niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 28

Trzy tygodnie, dwadzieścia jeden dni, pięćset cztery godziny, trzydzieści tysięcy dwieście-czterdzieści minut, milion osiemset-czternaście tysięcy czterysta sekund właśnie od tego czasu moje życie przestało mieć jakikolwiek sens. Przez trzy tygodnie nie otrzymałam, żadnego znaku życia od Federico. Mimo iż wiem, że nie można go zabić nie potrafię się o niego nie martwić. Każda sekunda ciągnie się jak stulecie, a każdy oddech rani moje płuca i powoduje kolejną fale łez. Mój cały organizm się rozpada i nie potrafi już poprawnie funkcjonować. Każdy dzień spędzam tak samo, ubrana w  jego bluzę, na której wciąż utrzymuje się zapach jego perfum, owinięta puchatym kocem na werandzie domku Lary. Gdzie czekam na jego powrót i co wieczór czuję jeszcze większy ból w sercu. W nocy jeśli już śpię zawsze śni mi się on. Wtedy jest przy mnie, mogę wtulić się w jego ciepły tors, poczuć jego aksamitne wargi na swoich, usłyszeć jego głos, i spojrzeć w czekoladowe oczy. Mimo iż z początku starałam się być optymistką już po kilku pierwszych dniach się załamałam. Jem prawie tyle co nic, tylko to co wmusi mi Lara. Muszę przyznać, że naprawdę polubiłam tą staruszkę. Nie chcę sprawiać jej problemów ale po prostu nie mogę przestać się martwić i tęsknić. To zawiera całą moją przestrzeń w mózgu. Nie myśleć o Federico to jakbym przestała oddychać, bo przecież nie da się oddychać bez powietrza. A Fede jest właśnie moim powietrzem, bez niego się krztuszę, usycham.
- Lusiu, dziecko musisz coś jeść- mówi Lara wchodząc na werandę.
- Naprawdę nie jestem głodna- szepczę i spuszczam głowę by nie widzieć jej zmartwionego spojrzenia.
- Kwiatuszku - staruszka siada obok mnie i delikatnie chwyta moje zimne dłonie.- musisz coś jeść. Jeśli nie chcesz jeść dla siebie do zrób to dla niego. Wiesz jak strasznie się zmartwi, gdy zobaczy Cię taką wychudzoną. Przecież nie chcesz by się martwił.- jej szare oczy przenikliwie na mnie patrzą a ja po raz kolejny im ulegam. Delikatnie kiwam głową i razem z Larą kieruje się do przytulnej kuchni. Grzecznie siadam za stołem a już po kilku sekundach pojawia się przede mną talerz z lazanią, specjałem kobiety.
- Lara.. - pytam niepewnie i nabieram do ust pierwszy kęs.- jak to się stało, że poznałaś Leona i Federico?
- Oj wiedziałam, że kiedyś o to zapytasz.- mówi a na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech.- Wszystko Ci opowiem ale jedz.- posłusznie biorę do ust kolejny kęs i wyczekująco patrzę na staruszkę.- Już od małego byłam inna niż wszystkie dzieci. Lubiłam przesiadywać sama w lesie, otoczona przyrodą. Zawsze interesowało mnie też zielarstwo. Pewnego dnia, było to chyba po moich siedemnastych urodzinach,gdy poszłam na spacer natknęłam się na  ogromnego rudawego wilka. Od pokoleń w mojej rodzinie przekazywana była legenda o pierwotnym wilku, więc postanowiłam za nim iść. Wtedy zobaczyłam jak się przemienia, no i na moje szczęście lub nie on także mnie zobaczył. No i tak zaczęła się nasza znajomość, musisz jednak wiedzieć, że na początku to Leon podawał się za pierwotnego.- mówi i śmieje się cichutko.- Ciekawie zrobiło się wtedy gdy przybył Federico i dowiedział się, że Leon podaje się za niego. - mimowolnie się uśmiecham. Fede musiał zrobić o to Leonowi niezłą awanturę. - No ale gdy wszystkie niejasności zostały wyjaśnione, ja i Leon zostaliśmy parą. Dogadywaliśmy się bardzo dobrze, ale ja dorastałam, a Leon wciąż był Leonem. I tak wraz z moim starzeniem się nasze relację się zmieniały. Czasami śmiał się, że traktowałam go jak syna, teraz jest dla mnie jak wnuczek i zawsze mówi do mnie babulko.- mówi kręcąc niedowierzająco głową. Ich historia jest taka nietypowa, mimo wszystko kochają się ale jest to miłość jak w rodzinie. powoli wstaję od stołu i myję pusty już talerz. Ponownie opatulam się kocem i wychodzę na werandę, z kuchni dociera do mnie szept Lary, ze wszystko będzie dobrze. Szkoda tylko, że nie mogę w to uwierzyć.
Minął kolejny tydzień a po Federico żadnego śladu życia.Moje wszelkie nadzieje umarły. Każdej nocy płakałam w poduszkę dopóki zmęczona nie zasypiałam a i wtedy nie miałam odpoczynku od męczących mnie myśli. Zawsze budziłam się cała mokra z krzykiem na ustach.Po pewnym czasie stało się to już dla mnie rutyną, puste dni i przepłakane noce. Nie mam po co żyć, nie mam dla kogo żyć. Już kilka razy zdarzyło się, że ostry nóż lądował na mym nadgarstku, lecz po kilku sekundach nie było nawet blizny, a i ból był niewielki. W tym momencie żałowałam że nie zgodziłam się jednak zostać wilkiem, nie musiałabym wtedy opuszczać Federico.
Po raz kolejny budzę się cała spocona, głęboko oddychając opieram głowę o ścianę próbując unormować swoje tętno. wtedy do moich uszu docierają ciche szepty, jakby Lara rozmawiała z kimś w kuchni. Starając się nie robić sobie zbędnych nadziei, ostrożnie by nie upaść wstaje z łóżka i zakładam na siebie szarą bluzę Włocha. W miarę zbliżania się do kuchni szepty staj się coraz wyraźniejsze.
- Lara błagam przestań to piecze!- słyszę stłumiony krzyk Verdasa, na który moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa.
- To trzeba było na siebie uważać. - syczy zdenerwowana staruszka. Całą siłą swojej woli zmuszam nogi by się poruszyły. Po chwili znajduję się już w kuchni, Gdzie widzę Leona z dość sporym przecięciem na ramieniu, które przemywa szarooka.
- O hej Lu!- mówi jak gdyby nigdy nic Verdas szeroko się do mnie uśmiechając.
- Gdzie jest Federico?- pytam szeptem rozglądając się po pokoju. W tym momencie Meksykanin już otwiera usta, ale przeszkadza mu w tym gwałtowne otwarcie drzwi. Spoglądam w tamtą stronę a moje oczy momentalni wypełniają się łzami. Federico nic się nie zmienił, mimo że cały jest teraz dość brudnawy, ma na sobie porozcinane w niektórych miejscach ubrania, a na jego rekach widzę drobne przecięcia wciąż wygląda niesamowicie. Brunet patrzy na mnie swoimi czekoladowymi oczami, a mnie kompletnie wbija w podłogę. Włoch w ułamku sekundy znajduje się przy mnie i mocno przytula do siebie.Splatam swoje dłonie na jego karku i nie potrafiąc się dłużej kontrolować wybucham płaczem.
- Tak bardzo Cie kocham księżniczko.- szepcze i delikatnymi całuskami ściera moje łzy.
- Ja też Cię kocham bardzo,bardzo- opierając się na brunecie staję na palcach i delikatnie muskam jego usta. Włoch jeszcze mocniej przyciąga mnie do siebie i pogłębia nasz pocałunek. Nareszcie czuję, ze mogę spokojnie oddychać i nie sprawia mi to większych kłopotów. Moje życie momentalnie staje się bardziej kolorowe a ja znów chcę żyć. Po dłuższej chwili odrywamy się od siebie. Brunet opiera swoje czoło o moje kpiarsko się przy tym uśmiechając.
- Jacy oni uroczy- mówi szeptem Lara. No tak kompletnie zapomniałam o ich obecności tutaj.
- Taa spędź z nimi jeden dzień to będziesz miała cukrzycę babulko. - wtrąca Leon za co dostaję w głowę od staruszki. Cichutko śmieję się z tej sytuacji, Federico również się śmieje jednak jego wzrok wciąż spoczywa na mnie. Podnosi rękę i koniuszkiem placów przejeżdża po tak zwanym workiem pod okiem. Następnie spuszcza wzrok który ląduje na moich wychudzonych dłoniach. Delikatnie jakby były czymś niebywale kruchym ujmuje je i składa na nich delikatny pocałunek. Z uśmiechem patrząc na pierścionek zaręczynowy. Po chwili bierze mnie na ręce i udaje się do małego pokoiku w którym śpię. Ostrożnie kładzie mnie na łóżku po czym lega obok mnie i mocno do siebie przygarnia.
- Wydaje mi się, czy powinieneś mi coś wyjaśnić. - mówię cichutko wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- I obiecuję, że to zrobię. Ale teraz musisz się wyspać kochanie, strasznie zmizerniałaś i aż boli mnie serce na myśl, że to wszystko przezemnie. - mówi i całuje moje czoło.
- Obiecaj mi, że już nigdy mnie nie zostawisz. - ledwo powstrzymuje łzy czekając na odpowiedź Włocha.
- Obiecuję kruszynko, już nikt nigdy nas nie rozdzieli. Ten czas bez Ciebie był prawdziwą udręką. Nie potrafię bez Ciebie żyć. Kocham Cię.
- Ale ja Ciebie bardziej.  - mówię i wtulona w Włocha zaczynam odpływać.
- Nie byłbym taki pewny. Kolorowych snów Aniołku.

