przeszukuje kieszenie marynarki i wyjmuje pudełeczko które przed nami otwieram. Drżącymi dłońmi nakładam obrączkę na palec Włocha który powtarza mój gest i już po chwili na moim palcu znajduje się obrączka z białego złota. I gdy urzędnik ogłasza nas mężem i żoną brunet zbliża się do mnie i delikatnie łączy nasze usta w pocałunku na który przelewamy całą naszą  miłość, w nadziei że już nigdy nic nas nie rozdzieli.

*****************************************************
CZEŚĆ MOJE KACZUSZKI <3
Na początku chciałabym was strasznie przeprosić za tak długą przerwę, muszę szczerze przyznać, że nie chciałam publikować tego rozdziału, ostatniego rozdziału. Wiedziałam, że po prostu to jeszcze bardziej zbliża mnie do nieuchronnego końca. Ale więcej o tym opowiem wam przy epilogu, który postaram się opublikować w sobotę lub niedzielę.
Także do zobaczenia <3
KOCHAM WAS <3
care


niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 28

Trzy tygodnie, dwadzieścia jeden dni, pięćset cztery godziny, trzydzieści tysięcy dwieście-czterdzieści minut, milion osiemset-czternaście tysięcy czterysta sekund właśnie od tego czasu moje życie przestało mieć jakikolwiek sens. Przez trzy tygodnie nie otrzymałam, żadnego znaku życia od Federico. Mimo iż wiem, że nie można go zabić nie potrafię się o niego nie martwić. Każda sekunda ciągnie się jak stulecie, a każdy oddech rani moje płuca i powoduje kolejną fale łez. Mój cały organizm się rozpada i nie potrafi już poprawnie funkcjonować. Każdy dzień spędzam tak samo, ubrana w  jego bluzę, na której wciąż utrzymuje się zapach jego perfum, owinięta puchatym kocem na werandzie domku Lary. Gdzie czekam na jego powrót i co wieczór czuję jeszcze większy ból w sercu. W nocy jeśli już śpię zawsze śni mi się on. Wtedy jest przy mnie, mogę wtulić się w jego ciepły tors, poczuć jego aksamitne wargi na swoich, usłyszeć jego głos, i spojrzeć w czekoladowe oczy. Mimo iż z początku starałam się być optymistką już po kilku pierwszych dniach się załamałam. Jem prawie tyle co nic, tylko to co wmusi mi Lara. Muszę przyznać, że naprawdę polubiłam tą staruszkę. Nie chcę sprawiać jej problemów ale po prostu nie mogę przestać się martwić i tęsknić. To zawiera całą moją przestrzeń w mózgu. Nie myśleć o Federico to jakbym przestała oddychać, bo przecież nie da się oddychać bez powietrza. A Fede jest właśnie moim powietrzem, bez niego się krztuszę, usycham.
- Lusiu, dziecko musisz coś jeść- mówi Lara wchodząc na werandę.
- Naprawdę nie jestem głodna- szepczę i spuszczam głowę by nie widzieć jej zmartwionego spojrzenia.
- Kwiatuszku - staruszka siada obok mnie i delikatnie chwyta moje zimne dłonie.- musisz coś jeść. Jeśli nie chcesz jeść dla siebie do zrób to dla niego. Wiesz jak strasznie się zmartwi, gdy zobaczy Cię taką wychudzoną. Przecież nie chcesz by się martwił.- jej szare oczy przenikliwie na mnie patrzą a ja po raz kolejny im ulegam. Delikatnie kiwam głową i razem z Larą kieruje się do przytulnej kuchni. Grzecznie siadam za stołem a już po kilku sekundach pojawia się przede mną talerz z lazanią, specjałem kobiety.
- Lara.. - pytam niepewnie i nabieram do ust pierwszy kęs.- jak to się stało, że poznałaś Leona i Federico?
- Oj wiedziałam, że kiedyś o to zapytasz.- mówi a na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech.- Wszystko Ci opowiem ale jedz.- posłusznie biorę do ust kolejny kęs i wyczekująco patrzę na staruszkę.- Już od małego byłam inna niż wszystkie dzieci. Lubiłam przesiadywać sama w lesie, otoczona przyrodą. Zawsze interesowało mnie też zielarstwo. Pewnego dnia, było to chyba po moich siedemnastych urodzinach,gdy poszłam na spacer natknęłam się na  ogromnego rudawego wilka. Od pokoleń w mojej rodzinie przekazywana była legenda o pierwotnym wilku, więc postanowiłam za nim iść. Wtedy zobaczyłam jak się przemienia, no i na moje szczęście lub nie on także mnie zobaczył. No i tak zaczęła się nasza znajomość, musisz jednak wiedzieć, że na początku to Leon podawał się za pierwotnego.- mówi i śmieje się cichutko.- Ciekawie zrobiło się wtedy gdy przybył Federico i dowiedział się, że Leon podaje się za niego. - mimowolnie się uśmiecham. Fede musiał zrobić o to Leonowi niezłą awanturę. - No ale gdy wszystkie niejasności zostały wyjaśnione, ja i Leon zostaliśmy parą. Dogadywaliśmy się bardzo dobrze, ale ja dorastałam, a Leon wciąż był Leonem. I tak wraz z moim starzeniem się nasze relację się zmieniały. Czasami śmiał się, że traktowałam go jak syna, teraz jest dla mnie jak wnuczek i zawsze mówi do mnie babulko.- mówi kręcąc niedowierzająco głową. Ich historia jest taka nietypowa, mimo wszystko kochają się ale jest to miłość jak w rodzinie. powoli wstaję od stołu i myję pusty już talerz. Ponownie opatulam się kocem i wychodzę na werandę, z kuchni dociera do mnie szept Lary, ze wszystko będzie dobrze. Szkoda tylko, że nie mogę w to uwierzyć.
Minął kolejny tydzień a po Federico żadnego śladu życia.Moje wszelkie nadzieje umarły. Każdej nocy płakałam w poduszkę dopóki zmęczona nie zasypiałam a i wtedy nie miałam odpoczynku od męczących mnie myśli. Zawsze budziłam się cała mokra z krzykiem na ustach.Po pewnym czasie stało się to już dla mnie rutyną, puste dni i przepłakane noce. Nie mam po co żyć, nie mam dla kogo żyć. Już kilka razy zdarzyło się, że ostry nóż lądował na mym nadgarstku, lecz po kilku sekundach nie było nawet blizny, a i ból był niewielki. W tym momencie żałowałam że nie zgodziłam się jednak zostać wilkiem, nie musiałabym wtedy opuszczać Federico.
Po raz kolejny budzę się cała spocona, głęboko oddychając opieram głowę o ścianę próbując unormować swoje tętno. wtedy do moich uszu docierają ciche szepty, jakby Lara rozmawiała z kimś w kuchni. Starając się nie robić sobie zbędnych nadziei, ostrożnie by nie upaść wstaje z łóżka i zakładam na siebie szarą bluzę Włocha. W miarę zbliżania się do kuchni szepty staj się coraz wyraźniejsze.
- Lara błagam przestań to piecze!- słyszę stłumiony krzyk Verdasa, na który moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa.
- To trzeba było na siebie uważać. - syczy zdenerwowana staruszka. Całą siłą swojej woli zmuszam nogi by się poruszyły. Po chwili znajduję się już w kuchni, Gdzie widzę Leona z dość sporym przecięciem na ramieniu, które przemywa szarooka.
- O hej Lu!- mówi jak gdyby nigdy nic Verdas szeroko się do mnie uśmiechając.
- Gdzie jest Federico?- pytam szeptem rozglądając się po pokoju. W tym momencie Meksykanin już otwiera usta, ale przeszkadza mu w tym gwałtowne otwarcie drzwi. Spoglądam w tamtą stronę a moje oczy momentalni wypełniają się łzami. Federico nic się nie zmienił, mimo że cały jest teraz dość brudnawy, ma na sobie porozcinane w niektórych miejscach ubrania, a na jego rekach widzę drobne przecięcia wciąż wygląda niesamowicie. Brunet patrzy na mnie swoimi czekoladowymi oczami, a mnie kompletnie wbija w podłogę. Włoch w ułamku sekundy znajduje się przy mnie i mocno przytula do siebie.Splatam swoje dłonie na jego karku i nie potrafiąc się dłużej kontrolować wybucham płaczem.
- Tak bardzo Cie kocham księżniczko.- szepcze i delikatnymi całuskami ściera moje łzy.
- Ja też Cię kocham bardzo,bardzo- opierając się na brunecie staję na palcach i delikatnie muskam jego usta. Włoch jeszcze mocniej przyciąga mnie do siebie i pogłębia nasz pocałunek. Nareszcie czuję, ze mogę spokojnie oddychać i nie sprawia mi to większych kłopotów. Moje życie momentalnie staje się bardziej kolorowe a ja znów chcę żyć. Po dłuższej chwili odrywamy się od siebie. Brunet opiera swoje czoło o moje kpiarsko się przy tym uśmiechając.
- Jacy oni uroczy- mówi szeptem Lara. No tak kompletnie zapomniałam o ich obecności tutaj.
- Taa spędź z nimi jeden dzień to będziesz miała cukrzycę babulko. - wtrąca Leon za co dostaję w głowę od staruszki. Cichutko śmieję się z tej sytuacji, Federico również się śmieje jednak jego wzrok wciąż spoczywa na mnie. Podnosi rękę i koniuszkiem placów przejeżdża po tak zwanym workiem pod okiem. Następnie spuszcza wzrok który ląduje na moich wychudzonych dłoniach. Delikatnie jakby były czymś niebywale kruchym ujmuje je i składa na nich delikatny pocałunek. Z uśmiechem patrząc na pierścionek zaręczynowy. Po chwili bierze mnie na ręce i udaje się do małego pokoiku w którym śpię. Ostrożnie kładzie mnie na łóżku po czym lega obok mnie i mocno do siebie przygarnia.
- Wydaje mi się, czy powinieneś mi coś wyjaśnić. - mówię cichutko wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- I obiecuję, że to zrobię. Ale teraz musisz się wyspać kochanie, strasznie zmizerniałaś i aż boli mnie serce na myśl, że to wszystko przezemnie. - mówi i całuje moje czoło.
- Obiecaj mi, że już nigdy mnie nie zostawisz. - ledwo powstrzymuje łzy czekając na odpowiedź Włocha.
- Obiecuję kruszynko, już nikt nigdy nas nie rozdzieli. Ten czas bez Ciebie był prawdziwą udręką. Nie potrafię bez Ciebie żyć. Kocham Cię.
- Ale ja Ciebie bardziej.  - mówię i wtulona w Włocha zaczynam odpływać.
- Nie byłbym taki pewny. Kolorowych snów Aniołku.