*************************************************
CZEŚĆ KACZUSZKI <3
Dziś krótko bez większych przemyśleń XD
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał :3 


KOCHAM WAS <3
care

niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 27

Ze snu wybudza mnie szarpanie i ciche szepty. Szybko otwieram oczy i patrzę w zdenerwowane czekoladowe tęczówki.
- Fede co się dzieje?- pytam i szybko wstaję z łóżka
- Łowcy się zbliżają i to całe tysiące- mówi wściekle, widać po nim, że jest bardzo zirytowany. Jednak po chwili jego twarz kompletnie się zmienia i maluje się na niej głęboki smutek.- dlatego musisz wyjechać - dodaje cicho, a moje oczy na samą myśl opuszczenia go napełniają się łzami.
- Nigdzie się bez Ciebie nie ruszam!
- Lu, księżniczko nie mamy wyboru. - Włoch podchodzi do mnie i łapie mnie za dłonie. - Nie narażę Cię na takie niebezpieczeństwo. Może i jesteś nieśmiertelna i szybciej się leczysz ale wciąż odczuwasz ból. A ja nie chcę Cię narażać- mówi i mocno przytula mnie do swojego ciała. 
- A ja nie pozwolę tobie narażać swojego życia. Nie będzie walczył z tysiącami łowców sam jeden!- krzyczę i wyrywam się z jego uścisku.- Nigdzie się stąd be Ciebie nie ruszam!- dalej upieram się przy swoim. Mimo nagłej senności nie mam zamiaru dać mu postawić na swoim. Zawroty w mojej głowie nasilają się, a ja nie potrafiąc dłużej ustać, siadam na łóżku. Brunet zbliża się do mnie i ostrożnie bierze na ręce.
- Przepraszam Lu, to dla twojego dobra- szepcze a ja natychmiastowo odpływam.

Z trudnością otwieram oczy, jednakże ból głowy wcale mi tego nie ułatwia. Czuję jak całe moje ciało zesztywniało, a w ustach mam jakiś nieprzyjemny posmak. Po raz kolejny próbuję otworzyć oczy i tym razem udaje mi się to. Jednakże całkowicie nie rozpoznaję pomieszczenia w którym się znajduję. Ciemno brązowe ściany na których wiszą jakieś stare gobeliny. W pokoju znajduje się też łózko na którym aktualnie leżę, stół oraz kilka krzeseł i jakieś dwa stare fotele. Nagle drzwi do pokoju się otwierają, a do środka wchodzi siwa staruszka z jakimś kubkiem w ręku.
- O już się obudziłaś kwiatuszku.- mówi przyjemnym dla uch głosem. - mam tu dla Ciebie coś co pomoże ukoić pragnienie.- siada na krześle obok i wyciąga w moja stronę kubek z jakąś parującą cieczą.
- Kim pani jest?- pytam niepewnie i odsuwam najdalej jak to tylko możliwe.
- A no tak, zapomniałam się przedstawić. Jestem Lara, bardzo stara znajoma Federico i Leona .- mówi i w tym momencie, przypominam sobie o Federico i armii łowców. Ledwo słyszalnie wymawiam jego imię i próbuje się podnieść jednak nie za dobrze mi to wychodzi. - Spokojnie, tylko bez gwałtownych ruchów. Jesteś jeszcze osłabiona. Proszę wypij to, to Ci pomorze. - mówi i po raz kolejny podaje mi parujący kubek. Zrezygnowana wykonuje jej prośbę i napełniam buzie jakąś ziołową herbatą. Po chwili czuję się już znacznie lepiej i ostrożnie siadam na łóżku.
- Co ja tu właściwie robię? I gdzie jestem? A przede wszystkim gdzie jest Federico?- pytam patrząc prosto w szare oczy Lary.
- Jesteśmy w domu w południowych Alpach- mówi a moje oczy robią się dwukrotnie większe. - A reszty powinnaś dowiedzieć się z tego. - podaje mi białą kopertę, na której napisane jest moje imię, po czym słabo się do mnie uśmiechając wychodzi z pokoju. Pełna obaw patrze na kopertę i ostrożnie ja otwieram. Wyjmuję z niej zapisaną kartkę, która pachnie tak samo jak Fede, czyli ten list jest on niego. No tak mogłam się tego spodziewać. Nie zwlekając dłużej rozkładam papier i zagłębiam się w lekturze.

Kochana Lu
Zapewne zastanawiasz się dlaczego zostawiłem Cię u Lary. Odpowiedź jest prosta, nie mogłem narazić Cię na niebezpieczeństwo. Nie wybaczył bym sobie tego, że z mojego powodu stała Ci się jakakolwiek krzywda. Oczywiście z własnej woli byś nie wyjechała, dlatego musiałem podać Ci środki nasenne. Jest mi z tego powodu bardzo wstyd księżniczko, ale nie miałem innego wyjścia. Proszę Cię nie martw się o mnie nie da się mnie zabić, nie odczuwam też bólu. Jest ze mną Leon i kilku innych naszych ,,wyjątkowych" znajomych, więc za niedługo powinno być już po wszystkim. Z każdą sekundą bez Ciebie tęsknie coraz bardziej. Ale obiecuję, że za niedługo znów się spotkamy i już nic nas nie rozdzieli Aniołku. Pamiętaj, że jesteś całym moim światem i kocham Cię nad życie. Zrobię wszystko byśmy spotkali się najszybciej jak to możliwe. 
                                                                                                   Kocham Cię przyszła pani Pasquarelli
                                                                                                                 Twój na wieki Federico

Z każdym słowem w moich oczach pojawia się coraz więcej łez. Mimo jego zapewnień, że wszystko będzie dobrze nie potrafię tak po prostu się nie martwić. Przecież ich jest tylko dwóch pełnokrwistych wilkołaków a reszta to dużo słabsi wilkopodobnii ,którzy powstali przez ugryzienie, a armia łowców liczy kilka tysięcy. Po moich policzkach spływają słone rzeki łez, a wzrok ląduje, na pierścionku zaręczynowym. Wiem, że muszę być dobrej myśli ale po tym co przeżyłam w swoim krótkim życiu, tak trudno szukać pozytywów. Zupełnie inaczej niż gdy jest ze mną Federico, tak jakby z naszym rozstaniem wziął ze sobą cała radość jaka spotkała mnie w życiu. Bez niego moje życie po prostu nie ma sensu. Ale przecież obiecał mi ze wróci i tej myśli muszę się trzymać za każdą cenę. Wciąż osłabiona, po środkach nasennych podanych przez mojego narzeczonego, wstaję z łóżka i postanawiam znaleźć łazienkę by się wykąpać. Wtedy zauważam czarną torbę należącą do Włocha. Podchodzę do niej i rozpinam zamek. Moim oczom ukazują się ubrania zarówno moje jak i Pasquarelliego. Podnoszę jego czarną bluzę i napawam się jego zapachem. Już tak bardzo mi go brakuje, ten czas bez niego będzie dla mnie udręką. Zabierając najpotrzebniejsze mi produkty do kąpieli, wychodzę z pokoju w poszukiwaniu Lary. Znajduję ją w przytulnej kuchni gdzie krząta się przy garnkach.
- Przepraszam.- mówię cichutko, nie chcąc robić jej kłopotu. Staruszka odwraca się do mnie i obdarowuje mnie pełnym miłości uśmiechem. Właśnie tak mogłaby wyglądać moja wymarzona babcia.- Jest tu gdzieś łazienka?
- Oczywiście, że tak słoneczko. Drzwi zaraz obok, te po prawej. - mówi wskazując mi kierunek.
- Dziękuje, emmm Lara skąd tak właściwie znasz Federico i Leona?- pytam niepewnie
-  Jak mniemam Federico opowiedział Ci historię swojego życia?- pyta, a ja kiwam głowa na tak.- Jestem potomkinią szamana, który go wychowywał wraz z wilkami. A Leona poznałam przez przypadek gdy jeszcze byłam młoda. - mówi i uśmiechając się kiwa głową.- Ja i Verdas byliśmy parą- mówi a mi aż szczęka opada ze zdziwienia. Skoro ona i Leon byli zakochanie czemu nie uczynił z niej nieśmiertelnej? I skoro to jest jego była czy jeszcze darzy ją jakimkolwiek uczuciem. Mam nadzieję, że nie bo wtedy wyszło by na to, że okłamuje Violette. Chociaż i tak ją okłamuje, no ale jednak uparcie twierdzi, że ja kocha.- Ale spokojnie, Leon tak naprawdę nigdy mnie nie kochał był tylko zauroczony. A i tak nasza miłość, nie trwała by wiecznie. Nigdy nie chciałam być nieśmiertelna. W przeciwieństwie do Ciebie, bardzo się cieszę, że Fede nareszcie znalazł swoją księżniczkę- mówi i spogląda na moją dłoń na której widnieje pierścionek zaręczynowy. Na samo wspomnienie o brunecie moje oczy zachodzą łzami. By nie rozpłakać się przy Larze, wycofuję się do łazienki.