*************************************************
CZEŚĆ KACZUSZKI <3
Dziś krótko bez większych przemyśleń XD
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał :3 


KOCHAM WAS <3
care

niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 27

Ze snu wybudza mnie szarpanie i ciche szepty. Szybko otwieram oczy i patrzę w zdenerwowane czekoladowe tęczówki.
- Fede co się dzieje?- pytam i szybko wstaję z łóżka
- Łowcy się zbliżają i to całe tysiące- mówi wściekle, widać po nim, że jest bardzo zirytowany. Jednak po chwili jego twarz kompletnie się zmienia i maluje się na niej głęboki smutek.- dlatego musisz wyjechać - dodaje cicho, a moje oczy na samą myśl opuszczenia go napełniają się łzami.
- Nigdzie się bez Ciebie nie ruszam!
- Lu, księżniczko nie mamy wyboru. - Włoch podchodzi do mnie i łapie mnie za dłonie. - Nie narażę Cię na takie niebezpieczeństwo. Może i jesteś nieśmiertelna i szybciej się leczysz ale wciąż odczuwasz ból. A ja nie chcę Cię narażać- mówi i mocno przytula mnie do swojego ciała. 
- A ja nie pozwolę tobie narażać swojego życia. Nie będzie walczył z tysiącami łowców sam jeden!- krzyczę i wyrywam się z jego uścisku.- Nigdzie się stąd be Ciebie nie ruszam!- dalej upieram się przy swoim. Mimo nagłej senności nie mam zamiaru dać mu postawić na swoim. Zawroty w mojej głowie nasilają się, a ja nie potrafiąc dłużej ustać, siadam na łóżku. Brunet zbliża się do mnie i ostrożnie bierze na ręce.
- Przepraszam Lu, to dla twojego dobra- szepcze a ja natychmiastowo odpływam.