*************************************************************
WITAJCIE KACZUSZKI!
Care nareszcie powróciła XD Na początku chciałabym was serdecznie przeprosić za ta długą nieobecność :( komputera nie miało być tylko przez kilka dni, no a nie m go już baaardzo długo. Innymi słowy panom z serwisu nieźle się dostanie jak go już naprawią -.- Na szczęście udało mi się załatwić zastępczy ale muli jak cholera :c
No ale czego nie zrobię dla moich Kaczuszek <3

Osobiście jestem załamana swoją postawą ponieważ już od dłuższego czasu nic nie napisałam :c Nie chodzi tu o brak weny, bo ona wciąż we mnie jest, jest to spowodowane głównie szkołą i pewnym wyjątkowym kimś <3 No co będę owijać w bawełnę XD jestem po uszy zakochana i to z wzajemnością <3 Można powiedzieć, że znalazłam swojego idealnego księcia z bajki  <3  Który jest tak samo kochany jak Federico w moim opowiadaniu <3 Wiem na pewno was to nie interesuje ale musiałam to powiedzieć na głos :3

I ŻYCZĘ KAŻDEJ MOJEJ CZYTELNICZCE BY I ONA ZNALAZŁA SWOJEGO IDEALNEGO KSIĘCIA <3 A CZYTELNIKOM (o ile jakiś  chłopak to czyta, niech napisze w komentarzu) BY BYLI WŁAŚNIE TAKIMI KSIĘCIAMI (bo podobno to bardzo fajne uczucie :3 )

No to chyba wszystko XD

KOCHAM WAS MOCNO!!!!
care


niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 26

Ze snu wybudzają mnie delikatne muśnięcia na szyi i lewym ramieniu. Powoli otwieram oczy i mimowolnie delikatnie się uśmiecham. Dłoń bruneta wślizguje się pod materiał czarnego T-shirtu, który mam na sobie i obejmując mnie w tali przyciąga do siebie, tak że nasze klatki piersiowe się zderzają.
- Przepraszam za obudzenie księżniczko- szepcze po czym przygryza płatek mojego ucha.
- Uważaj bo jeszcze uwierzę, że wcale nie miałeś tego w planach- mówię odwracając się do niego twarzą.
- Nie przeczę- Włoch zbliża swoje usta do moich i przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze. Przykładam swoją drobną dłoń do jego ciepłego policzka i złośliwie się uśmiecham.
- Wiesz na co mam ochotę?- szepczę. Brunet styka nasze nosy razem i mocniej do siebie przyciąga. - Na prysznic- mówię i szybciutko wchodzę do łazienki zostawiając oszołomionego Pasquarelliego w łóżku. Zdejmuję z siebie bieliznę i wchodzę pod obszerny prysznic. Ciepłe kropelki wody spływają po moim ciele całkowicie rozluźniają mnie ze stresu ostatnich dni. Wtedy słyszę odsuwanie drzwi od kabiny a zaraz potem moje ciało przylega do rozgrzanego ciała bruneta.
- Nie ładnie tak uciekać z łóżka panno Ferro- warczy cichutko po czym zaczyna całować moją szyję, jego dłonie błądzą po moim ciele by po chwili wylądować na podbrzuszu.
- Jednakże nie żałuję panie Pasquarelli -mówię wzdychając coraz głośniej.

Zdenerwowana już od kilku minut męczę się z wysuszeniem swoich włosów, do tego jestem jeszcze rozpraszana przez stojącego za mną Włocha, który zamiast grzecznie się powycierać woli doprowadzać mnie do szaleństwa.
- Fede naprawdę nie pomagasz mi- warczę cicho- Jeszcze Ci mało?
- Księżniczko, mi nigdy nie będzie wystarczająco.- mówi po czym odwraca mnie do siebie i delikatnie muska moje usta. Mimo całej swojej wolnej woli nie potrafię jednak oprzeć się ustom Pasquarelliego i zawiedziona sobą oddaje pocałunek. Federico mocniej obejmuje mnie w pasie i sadza na blacie umywalki kontynuując pocałunek. Wtedy jednak rozlega się ciche burczenie, dochodzące z mojego brzucha. Zawstydzona momentalnie się czerwienie, a Fede tylko cichutko się śmieje. - Ale najpierw zjemy coś dobrego- stwierdza i ściąga mnie z blatu. Razem z moim cudownym chłopakiem wchodzimy do mojego pokoju i ubieramy się, by po chwili być już w kuchni.
- Co ty na jajecznicę?- pyta na co ochoczo kiwam głową. - To ja się tym zajmę a ty możesz pokroić pomidora.
- Niech będzie - wzdycham i wyjmuje kilka pomidorów z lodówki. Następnie biorę deskę do krojenia i nóż. Odsuwam się by zrobić miejsce krzątającemu się Włochowi. Ostrożnie kroję pomidory, jednak moją uwagę odwraca gotujący Fede. Wciąż jestem pod wrażeniem jego zdolności kulinarnych, ale w sumie co się dziwić gotuje już od jakiś dwóch tysięcy lat. Wtedy czuję jak zimny metal spotyka się z moim palcem.-Cholera - syczę i patrzę na zranione miejsce, które w jednym momencie się zrasta.
- Co się stało?- pyta ze zmartwiona miną Włoch.
- Chyba mam halucynacje.- szepcze ledwo słyszalnie. To niemożliwe, żebym tak szybko się uzdrowiła. Wtedy do głowy wpada mi naprawdę głupi pomysł by to sprawdzić. Zanim Fede zdążył zareagować ponownie biorę do ręki nóż i przejeżdżam po opuszku palca. Który momentalnie się zrasta. - Czy ty to widziałeś?- pytam odwracając się w stronę bruneta.
- Tak kochanie. - mówi i wyjmuje mi ostre narzędzie z dłoni.- Ale już nigdy tego nie rób! - mówi i zdenerwowany przytula mnie mocno. Twierdząco kiwam głową i wtulam się w jego klatkę piersiową. - Widać księżyc podarował Ci jeszcze szybsze uzdrawianie. Będę musiał mu za to podziękować- szepcze i całuje czubek mojej głowy.

- Federico daleko jeszcze?- pytam już chyba po raz setny. Włoch już od kilku dni próbował mnie wyciągnąć na spacer ale ja wciąż odmawiałam wykręcając się zmęczeniem. Dziś jednak mu uległam i teraz nie było już odwrotu. Od kilkunastu minut niesie mnie na rękach a oczy przewiązał mi jakąś apaszką.
- Już naprawdę niedaleko.- mówi, ostatnio zauważyłam, że zrobił się bardziej zamyślony, szczerze trochę mnie to martwi, ale może to tylko moje wyobrażenie. Wtedy czuję z powrotem grunt pod nogami a z moich oczu opada opaska. Wtedy dostrzegam tak dobrze znaną mi polane, na którą zawsze chodziłam z tatą. I tu też zginą mój ojciec. Mimowolnie moje oczy napełniają się łzami, powoli staram się wycofać do tyłu ale uniemożliwia mi to brunet stojący za mną.
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?- pytam ledwo słyszalnie.
- Ponieważ to tu po raz pierwszy się spotkaliśmy. - chłopak obejmuje mnie w tali i kładzie głowę na mym ramieniu tak by usta były zaraz przy uchu.- To tu nasze życia przewróciły się o góry nogami. I oboje doskonale wiemy, że teraz nie możemy już bez siebie żyć. Dlatego wydaje mi się, że to dobre miejsce by to zrobić.- szepce i odwraca mnie do siebie przodem.
- Zrobić co?- pytam niepewnie.
- Lu, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Kruszynko obróciłaś mój świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie potrafię już być żyć bez ciebie. Pragnę Cię chronić i uszczęśliwiać. Chcę spędzić z tobą wieczność. - Włoch wyjmuje z kieszeni małe czerwone pudełeczko, a następnie klęka przede mną.- Ludmilo Ferro czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, pozwolisz o siebie dbać i uszczęśliwiać. Ludmilo czy zostaniesz moja żoną?- pyta otwierając pudełeczko, gdzie znajduje się pierścionek z czarnym diamentem. Mimowolnie moje oczy zachodzą łzami i tym razem nie staram się ich hamować.
- Tak- szepcze a po chwili znajduje się już w jego ramionach. Federico ostrożnie ujmuje moją dłoń i nasuwa na mój palec pierścionek z, jak na moje oko, białego złota. Pierścionek idealnie pasuje do medalionu. Pewnie patrzę w jego czekoladowe oczy.
-Kocham Cię- szepczę
- Kocham Cię przyszła pani Pasquarelli- mówi i namiętnie wpija mi się w usta.

- Od jak dawna to planowałeś? - pytam spoglądając na nasze splecione dłonie. Jego druga dłoń delikatnie gładzi moje nagie udo, doprowadzając moje zmysły do szaleństwa.
- Tak naprawdę czekałem na to od ponad dwóch tysięcy lat. Pierścionka zacząłem szukać gdy tylko dowiedziałem się, że się urodziłaś . A od kilku dni próbowałem wyciągnąć Cię na spacer.- mówi i delikatnie muska moją dolną wargę.
- I udało Ci się mnie zaskoczyć- mówię po czym mocniej przytulam się do jego nagiego torsu.
- Nie spodziewałaś się tego? Nie miałaś nawet malutkich podejrzeń?
- Nie no myślałam, że może kiedyś tam w przyszłości mi się oświadczysz. Ale nie wiedziałam, że tak szybko. - tłumaczę i zaczynam rysować palcem po jego klatce piersiowej różne wzorki.
- Mam już dwa tysiące sześćset lat najwyższy czas się ustatkować- mówi śmiejąc się cichutko.
- A ja dopiero dziewiętnaście, to chyba troszkę za wcześnie na ślub. - mówię cichutko i za wszelką cenę unikam jego spojrzenia. Nie czuję się gotowa na małżeństwo, to nie takie łatwe jak się wydaje.
- Nic się nie martw księżniczko, weźmiemy ślub dopiero gdy będziesz gotowa. Nie ma się co śpieszyć, mamy całą wieczność.  - szepcze i całuje moje czoło.
- Fedi chciał byś mieć kiedyś dzieci?
- Z tobą, jak najbardziej. Wyobraź sobie takiego małego przystojniaka z blond loczkami i czekoladowymi oczami. - mówi i uśmiecha się szeroko- Albo taką małą ślicznotkę z brązowymi włosami i bursztynowymi oczami. Ale ja jednak myślę że to będzie chłopczyk.
- A skąd ta pewność? - pytam spoglądając w jego oczy.
- Taki dar. - mówi muskając moje usta- poza tym to i tak zależy ode mnie- uśmiecha się kpiarsko i mruga do mnie porozumiewawczo.

************************************************
Siemaneczko Kaczuszki <3
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał :3
Chciałabym też powiedzieć, ze następny pojawi się dopiero za dwa tygodnie :c Jest to spowodowane złośliwością rzeczy martwych :( mój komputer po prostu już ledwo chodzi i jedzie na generalne czyszczenie :/
Także nie będę mogła skomentować waszych blogów ale obiecuję wszystko nadrobić :3
A i Potworku spokojnie na gmailu będę XD

KOCHAM WAS MOCNO
care


niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 25

Lekko przyćmiona otwieram oczy jedyne co widzę to wszech ogarniającą mnie biel. Błagam niech to nie będzie niebo i zaraz wyskoczy mi tu jakiś święty z przywitaniem. Ja nie mogłam umrzeć. A co z Federico ja muszę do niego wrócić, nie mogę żyć bez niego. A no tak przecież ja nie żyję. Powoli podnoszę się z pozycji leżącej i rozglądam wśród białej nicości.
- Jest tu ktoś?- Krzyczę najgłośniej jak potrafię- ja muszę wrócić na ziemię. Nie mogę zostawić Fede samego!- po chwili przed moimi oczami ukazuje się mały świetlisty promień który bardzo szybko rośnie. Po chwili wyłania się z niego postarzała męska sylwetka. Mężczyzna ma bardzo jasną cerę, siwe włosy i brodę a na siebie zarzuconą białą szatę.- Kim jesteś?- pytam cicho i cofam się o kilka kroków o tyłu.
- Nie bój się mnie dziecko, jestem księżycem.- odpowiada a moje oczy robią się dwa razy większe.Księżyc wygląda jak dziadziuś? Nie tego się spodziewałam. - Wypraszam sobie dziadziusia, jestem dojrzałym mężczyzną- mówi robiąc oburzona minę.- I tak poprzedzając twoje pytanie umiem czytać w myślach.- uśmiecham się przepraszająco.
- Czyli wie pan, księżyc, pan dlaczego tu jestem.
- Oczywiście, że wiem dziecko. I doskonale też wiem że nie chcesz zmieniać się w wilka, ale robisz to by być z Federico już na wieki. I spłacić dług twoich przodków.
- Wiec widzi pan, że nie mam innej opcji.- mówię smutno i ocieram samotną łzę spływającą po moim policzku.
- Perełko- księżyc podchodzi do mnie i łapie mnie za ręce. - nigdy nie mówiłem, że musisz zmienić się w wilka.
- Co?- zdziwiona spoglądam na niego.
- Pozwól, ze wszystko Ci wytłumaczę. Po tym gdy Federico obronił Neapol nawiedziła mnie pewna wizja. Federico wraz z przepiękną blondynką  na szkolnym balu. Wiedziałem, że będzie ona potomkinią wodza i by Federico nie przegapił spotkania z nią wymyśliłem tą zapłatę. To nie miała być pierwsza lepsza z rodu, to miałaś być ty i to na Ciebie miał czekać ponad dwa tysiące lat. Powiedziałem wtedy, że jej zapłatą będzie spędzenie z nim wieczności bo wiedziałem, że do szaleństwa się w sobie zakochacie. Musisz wiedzieć, że Federico jest dla mnie jak syn i pragnę jego szczęścia. A prawda jest taka, że oboje beż siebie nie potraficie być szczęśliwi. A ty nie będziesz szczęśliwa będąc niepokonanym wilkiem, lubisz być tą niepozorną księżniczką, jak to mówi Fede, która potrzebuje swego księcia obok. Ten głupek też tego nie chce, choć nigdy nie powie tego na głos, boi się, że nie będzie Ci wtedy potrzebny, a on musi mieć kogoś kogo mógłby chronić. Nie zniszczę waszego szczęścia.
- Ale jeśli nie będę wilkiem, będę się starzeć i w końcu umrę.
- Nie jeśli uczynię Cie nieśmiertelną- mówi i uśmiecha się do mnie porozumiewawczo
- To tak się da?
- Jestem wszech potężny co to dla mnie. Posłuchaj mnie uważnie za niedługo wrócisz do swojego ciała i będziesz musiała się zmienić ten jeden jedyny raz. Będziesz po tym bardzo słaba bo będzie trwało to tylko kilka sekund ale nic się nie martw to przejdzie. Jesteś gotowa?- pewnie patrzę na księżyc i nieśmiało się uśmiecham.
- Tak jestem i dziękuję.
- Nie ma za co córciu- mówi po czym szeroko się uśmiechając pochłania go biel która ponownie uderza i we mnie.
 Zwijając się z bólu delikatnie otwieram oczy i niedaleko widzę wciąż zszokowanych Leona i Federico. Dopiero wtedy przypominam sobie,że przez kilka sekund będę wilkiem. Ponownie czuje okropne skurcze w całym ciele i uświadamiam sobie, że zbliża się moja przemiana. Wtedy przypominam sobie, że po przemianie będę naga. Przerażona patrzę na Leona i ruchem głowy nakazuje mu stąd iść. Ten jednak nie za bardzo chyba rozumie, patrzę wtedy na bruneta błagalnym spojrzeniem. On jednak rozumie mnie bez słów. Szybko tłumaczy coś Leonowi, a ten od razu się oddala. Wtedy czuje paraliżujący ból i mimowolnie opadam na ziemie, kątem oka dostrzegam podbiegającego do mnie Federico. Następnie jedyne co widzę to ciemność.

Cała obolała otwieram oczy i odkrywam, że jestem w swoim pokoju. Ostrożnie podnoszę się do pozycji siedzącej i odsuwam z siebie kołdrę. Widocznie Federico mnie ubrał bo mam na sobie bieliznę i jego koszulkę, a wczoraj po tej nieszczęsnej przemianie byłam przecież naga. Powoli wstaję z łóżka i opatulając się puszystym szarym kocem, postanawiam poszukać Federico. Schodzę po schodach do salonu i wtedy z kuchni wychodzi Fede wraz z Leonem, który trzyma w dłoniach talerz z jakimś jedzeniem, które wcina.
- Ludmiś- szepcze brunet a ja już po chwili znajduję się w jego objęciach. Z moich oczu mimowolnie wypływają łzy.
- Kocham Cię Fede- szepcze mocząc koszule Włocha łzami.
- Ja też Cie kocham księżniczko, najbardziej na świecie- mówi po czym składa na moich spierzchniętych ustach delikatne muśnięcie.
- Witamy wśród żywych- mówi Verdas i szeroko się do mnie uśmiecha.
- Chcesz coś do picia, jedzenia?- pyta Pasquarelli i ostrożnie kładzie mnie na kanapie
- Coś do picia- mówię cichutko, chłopak nachyla się nade mną i delikatnie całuje moje czoło.
- Za chwilkę wracam- mówi i szybko znika w kuchni. Mój wzrok kieruje się na siedzącego naprzeciwko Leona, który pałaszuje zawartość swojego talerza.
- Jak długo.. spałam?
- Coś okołu dwudziestu godzin, Fede odchodził już od zmysłów. Swoją drogą mnie też nieźle przestraszyłaś..- mówi i widać po nim, że chce coś jeszcze dodać ale przeszkadza mu w tym Włoch który wchodzi do salonu z fioletowym kubkiem w ręce. Odkłada naczynie na stół i siada przy mnie. Podaje mi kubek z malinowa herbatą i obejmuje mnie ramieniem.
- Lu o tam się właściwie stało?- pyta z troską, a ja spoglądam mu w oczy i głęboko wzdycham.
- To dość dziwna i skomplikowana historia...