Z trudnością otwieram oczy, jednakże ból głowy wcale mi tego nie ułatwia. Czuję jak całe moje ciało zesztywniało, a w ustach mam jakiś nieprzyjemny posmak. Po raz kolejny próbuję otworzyć oczy i tym razem udaje mi się to. Jednakże całkowicie nie rozpoznaję pomieszczenia w którym się znajduję. Ciemno brązowe ściany na których wiszą jakieś stare gobeliny. W pokoju znajduje się też łózko na którym aktualnie leżę, stół oraz kilka krzeseł i jakieś dwa stare fotele. Nagle drzwi do pokoju się otwierają, a do środka wchodzi siwa staruszka z jakimś kubkiem w ręku.
- O już się obudziłaś kwiatuszku.- mówi przyjemnym dla uch głosem. - mam tu dla Ciebie coś co pomoże ukoić pragnienie.- siada na krześle obok i wyciąga w moja stronę kubek z jakąś parującą cieczą.
- Kim pani jest?- pytam niepewnie i odsuwam najdalej jak to tylko możliwe.
- A no tak, zapomniałam się przedstawić. Jestem Lara, bardzo stara znajoma Federico i Leona .- mówi i w tym momencie, przypominam sobie o Federico i armii łowców. Ledwo słyszalnie wymawiam jego imię i próbuje się podnieść jednak nie za dobrze mi to wychodzi. - Spokojnie, tylko bez gwałtownych ruchów. Jesteś jeszcze osłabiona. Proszę wypij to, to Ci pomorze. - mówi i po raz kolejny podaje mi parujący kubek. Zrezygnowana wykonuje jej prośbę i napełniam buzie jakąś ziołową herbatą. Po chwili czuję się już znacznie lepiej i ostrożnie siadam na łóżku.
- Co ja tu właściwie robię? I gdzie jestem? A przede wszystkim gdzie jest Federico?- pytam patrząc prosto w szare oczy Lary.
- Jesteśmy w domu w południowych Alpach- mówi a moje oczy robią się dwukrotnie większe. - A reszty powinnaś dowiedzieć się z tego. - podaje mi białą kopertę, na której napisane jest moje imię, po czym słabo się do mnie uśmiechając wychodzi z pokoju. Pełna obaw patrze na kopertę i ostrożnie ja otwieram. Wyjmuję z niej zapisaną kartkę, która pachnie tak samo jak Fede, czyli ten list jest on niego. No tak mogłam się tego spodziewać. Nie zwlekając dłużej rozkładam papier i zagłębiam się w lekturze.

Kochana Lu
Zapewne zastanawiasz się dlaczego zostawiłem Cię u Lary. Odpowiedź jest prosta, nie mogłem narazić Cię na niebezpieczeństwo. Nie wybaczył bym sobie tego, że z mojego powodu stała Ci się jakakolwiek krzywda. Oczywiście z własnej woli byś nie wyjechała, dlatego musiałem podać Ci środki nasenne. Jest mi z tego powodu bardzo wstyd księżniczko, ale nie miałem innego wyjścia. Proszę Cię nie martw się o mnie nie da się mnie zabić, nie odczuwam też bólu. Jest ze mną Leon i kilku innych naszych ,,wyjątkowych" znajomych, więc za niedługo powinno być już po wszystkim. Z każdą sekundą bez Ciebie tęsknie coraz bardziej. Ale obiecuję, że za niedługo znów się spotkamy i już nic nas nie rozdzieli Aniołku. Pamiętaj, że jesteś całym moim światem i kocham Cię nad życie. Zrobię wszystko byśmy spotkali się najszybciej jak to możliwe. 
                                                                                                   Kocham Cię przyszła pani Pasquarelli
                                                                                                                 Twój na wieki Federico

Z każdym słowem w moich oczach pojawia się coraz więcej łez. Mimo jego zapewnień, że wszystko będzie dobrze nie potrafię tak po prostu się nie martwić. Przecież ich jest tylko dwóch pełnokrwistych wilkołaków a reszta to dużo słabsi wilkopodobnii ,którzy powstali przez ugryzienie, a armia łowców liczy kilka tysięcy. Po moich policzkach spływają słone rzeki łez, a wzrok ląduje, na pierścionku zaręczynowym. Wiem, że muszę być dobrej myśli ale po tym co przeżyłam w swoim krótkim życiu, tak trudno szukać pozytywów. Zupełnie inaczej niż gdy jest ze mną Federico, tak jakby z naszym rozstaniem wziął ze sobą cała radość jaka spotkała mnie w życiu. Bez niego moje życie po prostu nie ma sensu. Ale przecież obiecał mi ze wróci i tej myśli muszę się trzymać za każdą cenę. Wciąż osłabiona, po środkach nasennych podanych przez mojego narzeczonego, wstaję z łóżka i postanawiam znaleźć łazienkę by się wykąpać. Wtedy zauważam czarną torbę należącą do Włocha. Podchodzę do niej i rozpinam zamek. Moim oczom ukazują się ubrania zarówno moje jak i Pasquarelliego. Podnoszę jego czarną bluzę i napawam się jego zapachem. Już tak bardzo mi go brakuje, ten czas bez niego będzie dla mnie udręką. Zabierając najpotrzebniejsze mi produkty do kąpieli, wychodzę z pokoju w poszukiwaniu Lary. Znajduję ją w przytulnej kuchni gdzie krząta się przy garnkach.
- Przepraszam.- mówię cichutko, nie chcąc robić jej kłopotu. Staruszka odwraca się do mnie i obdarowuje mnie pełnym miłości uśmiechem. Właśnie tak mogłaby wyglądać moja wymarzona babcia.- Jest tu gdzieś łazienka?
- Oczywiście, że tak słoneczko. Drzwi zaraz obok, te po prawej. - mówi wskazując mi kierunek.
- Dziękuje, emmm Lara skąd tak właściwie znasz Federico i Leona?- pytam niepewnie
-  Jak mniemam Federico opowiedział Ci historię swojego życia?- pyta, a ja kiwam głowa na tak.- Jestem potomkinią szamana, który go wychowywał wraz z wilkami. A Leona poznałam przez przypadek gdy jeszcze byłam młoda. - mówi i uśmiechając się kiwa głową.- Ja i Verdas byliśmy parą- mówi a mi aż szczęka opada ze zdziwienia. Skoro ona i Leon byli zakochanie czemu nie uczynił z niej nieśmiertelnej? I skoro to jest jego była czy jeszcze darzy ją jakimkolwiek uczuciem. Mam nadzieję, że nie bo wtedy wyszło by na to, że okłamuje Violette. Chociaż i tak ją okłamuje, no ale jednak uparcie twierdzi, że ja kocha.- Ale spokojnie, Leon tak naprawdę nigdy mnie nie kochał był tylko zauroczony. A i tak nasza miłość, nie trwała by wiecznie. Nigdy nie chciałam być nieśmiertelna. W przeciwieństwie do Ciebie, bardzo się cieszę, że Fede nareszcie znalazł swoją księżniczkę- mówi i spogląda na moją dłoń na której widnieje pierścionek zaręczynowy. Na samo wspomnienie o brunecie moje oczy zachodzą łzami. By nie rozpłakać się przy Larze, wycofuję się do łazienki.