- Czyli nie jesteś wilkiem ale jesteś nieśmiertelna?- pyta dla pewności Leon a ja tylko delikatnie kiwam głową- Czyli nie musimy uczyć Cię kontroli nad przemianami co oznacza, że mogę już wracać do Vils. Idę się pakować - mówi i szybko wbiega po schodach, zostawiając mnie i Federico samych w salonie.
- Przepraszam Fede- szepczę cichutko i spuszczam głowę.
- Za co mnie przepraszasz?- pyta zdziwiony, po czym lekko podnosi mój podbródek tak bym na niego spojrzała.
- Przez własny egoizm, nie jestem wilkiem. I dalej jestem bezbronna. Nie chcę Cię obciążać jeszcze ciągłym chronieniem mnie.
- Księżniczko- brunat delikatnie muska moje usta.- nawet nie wiesz jak się cieszę, że wciąż jesteś moją kruchutką, bezbronną Lu, która potrzebuje mojej ochrony. Nawet nie wiesz jak ważne dla mnie jest zapewnienie Ci bezpieczeństwa. Kocham Cie Aniołku.
- Ja Ciebie też.
- Ty mnie też co? - pyta delikatnie się uśmiechając.
- Kocham Cię- mówię i siadając mu na kolanach. Włoch przyciąga mnie do siebie mocniej i zamyka w silnych ramionach. Mimowolnie moja głowa opada na jego tors a oczy aż same się kleją.
- Widzę, że ktoś tu się jeszcze nie wyspał- jakby na potwierdzenie jego słów ziewam i zamykam oczy. Po chwili czuje jak się unoszę, zdezorientowana otwieram oczy. Okazuje się, że to Fede po prostu zanosi mnie do łóżka.
- Zostaniesz ze mną?- pytam cichutko.
- Na zawsze kochanie- szepcze i składa całuska na moim czole.

****************************************
CZEŚĆ KACZUSZKI <3
 I co zdziwieni? Przyznać się ktokolwiek obstawiał, że Lu nie zostanie wilkiem? :3
W każdym bądź razie mam nadzieję, że was zaskoczyłam <3

Jak wiecie dziś jest ostatnie show z Violetta Live ale nie powinniśmy się z tego powodu smucić. To jest po prostu nowy początek dla nas i obsady. A Violetta już na zawsze zostanie w sercach milionów ludzi z całego świata. Dopóki będzie w naszych sercach nasza fioletowa przygoda wciąż trwa <3

KOCHAM WAS MOCNO <3
care


niedziela, 25 października 2015

Rozdział 24

Rok szkolny zakończył się tydzień temu, a ja, oczywiście razem z Federico, już od sześciu dni jesteśmy w Neapolu. Włoch przygotowuje miejsce do mojej przemiany, a ja biegam do prawników i notariuszy. Wczoraj sprzedałam firmę taty, kupił ją oczywiście Ramallo, współpracownik mojego taty, który od śmierci mojej mamy i tak się nią zajmował. Jutro ma przylecieć Leon by razem z Fede pilnować całej przemiany. Musimy zrobić to jak najszybciej by Violetta nawet nie dowiedziała się, że jej chłopak, tak Vils i Leon w końcu są razem, wyleciał do Włoch. Szczerze boję się tej przemiany i od dłuższego czasu targają mną sprzeczne emocje. Nie widzę siebie jako wilka, nie chcę być niezwyciężona, silna. Odpowiada mi bycie bezbronną istotą, która zawsze może liczyć na ratunek swojego księcia. Czuję wtedy, że mu zależy, że zawsze jest blisko. Z drugiej jednak strony chcę spędzić z nim całą wieczność i nie chcę być dla niego jakimkolwiek obciążeniem. Do tego dochodzi jeszcze dług moich przodków który tylko tak mogę spłacić. Więc nie mam wyjścia muszę to zrobić i liczyć się z konsekwencjami ale moje serce tak bardzo się przeciwko temu buntuje.
- Jak się czujesz?- słyszę za sobą ten idealny głos. Odwracam głowę i widzę bruneta, który  puchatym kocem w ręku wchodzi na patio z tyłu mojej willi.
- Gdybym to sama wiedziała.- wzdycham ciężko. Pasquarelli podchodzi do mnie i otula nas oboje kocem. Opieram głowę na jego ramieniu, a on daje mi całuska w czubek głowy.- Boję się...- szepczę a moje oczy zachodzą łzami.
- Nic się nie martw kruszynko, razem z Leonem zapewnimy...
- Nie tego się boję.- przerywam mu- boję się, że po mojej przemianie, tak bardzo się zmienię, że.. że przestaniesz mnie kochać- wyznaję cichutko.
- Lu skarbie to niemożliwe - mówi i unosi mój podbródek tak bym na niego spojrzała- dalej będziesz moją kochaną księżniczką. Niezdarna, uroczą, tak łatwo się denerwującą i słodko się rumieniącą księżniczką, po prostu będziesz już mniej krucha. A ja zawsze będę Cie kochał.- zapewnia i mocno mnie do siebie przytula.
- Ja tez Cię kocham, już na zawsze.
- Na zawsze- powtarza po mnie jak echo i delikatnie muska moje wargi. Odwzajemniam pocałunek i splatam dłonie na jego karku. Jego ręce wchodzą pod moja cienką bluzeczkę i spoczywają na biodrach. Kciukiem delikatne drażni mój pępek, a jego usta przenoszą się na moją szyję, Zagryzam wargi by powstrzymać głuche jęki wydobywające się z moich ust. Swoje dłonie przenoszę na jego twardy tors i powoli rozpinam guziki białej koszuli, jednakże szybko tracę cierpliwość i ostatnie części zapięcia po prostu rozrywam. Federico przenosi wtedy swoje usta do mojego ucha i cichutko warczy co jeszcze bardziej mnie podnieca. Włoch ponownie łączy nasze usta razem i łapiąc mnie za pośladki podnosi do góry. Oplatam jego biodra swoimi nogami i resztkami zdrowego rozsądku rejestruję jak wchodzi do domu i kieruje się w stronę mojej lub może już naszej sypialni. Gdy tylko przekracza próg zwinnie wydostaje się z jego objęć i łac za rękę popycham w stronę łóżka. Siadam na nim okrakiem i łącze nasze usta w namiętnym pocałunku pełnym pasji. Brunet nie próżnując rozrywa moją bluzkę, cholera a tak ją lubiłam, następne idą spodnie, jednak to nie ma już dla mnie większego znaczenia. Przesuwam swoje usta na jego żuchwę i po chwili znajdują się już na szyi Włocha. Zostawiam tak mały czerwony ślad, który za chwile i tak zniknie. Moje usta delikatnie muskają jego obojczyk by po chwili kierować się po mostku w dół. Wtedy czuje stanowcze pociągnięcie do góry i po chwili to ja znajduję się pod nim.
- Jeżeli mamy się tak bawić księżniczko to ja góruje- szepce i z lekką brutalnością wpija się w moje usta.

Powoli otwieram zaspane oczy i zostaję oślepiona przez wschodzące słońce. Szybko przykrywam głowę kołdrą i obracam się na drugi bok. Wtedy czuję jak uderzam głową  w coś twardego.
- Jeśli Cię wczoraj nie zaspokoiłem wystarczy powiedzieć nie musisz mnie od razu bić.- słyszę głos Federico i  minimalnie otwieram oczy, by od razu napotkać te cudne czekoladowe tęczówki.
- Przepraszam, to nie chcący- mówię i wtulam się w jego tors ponownie zamykając oczy.
- Widzę, ze ktoś tu wciąż jest zmęczony.
- Ciekawe czyja to wina- mamroczę. Po chwili jednak otwieram oczy i zbliżając się do bruneta delikatnie muskam jego wargi. - Obiecaj mi, że będzie już tak zawsze, że zawsze będę się budzić obok Ciebie i będę mogła słuchać bicia twojego serca wiedząc, że jest w nim miejsce tylko dla mnie.
- Nie mogę Ci tego obiecać księżniczko. Bo obiecałem sobie, że będę robił wszystko by było jeszcze lepiej, bym mógł spędzić z tobą wieczność, zasypiać i budzić się przy tobie. A moje serce w całości należy do Ciebie.- szepcze po czym łączy nasze usta w pocałunku pełnym nieograniczonej miłości.

- To co mam zrobić?- pytam wtulona w tors Federico by jeszcze choć na chwilkę być bliżej niego jako prawdziwa ja.
- Wejść do tego okręgu i czekać aż księżyc zajmie się resztą. - tłumaczy Verdas i delikatnie się do mnie uśmiecha. Odkąd tylko wyszliśmy z mojego domu Federico nie odezwał się ani słowem. Przytula mnie tylko do siebie i co kilka minut delikatnie całuje moje policzki, nosek lub czoło. Nie musi nic mówić doskonale wiem, że on także boi się tej przemiany. Z całych sił staram si powstrzymywać łzy i całkiem nieźle mi to wychodzi. Po kilku minutach ciszy za  ściany lasu wyłania się ogromna srebrna tarcza księżyca. Mimowolnie mocniej przywieram do bruneta.
- Już czas Lu- szepcze Meksykanin, patrzę na chłopaka mojej kuzynki który posyła mi tylko delikatny uśmiech a następnie spogląda na swojego przyjaciela z troską wypisaną na twarzy. Delikatnie wyswobadzam się z objęć ukochanego i niepewnie podchodzę do wyznaczonego kręgu. Wtedy czuję dotyk na nadgarstku i momentalnie zostaje odwrócona w stronę Federico.
- Pamiętaj, że Cię kocham już na zawsze- szepcze po czym wpija się w moje wargi.
- Ja też Cię kocham- mówię gdy odrywany się od siebie- I nic nigdy tego nie zmieni- moje oczy mimowolnie zachodzą łzami a ja pewnie przekraczam linię kręgu. Spoglądam raz jeszcze na stojących nieopodal chłopaków.  Wtedy Fede bezgłośnie porusza ustami, a ja bez problemu z ruchu jego warg odczytuję tak ważne dla mnie zdanie "sel il mio Angelo". Posyłam mu delikatny uśmiech i niepewnie patrze w stronę księżyca. Wtedy uderza we mnie snop światła a jedyne co widzą moje oczy to wszech ogarniającą mnie biel.