*************************************************************
WITAJCIE KACZUSZKI!
Care nareszcie powróciła XD Na początku chciałabym was serdecznie przeprosić za ta długą nieobecność :( komputera nie miało być tylko przez kilka dni, no a nie m go już baaardzo długo. Innymi słowy panom z serwisu nieźle się dostanie jak go już naprawią -.- Na szczęście udało mi się załatwić zastępczy ale muli jak cholera :c
No ale czego nie zrobię dla moich Kaczuszek <3

Osobiście jestem załamana swoją postawą ponieważ już od dłuższego czasu nic nie napisałam :c Nie chodzi tu o brak weny, bo ona wciąż we mnie jest, jest to spowodowane głównie szkołą i pewnym wyjątkowym kimś <3 No co będę owijać w bawełnę XD jestem po uszy zakochana i to z wzajemnością <3 Można powiedzieć, że znalazłam swojego idealnego księcia z bajki  <3  Który jest tak samo kochany jak Federico w moim opowiadaniu <3 Wiem na pewno was to nie interesuje ale musiałam to powiedzieć na głos :3

I ŻYCZĘ KAŻDEJ MOJEJ CZYTELNICZCE BY I ONA ZNALAZŁA SWOJEGO IDEALNEGO KSIĘCIA <3 A CZYTELNIKOM (o ile jakiś  chłopak to czyta, niech napisze w komentarzu) BY BYLI WŁAŚNIE TAKIMI KSIĘCIAMI (bo podobno to bardzo fajne uczucie :3 )

No to chyba wszystko XD

KOCHAM WAS MOCNO!!!!
care


niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 26

Ze snu wybudzają mnie delikatne muśnięcia na szyi i lewym ramieniu. Powoli otwieram oczy i mimowolnie delikatnie się uśmiecham. Dłoń bruneta wślizguje się pod materiał czarnego T-shirtu, który mam na sobie i obejmując mnie w tali przyciąga do siebie, tak że nasze klatki piersiowe się zderzają.
- Przepraszam za obudzenie księżniczko- szepcze po czym przygryza płatek mojego ucha.
- Uważaj bo jeszcze uwierzę, że wcale nie miałeś tego w planach- mówię odwracając się do niego twarzą.
- Nie przeczę- Włoch zbliża swoje usta do moich i przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze. Przykładam swoją drobną dłoń do jego ciepłego policzka i złośliwie się uśmiecham.
- Wiesz na co mam ochotę?- szepczę. Brunet styka nasze nosy razem i mocniej do siebie przyciąga. - Na prysznic- mówię i szybciutko wchodzę do łazienki zostawiając oszołomionego Pasquarelliego w łóżku. Zdejmuję z siebie bieliznę i wchodzę pod obszerny prysznic. Ciepłe kropelki wody spływają po moim ciele całkowicie rozluźniają mnie ze stresu ostatnich dni. Wtedy słyszę odsuwanie drzwi od kabiny a zaraz potem moje ciało przylega do rozgrzanego ciała bruneta.
- Nie ładnie tak uciekać z łóżka panno Ferro- warczy cichutko po czym zaczyna całować moją szyję, jego dłonie błądzą po moim ciele by po chwili wylądować na podbrzuszu.
- Jednakże nie żałuję panie Pasquarelli -mówię wzdychając coraz głośniej.

Zdenerwowana już od kilku minut męczę się z wysuszeniem swoich włosów, do tego jestem jeszcze rozpraszana przez stojącego za mną Włocha, który zamiast grzecznie się powycierać woli doprowadzać mnie do szaleństwa.
- Fede naprawdę nie pomagasz mi- warczę cicho- Jeszcze Ci mało?
- Księżniczko, mi nigdy nie będzie wystarczająco.- mówi po czym odwraca mnie do siebie i delikatnie muska moje usta. Mimo całej swojej wolnej woli nie potrafię jednak oprzeć się ustom Pasquarelliego i zawiedziona sobą oddaje pocałunek. Federico mocniej obejmuje mnie w pasie i sadza na blacie umywalki kontynuując pocałunek. Wtedy jednak rozlega się ciche burczenie, dochodzące z mojego brzucha. Zawstydzona momentalnie się czerwienie, a Fede tylko cichutko się śmieje. - Ale najpierw zjemy coś dobrego- stwierdza i ściąga mnie z blatu. Razem z moim cudownym chłopakiem wchodzimy do mojego pokoju i ubieramy się, by po chwili być już w kuchni.
- Co ty na jajecznicę?- pyta na co ochoczo kiwam głową. - To ja się tym zajmę a ty możesz pokroić pomidora.
- Niech będzie - wzdycham i wyjmuje kilka pomidorów z lodówki. Następnie biorę deskę do krojenia i nóż. Odsuwam się by zrobić miejsce krzątającemu się Włochowi. Ostrożnie kroję pomidory, jednak moją uwagę odwraca gotujący Fede. Wciąż jestem pod wrażeniem jego zdolności kulinarnych, ale w sumie co się dziwić gotuje już od jakiś dwóch tysięcy lat. Wtedy czuję jak zimny metal spotyka się z moim palcem.-Cholera - syczę i patrzę na zranione miejsce, które w jednym momencie się zrasta.
- Co się stało?- pyta ze zmartwiona miną Włoch.
- Chyba mam halucynacje.- szepcze ledwo słyszalnie. To niemożliwe, żebym tak szybko się uzdrowiła. Wtedy do głowy wpada mi naprawdę głupi pomysł by to sprawdzić. Zanim Fede zdążył zareagować ponownie biorę do ręki nóż i przejeżdżam po opuszku palca. Który momentalnie się zrasta. - Czy ty to widziałeś?- pytam odwracając się w stronę bruneta.
- Tak kochanie. - mówi i wyjmuje mi ostre narzędzie z dłoni.- Ale już nigdy tego nie rób! - mówi i zdenerwowany przytula mnie mocno. Twierdząco kiwam głową i wtulam się w jego klatkę piersiową. - Widać księżyc podarował Ci jeszcze szybsze uzdrawianie. Będę musiał mu za to podziękować- szepcze i całuje czubek mojej głowy.

- Federico daleko jeszcze?- pytam już chyba po raz setny. Włoch już od kilku dni próbował mnie wyciągnąć na spacer ale ja wciąż odmawiałam wykręcając się zmęczeniem. Dziś jednak mu uległam i teraz nie było już odwrotu. Od kilkunastu minut niesie mnie na rękach a oczy przewiązał mi jakąś apaszką.
- Już naprawdę niedaleko.- mówi, ostatnio zauważyłam, że zrobił się bardziej zamyślony, szczerze trochę mnie to martwi, ale może to tylko moje wyobrażenie. Wtedy czuję z powrotem grunt pod nogami a z moich oczu opada opaska. Wtedy dostrzegam tak dobrze znaną mi polane, na którą zawsze chodziłam z tatą. I tu też zginą mój ojciec. Mimowolnie moje oczy napełniają się łzami, powoli staram się wycofać do tyłu ale uniemożliwia mi to brunet stojący za mną.
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?- pytam ledwo słyszalnie.
- Ponieważ to tu po raz pierwszy się spotkaliśmy. - chłopak obejmuje mnie w tali i kładzie głowę na mym ramieniu tak by usta były zaraz przy uchu.- To tu nasze życia przewróciły się o góry nogami. I oboje doskonale wiemy, że teraz nie możemy już bez siebie żyć. Dlatego wydaje mi się, że to dobre miejsce by to zrobić.- szepce i odwraca mnie do siebie przodem.
- Zrobić co?- pytam niepewnie.
- Lu, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Kruszynko obróciłaś mój świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie potrafię już być żyć bez ciebie. Pragnę Cię chronić i uszczęśliwiać. Chcę spędzić z tobą wieczność. - Włoch wyjmuje z kieszeni małe czerwone pudełeczko, a następnie klęka przede mną.- Ludmilo Ferro czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, pozwolisz o siebie dbać i uszczęśliwiać. Ludmilo czy zostaniesz moja żoną?- pyta otwierając pudełeczko, gdzie znajduje się pierścionek z czarnym diamentem. Mimowolnie moje oczy zachodzą łzami i tym razem nie staram się ich hamować.
- Tak- szepcze a po chwili znajduje się już w jego ramionach. Federico ostrożnie ujmuje moją dłoń i nasuwa na mój palec pierścionek z, jak na moje oko, białego złota. Pierścionek idealnie pasuje do medalionu. Pewnie patrzę w jego czekoladowe oczy.
-Kocham Cię- szepczę
- Kocham Cię przyszła pani Pasquarelli- mówi i namiętnie wpija mi się w usta.

- Od jak dawna to planowałeś? - pytam spoglądając na nasze splecione dłonie. Jego druga dłoń delikatnie gładzi moje nagie udo, doprowadzając moje zmysły do szaleństwa.
- Tak naprawdę czekałem na to od ponad dwóch tysięcy lat. Pierścionka zacząłem szukać gdy tylko dowiedziałem się, że się urodziłaś . A od kilku dni próbowałem wyciągnąć Cię na spacer.- mówi i delikatnie muska moją dolną wargę.
- I udało Ci się mnie zaskoczyć- mówię po czym mocniej przytulam się do jego nagiego torsu.
- Nie spodziewałaś się tego? Nie miałaś nawet malutkich podejrzeń?
- Nie no myślałam, że może kiedyś tam w przyszłości mi się oświadczysz. Ale nie wiedziałam, że tak szybko. - tłumaczę i zaczynam rysować palcem po jego klatce piersiowej różne wzorki.
- Mam już dwa tysiące sześćset lat najwyższy czas się ustatkować- mówi śmiejąc się cichutko.
- A ja dopiero dziewiętnaście, to chyba troszkę za wcześnie na ślub. - mówię cichutko i za wszelką cenę unikam jego spojrzenia. Nie czuję się gotowa na małżeństwo, to nie takie łatwe jak się wydaje.
- Nic się nie martw księżniczko, weźmiemy ślub dopiero gdy będziesz gotowa. Nie ma się co śpieszyć, mamy całą wieczność.  - szepcze i całuje moje czoło.
- Fedi chciał byś mieć kiedyś dzieci?
- Z tobą, jak najbardziej. Wyobraź sobie takiego małego przystojniaka z blond loczkami i czekoladowymi oczami. - mówi i uśmiecha się szeroko- Albo taką małą ślicznotkę z brązowymi włosami i bursztynowymi oczami. Ale ja jednak myślę że to będzie chłopczyk.
- A skąd ta pewność? - pytam spoglądając w jego oczy.
- Taki dar. - mówi muskając moje usta- poza tym to i tak zależy ode mnie- uśmiecha się kpiarsko i mruga do mnie porozumiewawczo.