******************************************************
CZEŚĆ KACZUSZKI <3
Ja nie będę się wypowiadać na temat tego u góry XD
Pozostawię to wam :3
 care

niedziela, 18 października 2015

Rozdział 23

- Jak się w ogóle tu dostałeś?- pytam szeptem. Federico tylko wzdycha i przyciąga mocniej do siebie. Kładę głowę na jego torsie i napawam się tym boskim zapachem. Nie wyobrażam sobie życia bez Pasquarelliego, stała się dla mnie jak powietrze i tarcza ochronna. Wiem, że przy nim zupełnie nic mi nie grozi.
- Wskoczyłem przez okno - mówi jak gdyby nigdy nic a ja zaczynam się krztusić. Wskoczył? Przecież to pięć metrów w górę. Włoch widząc moją minę szeroko się uśmiech.- Wilcze zdolności kochanie- szepcze i składa na moim nosie całusa.
- Chyba nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać- wzdycham ciężko i zaczynam palcem kreślić wzorki na jego klacie.- Wiesz, ze Leon i Violetta się całowali?
- Wiem, Leon powiedział mi za raz po tym jak wyszłaś- mówi.
- Czyli dowiedziałam się ostatnia? To nie fair- robię obrażoną minę, na co brunet wybucha śmiechem.
- A jeśli powiem Ci, że mam pomysł jak Ci to wynagrodzić księżniczko-szepcze wprost do mojego ucha i lekko je przygryza. Mimowolnie zagryzam dolną wargę i patrzę prosto w jego oczy.
- A jaki?- pytam niewinnie.
- Niespodziankę, nie mogę zdradzić Ci za dużo. To co ty na to?
- Hmmmm.. - udaję zastanowienie, a Federico przewraca mnie na plecy i znajduję się nade mną. Przejeżdża kciukiem po mojej dolnej wardze, a druga dłoń kładzie na moim udzie.- Zgadzam się- szepczę a jego usta momentalnie opadają na moje.

Tak jak poprosił mnie Federico przed wyjście, a raczej wyskoczeniem przez okno, ubrałam się w miarę wygodnie. Czarne rurki i szary obcisły sweterek powinien wystarczyć. Włosy zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam delikatny makijaż, na szyi znajduję się nieodłączny naszyjnik od, właściwe to od Federico, muszę z nim koniecznie poruszyć dziś tą kwestię. Szczerze lekko się martwię na jaki pomysł wpadł Włoch, ale wiem że nic mi przy nim nie grozi. Wtedy słyszę dzwonek do drzwi, szybko zbiegam po schodach, jednak nie udaje mi się wyprzedzić wujka, który pierwszy otwiera. Tak jak się spodziewałam to Federico, który tym razem postanowił kulturalnie dostać się do domu Castillo. Ubrany w ciemne spodnie, biały T-shirt i czarną skórzaną kurtkę grzecznie wita się z Germanem. Następnie podchodzi do mnie i daje mi całuska w policzek.
- Gdzie się wybieracie?- pyta wujek a ja tylko znacząco patrze na bruneta.
- Niestety nie mogę tego powiedzieć na głos, bo to niespodzianka dla tej małej złośnicy- mówi za co zostaje przeze mnie lekko uderzony w ramię. Nawet gdybym zrobiła to z całej siły i tak by nie poczuł a ja zapewne zrobiłabym sobie krzywdę.- Ale mogę to napisać- podchodzi do mojego wujka i pokazuje mu tekst napisany w jego telefonie.
- W takim razie bawcie się dobrze- mówi, a ja prychając mijam obydwu panów i wsiadam do czarnego mustanga by zaczekać w nim na Pasquarelliego.

- Ludmiś, długo jeszcze nie będziesz się do mnie odzywać?- pyta po raz kolejny Włoch a ja tylko wzruszam ramionami i nie odwracam głowy od ściany lasu przesuwającej się za oknami samochodu. Po chwili czuję jak jego dłoń ląduje na moim kolanie i powoli pnie się w górę. Starając się nie zwracać większej uwagi na pieszczotę nie okazuje żadnej reakcji. Włoch nie daje jednak za wygraną i zaczyna schodzić na bardziej wewnętrzną stronę uda. Gdy jego dłoń dociera do końca mojej nogi, wściekła łapię jego rękę.
- Patrz na drogę!- warczę i zrzucam jego dłoń, na co brunet wybucha śmiechem.- I co Cię tak śmieszy?
- Kochanie od jakiś trzech minut stoimy w miejscu- szepcze i daje mi buziaka w policzek, który od razu przybiera kolor czerwony. Zażenowana wychodzę z samochodu i nie mija nawet sekunda, kiedy Federico pojawia się tuż obok mnie a ja ląduje w jego ramionach.- Kocham Cie księżniczko - szepcze i delikatnie muska moje usta.
- Ja też Cię kocham.
- I nie jesteś już zła?- pyta, na co przecząco kiwam głową. - To teraz czas na niespodziankę- mówi a ja rozglądam się dookoła.
- Jesteśmy w lesie, chciałeś mi pokazać drzewo?- pytam unosząc prawą brew do góry.
- Oczywiście, że nie do niespodzianki mamy jeszcze kawałek drogi, niestety autem tam nie dojedziemy, więc wymyśliłem coś lepszego, obiecaj mi tylko, że będziesz się mocno trzymać- mówi uśmiechając się złośliwie i szybko znika w pobliskich krzakach. Wtedy słyszę znajomy już huk, a z roślin wychodzi wielki brązowy wilk. W zębach trzyma czarną torbę którą mi podaje. Ciekawa otwieram ją i widzę ubrania które przed chwilą były jeszcze na Federico. Włoch przewraca tylko oczami i kładzie się centralnie pod moimi stopami. Nie do końca rozumiem o co mu chodzi.
- Czy ja mam na ciebie wsiąść?- pytam zdziwiona, a ten tylko zrezygnowany kładzie swój wielki łeb na ziemi. Po chwili jednak go podnosi i energicznie kiwa na tak.- No skąd miałam wiedzieć- mamroczę i siadam na plecach wielkiego basiora, który momentalnie się podnosi. Przerażona piszczę głośno i mocno do niego przylegam. Swoje ręce zaplatam na jego szyi. Wilk bierze torbę w zęby i w jednym momencie napręża wszystkie swoje mięśnie  by po chwili wystrzelić przed siebie jak z procy. Z trudnością zamykam oczy by nie widzieć rozmazanego lasu. Moje włosy rozwiewa wiatr a ja jedyne o czym mogę myśleć to to że za chwilę uderzymy w jakieś drzewo. Po chwili jednak powiew wiatru ustaje, a mięśnie Federico przestają pracować. Powoli otwieram oczy odkrywam, że dalej znajdujemy się w lesie, jednak widać prześwity prosto przed nami. Wilk zniża się by ułatwić mi zejście, gdy tylko to robię ponownie znika za jakimś krzakiem. Wychodzi za niego już w swojej ludzkiej postaci całkowicie ubrany. 
- I jak się jechało?- pyta zadowolony a ja od razu wpadam mu w ramiona.
- To było straszne, nigdy więcej!- mówię i opieram głowę na jego klatce piersiowej. Nim się orientuję znów tracę grunt pod nogami.
- Zamknij oczy księżniczko- posłusznie wykonuję jego prośbę. Po kilku minutach ponownie słyszę jego głos- Możesz otworzyć. - Moim oczom ukazuję się wtedy mała polanka na klifie. Jakieś pięćdziesiąt metrów pod nami jest już ocean. Na polanie jest rozłożony średnich rozmiarów koc na którym stoi kosz piknikowy a obok pali się ognisko. Szczęśliwa unoszę lekko głowę i składam całusa na żuchwie Włocha. Ten tylko uśmiecha się kpiarsko i podchodzi do koca.

Przy kolejnym zimnym podmuch od strony oceanu mocniej wtulam się w twardy tors Federico. Włoch patrzy na mnie podejrzliwie po czym ujmuję moją lodowatą dłoń.
- Lu dlaczego nie mówisz, że Ci zimno?- pyta pretensjonalnie na co ja tylko chowam twarz w blond loki.-  Kruszynko mów mi o takich rzeczach, bo jak inaczej mogę o Ciebie dbać. - Brunet wyjmuje z kosza puchaty koc i siadając za mną szczelnie nas nim okrywa.
- Przepraszam Fede, nie chciałam robić problemów- przyznaję, wtedy jego wargi delikatnie muskają moja szyję.
- Kochanie dla mnie żaden problem. Zrobię wszystko żebyś tylko była szczęśliwa i bezpieczna.- szepcze mi czule do ucha i mocniej przyciąga do swojej klatki piersiowej.
- Kocham Cię Fedi- wyznaję na co brunet szeroko się uśmiecha.
- Też Cię kocham księżniczko- ponownie całuję moja szyję.- Za niedługo zakończenie roku- wzdycha ciężko.
- Będę musiała wrócić do Neapolu i spotkać się z prawnikami - wyznaję na co Włoch robi zdziwioną minę. -Chcę sprzedać firmę taty. Po przemianie będę przecież żyć wiecznie, nie mogę całą wieczność być właścicielką firmy, nie tego oczekuję od życia.
- W takim razie o czym marzysz?
- Chcę zwiedzać świat korzystać z życia całymi garściami. Chcę spędzać czas z moim kochanym chłopakiem.- mówię i delikatnie uśmiecham się na samą myśl o tym.
- I tak właśnie będzie, obiecuje.- opieram głowę o jego tors i w ciszy patrzymy na pokryte warstwa chmur ciemne niebo.
- Fede mogę zadać Ci jedno malutkie pytanie?- chłopak, twierdząco kiwa głową.- Dlaczego wtedy, jako wilk, dałeś mi ten medalion?
- Zrobiłem to bo nie chciałem, żebyś o mnie zapomniała dopóki po raz kolejny byśmy się nie spotkali- wyjaśnia. - Wiesz ten medalion zrobiłem sam, po tym jak stałem się wilkiem. Jest zrobiony z czarnego diamentu- wyznaje a moje oczy od razu robią się trzy razy większe. Przecież on musi teraz kosztować majątek, a ja tak po prostu noszę go na szyi.- No dobrze przyjemnie się siedzi ale pora wracać- mówi.
- Nie tylko mi nie mów, że znowu mam na tobie jechać- mówię przerażona
- Właśnie, że tak. No chyba, że masz zamiar iść piętnaście kilometrów do samochodu.- na samą myśl wzdycham ciężko i decyduję się jednak na prawdopodobieństwo uderzenia w drzewo.

*************************************************
DZIEŃ DOBRY KACZUSZKI
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba :3

Mam do was bardzo wielką prośbę! Jeżeli którakolwiek z was ma linki lub posiada takie obrazki z postaciami z Violetty (zdjęcie poniżej, innymi słowy kreskówkowa obsada Violetty) to bardzo proszę o przesłanie mi linka lub pliku w komentarzu lub na e-mail care.pasquarelli@gmail.com ♥ By was zachęcić powiem, że każda osoba która mi to prześle dostanie fragment kolejnego rozdziału
Liczę na was!! :*


  (coś takiego XD)
















No i oczywiście piosenka
KOCHAM WAS
care   

niedziela, 11 października 2015

Rozdział 22

- Fedi, mam do ciebie dwie ważne sprawy. - mówię poważnie i odsuwam się od Włocha. Chłopak zdejmuje ostatniego naleśnika z patelni i wyłącza płytę. Widząc jego lekko zaniepokojoną minę momentalnie przytulam się do niego.
- Więc jakie to sprawy księżniczko?- pyta i kładzie mnie na wyspie na środku kuchni.
- Dlaczego twoje plecy są idealnie gładkie?- pytam robiąc obrażoną minę, wczoraj gdy kładliśmy się spać były całe czerwone od śladów moich paznokci a teraz nie ma na nich nawet najmniejszego zadrapania. Za to zrobiona przez niego malinka wciąż widnieje na mojej szyi. Brunet jakby myśląc o tym samym odchyla kołnierzyk koszuli i delikatnie całuje mój czerwony obojczyk złośliwie się przy tym uśmiechając.
- Cecha wilkołaków. Zdrowiejemy dużo szybciej niż zwykli ludzie i jesteśmy bardziej odporni na ból. Popatrz -mówi i pokazuje na swój idealny brzuch.- niecałe dwadzieścia cztery godziny temu zostałem w to miejsce postrzelony, a teraz nie ma nawet śladu.- przejeżdżam palcami po jego brzuchu i nie czuję nawet najmniejszego wybrzuszenia.- a ta druga sprawa?- pyta i zbliża się do mnie stykając nasze nosy i czoła razem. Jego dłonie lądują na moich biodrach a ja splatam nogi wokół jego pasa.
- Rozepnij mi koszulę- szepcze mu prosto do ucha i przygryzam jego płatek. Włoch bez żadnego sprzeciwu wykonuje moją prośbę. Jego wzrok momentalnie ląduje na moim ciele a ja pytająco podnoszę prawą brew.
- Wiesz, że to nie ładnie przeszukiwać komuś szafę- mruczy mi do ucha
- Wiesz, ze gdy dziewczyna znajduje w szafie u swojego faceta damską bieliznę raczej nie jest prze szczęśliwa- warczę wściekła, na co Federico wybuch śmiechem i mocno mnie przytula.
- Księżniczko to miał być prezent dla Ciebie.- szepcze- Zaprojektowana specjalnie dla Ciebie przez najlepszą projektantkę Victoria Secret's.
- Nawet wolę nie pytać ile Cie to kosztowało, ale dziękuje.- mówię i daje całusa prosto w usta. Brunet pogłębia pocałunek i jeszcze mocniej przyciąga mnie do siebie. Wtedy słyszymy trzaśniecie drzwi a do kuchni wchodzi zadowolony Leon. Federico momentalnie nakłada na mnie swoją koszule, którą szczelnie zapina.
- Was to na chwilkę zostawić- śmieje się, i siada na jednym z krzeseł. - Co na śniadanie?- szybko schodzę  z blatu i siadam obok Meksykanina .
- Też jestem ciekawa- mówię uśmiechając się szeroko.Pasquarelli wznosi oczy do góry i kładzie przed nami talerze pełne naleśników z bita śmietaną i kawałkami owoców.
- Smacznego kochanie i tobie też Leon.- mówi i zaczyna zjadać swoją porcje.- A tak właściwie to gdzie ty byłeś przez całą noc?
- No wiesz nie chciałem słuchać waszych jęków, więc po wizycie u Violetty postanowiłem się pobawić w małego szpiega- mówi uśmiechnięty, na co Federico zaczyna się krztusić.
- Małego szpiega?- pytam ciekawa
-Yhym, Fede często się w to bawił jak Cię poznał. Chodzi o to że siedzi się na parapecie swojej miłości i patrzy jak śpi- tłumaczy spokojnie a ja unoszę brew do góry i patrzę na Włocha. Ten tylko zdenerwowany drapie się po karku co w jego przypadku oznacza zmieszanie. W tym momencie jestem pewna że to co powiedział Leon jest prawdą.
- Jak często?- pytam, na co Meksykanin wybucha śmiechem, zdenerwowana gromie go wzrokiem. Chłopak od razu się zamyka i posłusznie wychodzi z kuchni. Przenoszę wzrok na przepraszająco uśmiechającego się bruneta. - Czyli często- mamroczę.
- Księżniczko-  zbliża się do mnie i przytula - nie bądź na mnie zła. Musiałem mieć pewność, że dobrze Ci się śpi i czy nic Ci nie grozi.- przejeżdża nosem po moim karku po czym skład na nim czułe pocałunki.
- Czyli słyszałeś wszystko co mówiłam przez sen?
- Wszystko
- Co za wstyd- szepcze i spuszczam głowę. Momentalnie zostaję obrócona w stronę Federico, a Włoch z lekką brutalnością wpija się w moje wargi. Zdziwiona oddaję pocałunek i zaplatam ręce na jego szyi. Po chwili odrywamy się od siebie i ciężko dysząc opieram swoje czoło na jego klatce piersiowej.
- A to za co?- pytam
- Za te wszystkie razy gdy przez sen szeptałaś moje imię kochanie- mówi całuje mnie w sam czubek głowy.

Po cichu wchodzę do domu modląc się by nie spotkać wujka, jednak moje prośby nie zostają wysłuchane.
- Ludmilo, mógłbym Cię tu prosić na chwilkę- słyszę głos wujka z salonu. Grzecznie wchodzę do pomieszczenia ze spuszczoną głową i czekając na karę. German widząc moją postawę wybucha śmiechem a z jego oczu wypływa kilka łez.- Spokojnie nie mam zamiaru robić Ci wyrzutów lub na Ciebie krzyczeć- mówi gdy w końcu się uspokaja.
-Nie?- pytam zdziwiona
- Nie chciałem Ci tylko powiedzieć, że gdy następnym razem zostaniesz na noc u Federico to uprzedź mnie dobrze?
- Tak, oczywiście. Przepraszam ze nic nie powiedziałam ale to wyszło dość spontanicznie- tłumaczę. Wujek tylko kiwa głową i uśmiecha się do mnie.
- Wiem, Leon wszystko mi wczoraj wyjaśnił- mówi a ja aż kamienieje ze strachu na myśl o tym co Verdas mógł mu naopowiadać.- Lu posłuchaj bardzo się cieszę, ze ty i Federico tak bardzo się kochacie, wiem też, że to miłość na całe życie. Ten chłopak patrzy na Ciebie tak samo jak twój tata patrzył na twoją mamę, Mam tylko jedną prośbę, gdy już postanowicie uciec na drugi koniec świata, uprzedź mnie o tym dobrze?
-Oczywiście, że tak. Jesteś najlepszy wujku.- mówię i przytulam się do Germana.
- A i nie śpieszcie się z dziećmi na to też przyjdzie pora- mówi a ja dochodzę do wniosku, ze to najlepszy moment by opuścić salon.