************************************************
Siemaneczko Kaczuszki <3
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał :3
Chciałabym też powiedzieć, ze następny pojawi się dopiero za dwa tygodnie :c Jest to spowodowane złośliwością rzeczy martwych :( mój komputer po prostu już ledwo chodzi i jedzie na generalne czyszczenie :/
Także nie będę mogła skomentować waszych blogów ale obiecuję wszystko nadrobić :3
A i Potworku spokojnie na gmailu będę XD

KOCHAM WAS MOCNO
care


niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 25

Lekko przyćmiona otwieram oczy jedyne co widzę to wszech ogarniającą mnie biel. Błagam niech to nie będzie niebo i zaraz wyskoczy mi tu jakiś święty z przywitaniem. Ja nie mogłam umrzeć. A co z Federico ja muszę do niego wrócić, nie mogę żyć bez niego. A no tak przecież ja nie żyję. Powoli podnoszę się z pozycji leżącej i rozglądam wśród białej nicości.
- Jest tu ktoś?- Krzyczę najgłośniej jak potrafię- ja muszę wrócić na ziemię. Nie mogę zostawić Fede samego!- po chwili przed moimi oczami ukazuje się mały świetlisty promień który bardzo szybko rośnie. Po chwili wyłania się z niego postarzała męska sylwetka. Mężczyzna ma bardzo jasną cerę, siwe włosy i brodę a na siebie zarzuconą białą szatę.- Kim jesteś?- pytam cicho i cofam się o kilka kroków o tyłu.
- Nie bój się mnie dziecko, jestem księżycem.- odpowiada a moje oczy robią się dwa razy większe.Księżyc wygląda jak dziadziuś? Nie tego się spodziewałam. - Wypraszam sobie dziadziusia, jestem dojrzałym mężczyzną- mówi robiąc oburzona minę.- I tak poprzedzając twoje pytanie umiem czytać w myślach.- uśmiecham się przepraszająco.
- Czyli wie pan, księżyc, pan dlaczego tu jestem.
- Oczywiście, że wiem dziecko. I doskonale też wiem że nie chcesz zmieniać się w wilka, ale robisz to by być z Federico już na wieki. I spłacić dług twoich przodków.
- Wiec widzi pan, że nie mam innej opcji.- mówię smutno i ocieram samotną łzę spływającą po moim policzku.
- Perełko- księżyc podchodzi do mnie i łapie mnie za ręce. - nigdy nie mówiłem, że musisz zmienić się w wilka.
- Co?- zdziwiona spoglądam na niego.
- Pozwól, ze wszystko Ci wytłumaczę. Po tym gdy Federico obronił Neapol nawiedziła mnie pewna wizja. Federico wraz z przepiękną blondynką  na szkolnym balu. Wiedziałem, że będzie ona potomkinią wodza i by Federico nie przegapił spotkania z nią wymyśliłem tą zapłatę. To nie miała być pierwsza lepsza z rodu, to miałaś być ty i to na Ciebie miał czekać ponad dwa tysiące lat. Powiedziałem wtedy, że jej zapłatą będzie spędzenie z nim wieczności bo wiedziałem, że do szaleństwa się w sobie zakochacie. Musisz wiedzieć, że Federico jest dla mnie jak syn i pragnę jego szczęścia. A prawda jest taka, że oboje beż siebie nie potraficie być szczęśliwi. A ty nie będziesz szczęśliwa będąc niepokonanym wilkiem, lubisz być tą niepozorną księżniczką, jak to mówi Fede, która potrzebuje swego księcia obok. Ten głupek też tego nie chce, choć nigdy nie powie tego na głos, boi się, że nie będzie Ci wtedy potrzebny, a on musi mieć kogoś kogo mógłby chronić. Nie zniszczę waszego szczęścia.
- Ale jeśli nie będę wilkiem, będę się starzeć i w końcu umrę.
- Nie jeśli uczynię Cie nieśmiertelną- mówi i uśmiecha się do mnie porozumiewawczo
- To tak się da?
- Jestem wszech potężny co to dla mnie. Posłuchaj mnie uważnie za niedługo wrócisz do swojego ciała i będziesz musiała się zmienić ten jeden jedyny raz. Będziesz po tym bardzo słaba bo będzie trwało to tylko kilka sekund ale nic się nie martw to przejdzie. Jesteś gotowa?- pewnie patrzę na księżyc i nieśmiało się uśmiecham.
- Tak jestem i dziękuję.
- Nie ma za co córciu- mówi po czym szeroko się uśmiechając pochłania go biel która ponownie uderza i we mnie.
 Zwijając się z bólu delikatnie otwieram oczy i niedaleko widzę wciąż zszokowanych Leona i Federico. Dopiero wtedy przypominam sobie,że przez kilka sekund będę wilkiem. Ponownie czuje okropne skurcze w całym ciele i uświadamiam sobie, że zbliża się moja przemiana. Wtedy przypominam sobie, że po przemianie będę naga. Przerażona patrzę na Leona i ruchem głowy nakazuje mu stąd iść. Ten jednak nie za bardzo chyba rozumie, patrzę wtedy na bruneta błagalnym spojrzeniem. On jednak rozumie mnie bez słów. Szybko tłumaczy coś Leonowi, a ten od razu się oddala. Wtedy czuje paraliżujący ból i mimowolnie opadam na ziemie, kątem oka dostrzegam podbiegającego do mnie Federico. Następnie jedyne co widzę to ciemność.

Cała obolała otwieram oczy i odkrywam, że jestem w swoim pokoju. Ostrożnie podnoszę się do pozycji siedzącej i odsuwam z siebie kołdrę. Widocznie Federico mnie ubrał bo mam na sobie bieliznę i jego koszulkę, a wczoraj po tej nieszczęsnej przemianie byłam przecież naga. Powoli wstaję z łóżka i opatulając się puszystym szarym kocem, postanawiam poszukać Federico. Schodzę po schodach do salonu i wtedy z kuchni wychodzi Fede wraz z Leonem, który trzyma w dłoniach talerz z jakimś jedzeniem, które wcina.
- Ludmiś- szepcze brunet a ja już po chwili znajduję się w jego objęciach. Z moich oczu mimowolnie wypływają łzy.
- Kocham Cię Fede- szepcze mocząc koszule Włocha łzami.
- Ja też Cie kocham księżniczko, najbardziej na świecie- mówi po czym składa na moich spierzchniętych ustach delikatne muśnięcie.
- Witamy wśród żywych- mówi Verdas i szeroko się do mnie uśmiecha.
- Chcesz coś do picia, jedzenia?- pyta Pasquarelli i ostrożnie kładzie mnie na kanapie
- Coś do picia- mówię cichutko, chłopak nachyla się nade mną i delikatnie całuje moje czoło.
- Za chwilkę wracam- mówi i szybko znika w kuchni. Mój wzrok kieruje się na siedzącego naprzeciwko Leona, który pałaszuje zawartość swojego talerza.
- Jak długo.. spałam?
- Coś okołu dwudziestu godzin, Fede odchodził już od zmysłów. Swoją drogą mnie też nieźle przestraszyłaś..- mówi i widać po nim, że chce coś jeszcze dodać ale przeszkadza mu w tym Włoch który wchodzi do salonu z fioletowym kubkiem w ręce. Odkłada naczynie na stół i siada przy mnie. Podaje mi kubek z malinowa herbatą i obejmuje mnie ramieniem.
- Lu o tam się właściwie stało?- pyta z troską, a ja spoglądam mu w oczy i głęboko wzdycham.
- To dość dziwna i skomplikowana historia...

- Czyli nie jesteś wilkiem ale jesteś nieśmiertelna?- pyta dla pewności Leon a ja tylko delikatnie kiwam głową- Czyli nie musimy uczyć Cię kontroli nad przemianami co oznacza, że mogę już wracać do Vils. Idę się pakować - mówi i szybko wbiega po schodach, zostawiając mnie i Federico samych w salonie.
- Przepraszam Fede- szepczę cichutko i spuszczam głowę.
- Za co mnie przepraszasz?- pyta zdziwiony, po czym lekko podnosi mój podbródek tak bym na niego spojrzała.
- Przez własny egoizm, nie jestem wilkiem. I dalej jestem bezbronna. Nie chcę Cię obciążać jeszcze ciągłym chronieniem mnie.
- Księżniczko- brunat delikatnie muska moje usta.- nawet nie wiesz jak się cieszę, że wciąż jesteś moją kruchutką, bezbronną Lu, która potrzebuje mojej ochrony. Nawet nie wiesz jak ważne dla mnie jest zapewnienie Ci bezpieczeństwa. Kocham Cie Aniołku.
- Ja Ciebie też.
- Ty mnie też co? - pyta delikatnie się uśmiechając.
- Kocham Cię- mówię i siadając mu na kolanach. Włoch przyciąga mnie do siebie mocniej i zamyka w silnych ramionach. Mimowolnie moja głowa opada na jego tors a oczy aż same się kleją.
- Widzę, że ktoś tu się jeszcze nie wyspał- jakby na potwierdzenie jego słów ziewam i zamykam oczy. Po chwili czuje jak się unoszę, zdezorientowana otwieram oczy. Okazuje się, że to Fede po prostu zanosi mnie do łóżka.
- Zostaniesz ze mną?- pytam cichutko.
- Na zawsze kochanie- szepcze i składa całuska na moim czole.

****************************************
CZEŚĆ KACZUSZKI <3
 I co zdziwieni? Przyznać się ktokolwiek obstawiał, że Lu nie zostanie wilkiem? :3
W każdym bądź razie mam nadzieję, że was zaskoczyłam <3

Jak wiecie dziś jest ostatnie show z Violetta Live ale nie powinniśmy się z tego powodu smucić. To jest po prostu nowy początek dla nas i obsady. A Violetta już na zawsze zostanie w sercach milionów ludzi z całego świata. Dopóki będzie w naszych sercach nasza fioletowa przygoda wciąż trwa <3

KOCHAM WAS MOCNO <3
care


niedziela, 25 października 2015

Rozdział 24

Rok szkolny zakończył się tydzień temu, a ja, oczywiście razem z Federico, już od sześciu dni jesteśmy w Neapolu. Włoch przygotowuje miejsce do mojej przemiany, a ja biegam do prawników i notariuszy. Wczoraj sprzedałam firmę taty, kupił ją oczywiście Ramallo, współpracownik mojego taty, który od śmierci mojej mamy i tak się nią zajmował. Jutro ma przylecieć Leon by razem z Fede pilnować całej przemiany. Musimy zrobić to jak najszybciej by Violetta nawet nie dowiedziała się, że jej chłopak, tak Vils i Leon w końcu są razem, wyleciał do Włoch. Szczerze boję się tej przemiany i od dłuższego czasu targają mną sprzeczne emocje. Nie widzę siebie jako wilka, nie chcę być niezwyciężona, silna. Odpowiada mi bycie bezbronną istotą, która zawsze może liczyć na ratunek swojego księcia. Czuję wtedy, że mu zależy, że zawsze jest blisko. Z drugiej jednak strony chcę spędzić z nim całą wieczność i nie chcę być dla niego jakimkolwiek obciążeniem. Do tego dochodzi jeszcze dług moich przodków który tylko tak mogę spłacić. Więc nie mam wyjścia muszę to zrobić i liczyć się z konsekwencjami ale moje serce tak bardzo się przeciwko temu buntuje.
- Jak się czujesz?- słyszę za sobą ten idealny głos. Odwracam głowę i widzę bruneta, który  puchatym kocem w ręku wchodzi na patio z tyłu mojej willi.
- Gdybym to sama wiedziała.- wzdycham ciężko. Pasquarelli podchodzi do mnie i otula nas oboje kocem. Opieram głowę na jego ramieniu, a on daje mi całuska w czubek głowy.- Boję się...- szepczę a moje oczy zachodzą łzami.
- Nic się nie martw kruszynko, razem z Leonem zapewnimy...
- Nie tego się boję.- przerywam mu- boję się, że po mojej przemianie, tak bardzo się zmienię, że.. że przestaniesz mnie kochać- wyznaję cichutko.
- Lu skarbie to niemożliwe - mówi i unosi mój podbródek tak bym na niego spojrzała- dalej będziesz moją kochaną księżniczką. Niezdarna, uroczą, tak łatwo się denerwującą i słodko się rumieniącą księżniczką, po prostu będziesz już mniej krucha. A ja zawsze będę Cie kochał.- zapewnia i mocno mnie do siebie przytula.
- Ja tez Cię kocham, już na zawsze.
- Na zawsze- powtarza po mnie jak echo i delikatnie muska moje wargi. Odwzajemniam pocałunek i splatam dłonie na jego karku. Jego ręce wchodzą pod moja cienką bluzeczkę i spoczywają na biodrach. Kciukiem delikatne drażni mój pępek, a jego usta przenoszą się na moją szyję, Zagryzam wargi by powstrzymać głuche jęki wydobywające się z moich ust. Swoje dłonie przenoszę na jego twardy tors i powoli rozpinam guziki białej koszuli, jednakże szybko tracę cierpliwość i ostatnie części zapięcia po prostu rozrywam. Federico przenosi wtedy swoje usta do mojego ucha i cichutko warczy co jeszcze bardziej mnie podnieca. Włoch ponownie łączy nasze usta razem i łapiąc mnie za pośladki podnosi do góry. Oplatam jego biodra swoimi nogami i resztkami zdrowego rozsądku rejestruję jak wchodzi do domu i kieruje się w stronę mojej lub może już naszej sypialni. Gdy tylko przekracza próg zwinnie wydostaje się z jego objęć i łac za rękę popycham w stronę łóżka. Siadam na nim okrakiem i łącze nasze usta w namiętnym pocałunku pełnym pasji. Brunet nie próżnując rozrywa moją bluzkę, cholera a tak ją lubiłam, następne idą spodnie, jednak to nie ma już dla mnie większego znaczenia. Przesuwam swoje usta na jego żuchwę i po chwili znajdują się już na szyi Włocha. Zostawiam tak mały czerwony ślad, który za chwile i tak zniknie. Moje usta delikatnie muskają jego obojczyk by po chwili kierować się po mostku w dół. Wtedy czuje stanowcze pociągnięcie do góry i po chwili to ja znajduję się pod nim.
- Jeżeli mamy się tak bawić księżniczko to ja góruje- szepce i z lekką brutalnością wpija się w moje usta.

Powoli otwieram zaspane oczy i zostaję oślepiona przez wschodzące słońce. Szybko przykrywam głowę kołdrą i obracam się na drugi bok. Wtedy czuję jak uderzam głową  w coś twardego.
- Jeśli Cię wczoraj nie zaspokoiłem wystarczy powiedzieć nie musisz mnie od razu bić.- słyszę głos Federico i  minimalnie otwieram oczy, by od razu napotkać te cudne czekoladowe tęczówki.
- Przepraszam, to nie chcący- mówię i wtulam się w jego tors ponownie zamykając oczy.
- Widzę, ze ktoś tu wciąż jest zmęczony.
- Ciekawe czyja to wina- mamroczę. Po chwili jednak otwieram oczy i zbliżając się do bruneta delikatnie muskam jego wargi. - Obiecaj mi, że będzie już tak zawsze, że zawsze będę się budzić obok Ciebie i będę mogła słuchać bicia twojego serca wiedząc, że jest w nim miejsce tylko dla mnie.
- Nie mogę Ci tego obiecać księżniczko. Bo obiecałem sobie, że będę robił wszystko by było jeszcze lepiej, bym mógł spędzić z tobą wieczność, zasypiać i budzić się przy tobie. A moje serce w całości należy do Ciebie.- szepcze po czym łączy nasze usta w pocałunku pełnym nieograniczonej miłości.

- To co mam zrobić?- pytam wtulona w tors Federico by jeszcze choć na chwilkę być bliżej niego jako prawdziwa ja.
- Wejść do tego okręgu i czekać aż księżyc zajmie się resztą. - tłumaczy Verdas i delikatnie się do mnie uśmiecha. Odkąd tylko wyszliśmy z mojego domu Federico nie odezwał się ani słowem. Przytula mnie tylko do siebie i co kilka minut delikatnie całuje moje policzki, nosek lub czoło. Nie musi nic mówić doskonale wiem, że on także boi się tej przemiany. Z całych sił staram si powstrzymywać łzy i całkiem nieźle mi to wychodzi. Po kilku minutach ciszy za  ściany lasu wyłania się ogromna srebrna tarcza księżyca. Mimowolnie mocniej przywieram do bruneta.
- Już czas Lu- szepcze Meksykanin, patrzę na chłopaka mojej kuzynki który posyła mi tylko delikatny uśmiech a następnie spogląda na swojego przyjaciela z troską wypisaną na twarzy. Delikatnie wyswobadzam się z objęć ukochanego i niepewnie podchodzę do wyznaczonego kręgu. Wtedy czuję dotyk na nadgarstku i momentalnie zostaje odwrócona w stronę Federico.
- Pamiętaj, że Cię kocham już na zawsze- szepcze po czym wpija się w moje wargi.
- Ja też Cię kocham- mówię gdy odrywany się od siebie- I nic nigdy tego nie zmieni- moje oczy mimowolnie zachodzą łzami a ja pewnie przekraczam linię kręgu. Spoglądam raz jeszcze na stojących nieopodal chłopaków.  Wtedy Fede bezgłośnie porusza ustami, a ja bez problemu z ruchu jego warg odczytuję tak ważne dla mnie zdanie "sel il mio Angelo". Posyłam mu delikatny uśmiech i niepewnie patrze w stronę księżyca. Wtedy uderza we mnie snop światła a jedyne co widzą moje oczy to wszech ogarniającą mnie biel.

******************************************************
CZEŚĆ KACZUSZKI <3
Ja nie będę się wypowiadać na temat tego u góry XD
Pozostawię to wam :3
 care