Delikatnie pukam do drzwi pokoju Violetty i gdy słyszę cichutkie proszę, pewnie wchodzę do fioletowego królestwa mojej kuzynki.
- Hej, co robisz?
- Hej- odpowiada nie podnosząc wzroku nad komputera- poprawiam ostatni artykuł- mówi a ja od razu wiem, ze coś jest nie tak.
- Violetto Castillo. Co się stało?- pytam i krzyżuję ręce na piersi.
- Całowałam się z Leonem- mamroczę Cicho a mnie szczęka opada.
- Co robiłaś?- piszczę szczęśliwa, a Vils zakrywa twarz poduszką. - Jak? Kiedy? Gdzie?
- Wczoraj przylazł, no i tata oczywiście go wpuścił, przy okazji wytłumaczył nam gdzie ty się podziewasz.- mówi i patrzy na mnie znacząco.- I jakoś tak wyszło, że zostaliśmy sami no i bum całujemy się. Ale zaraz po tym wywaliłam go z domu. - mówi a ja przysiadam obok niej.
- Nie jesteś szczęśliwa, że to zrobiłaś- mówię a ona smutno kiwa głową.
- Ja się zakochałam Lu- mówi i wybucha płaczem- I to w Verdasie!- krzyczy a łzy lecą strumykami po jej policzkach. Mocno ją przytulam i głaskam po orzechowych włosach. Po chwili przestaje płakać i ociera czerwone oczy.
- Vils, wiesz że musisz z nim pogadać- dziewczyna kiwa tylko głową.- To teraz już wiem czemu wrócił taki szczęśliwy.- dodaję szeroko się uśmiechając a już po chwili dostaje w twarz jakimś pluszowym misiem. Oburzona patrzę na Violettę a ta tylko pokazuje mi język niczym pięcioletnia dziewczynka.

 Po rozmowie z moją kuzynką wracam do swojego pokoju i zdziwiona odkrywam, że okno w moim małym królestwie jest otwarte. Szybko do niego podchodzę i szczelnie je zamykam. Wtedy czuję jak ktoś obejmuje mnie w tali. Przerażona chcę zacząć krzyczeć ale nie pozwala mi na to ręka przysłaniająca mi usta,
-Nie bój się to tylko ja księżniczko- słyszę za sobą głos Pasquarelliego. Nic nie mówiąc wyswobadzam się z jego objęć i biorąc do ręki poduszkę zaczynam najmocniej jak tylko umiem bić bruneta. Jak mógł mnie tak nastraszyć. Jednak po chwili broń zostaje mi odebrana a ja ląduje w mocnym uścisku Włocha.
- Głupek- warczę, jednak on nic sobie z tego nie robiąc złośliwie się uśmiecha po czym łączy nasze wargi w namiętnym pocałunku.

***************************************
DZIEŃ DOBRY KACZUSZKI <3
Już na początku chciałam wam serdecznie podziękować <3 otóż mój blog przekroczył 20 tyś 100wyświetleń!!!!!! Jestem taka szczęśliwa i to dzięki wam <3

Teraz troszkę smutniejsza wiadomość :c Opowiadanie które aktualnie piszę będzie miało 29 rozdziałów +epilog, następnie pojawi się krótsze opowiadanie góra 7/8 rozdziałów a potem zajmę się pisaniem zamówień <3 z racji tego jeszcze raz zapraszam do zakładki by składać zamówienia <3

Na dziś to na tyle <3

KOCHAM WAS KACZUSZKI <3
care

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 21

- A gdybyś ją tak uderzył?- słyszę głos Verdasa jakby był za jakiś szkłem lub tafla wody.
- Popierdoliło Cię! Nie będę bić mojej księżniczki!- dochodzi do mnie głos oburzonego Federico
- Stary nie budzi się od czterdziestu minut, czas na radykalne metody.- mówi a ja postanawiam, ze to ostatni moment by obudzić się w jednym kawałku. Powoli otwieram oczy i ponownie widzę bruneta klęczącego obok kanapy, z tą różnicą ze za nim stoi jego najlepszy przyjaciel. Powoli podnoszę się cały czas asekurowana przez Federico. Włoch już otwiera usta by coś powiedzieć ale nie pozwalam mu na to cicho szepcząc:
- Zrobię to - oboje patrzą na mnie wielkimi oczami. - Zgadzam się na wypełnienie mojego przeznaczenia. - mówię pewniej patrząc im w oczy.
- Lu powinnaś to dobrze przemyśleć, może znajdziemy jakieś inne wyjście- mówi Federico, po czym mocno mnie do siebie przytula tak jakby właśnie dowiedział się czegoś okropnego.
- Nie Fede, nie ma innego wyjścia.To jedyne rozwiązanie żebym mogła być z tobą już na zawsze i ja naprawdę tego chcę.- przykładam dłoń do jego policzka i staję na palcach,.- Kocham Cię Federico i nie chcę żebyś choć na chwilkę zniknął z mojego życia.
- Ja też Cię kocham Lu, nawet nie wiesz jak bardzo- szepcze i wpija się w moje usta. Z przyjemnością oddaję pocałunek i zapominam o całym świecie wokół nas. Niestety jednak świat postanawia mi o sobie przypomnieć poprzez postać Leona. Meksykanin zaczyna kaszleć znacząco.  Mimowolnie odsuwam się od Federico i wściekła patrzę na Leona.
- Obiecuję Ci Verdas pierwsze co zrobię po mojej przemianie to przywalenie Ci w twarz. - warczę wściekła na co Pasquarelli wybucha śmiechem. 
- A to niby dlaczego?- pyta i robi zdziwioną minę
- Za te wszystkie pocałunki do których nie doszło przez Ciebie! Za to, że nic nie robisz w sprawie Violetty a gdybyś choć trochę wysilił szare komórki już dawno byłaby twoja..
- Kochanie on nie ma szarych komórek- szepcze mi na ucho Federico i splata ręce na mojej tali.
- A właśnie co do Violetty to może pójdę ja odwiedzić, bez obrazy ale jesteście tak słodcy, że mnie mdli - mówi po czym wybiega z domu a ja słyszę cichy huk. Przerażona odskakuje do tyłu przez co wpadam na Włocha. 
- Co to było?- pytam cichutko, a jeśli Felipe jego tez postrzelił.
- Spokojnie księżniczko, taki odgłos wydają nasze ciała gdy się zmieniają. Komórki zmieniają wtedy momentalnie swoją budowę co powoduje odgłos wybuchu. - tłumaczy spokojnym głosem brunet. Niedowierzając kręcę głową i odwracam się twarzą do niego.
- Feduś, zrobisz coś dla mnie?
- Wszystko co zechcesz.
- Przemień się - szepczę pewnie patrząc w jego czekoladowe oczy.
- Tylko musisz się odsunąć, nie chcę przez przypadek Cię zranić. - posłusznie idę na drugi koniec salonu i niecierpliwie zagryzam dolną wargę. Włoch spuszcza głowę  i ściąga z siebie koszulkę, nie za bardzo rozumiem dlaczego to zrobił. Po jego ciele zaczynają przebiegać drobne dreszcze a cała sylwetka lekko się zamazuje. W tym momencie słyszę huk, głośniejszy od tego Leona a przede mną stoi wielki czekoladowo brązowy basior. Podchodzę do wilka i przejeżdżam dłonią po kudłatym policzku. Zbliżam swój nos do czarnego mokrego punktu na czubku jego pyska i uśmiecham się delikatnie. W jego oczach widzę jakiś tajemniczy błysk i po chwili widzę wyszczerzone w moją stronę śnieżnobiałe kły. Przerażona momentalnie się od niego odsuwam. Fede wystawia wtedy język i zaczyna się cały trząść. Dopiero po chwili dociera do mnie że Włoch po prostu się ze mnie śmieje. Zakładam dłonie na pierś i robię oburzoną minę.
- I co Cie tak śmieszy? Nie moja wina że się tego nie spodziewałam.- tłumaczę i zbliżam się do mojego bezczelnego wybawcy. Chłopak/ Wilk kładzie swój wielki pysk na moim ramieniu a ja ledwo obejmuję jego szyję rękoma. Dopiero po chwilki zauważam na podłodze strzępki jego spodni i bokserek.
- Gdy się zmieniacie wasze ubrania rozdzierają się? - pytam a Włoch kiwa twierdząco głową. Odsuwam się od niego i pewnie patrzę mu w oczy.- Przemień się - mówi tym razem zdeterminowana. Federico posłusznie wykonuje moją prośbę i odsuwa się ode mnie na odpowiednią odległość. Odbija się od przednich łap i po niecałej sekundzie stoi już w swojej ludzkiej postaci. Unoszę prawą brew do góry i lustruje nagie ciało Włocha ze złowieszczym uśmieszkiem na ustach.Widać chłopaka nie przemyślała tego w przeciwieństwie do mnie.
- Musze przyznać to wybuchanie ma całkiem duże plusy- szepcze wprost do jego warg i namiętnie całuje. Brunet kładzie dłonie na moich moich biodrach i mocno do siebie przyciąga cofając się do tyłu. Siada na skórzanej kanapie a ja automatycznie ląduję na nim okrakiem. Jego dłonie suną do góry i zaciskają się na materiale czarnej bluzki natychmiastowo ją rozdzierając.
- Nawet nie wiesz jak bardzo nie mogę się doczekać aż to ja tak perfidnie wykorzystam twoje przemiany- warczy mi do ucha i jednym sprawnym ruchem rozrywa moje spodnie. - chociaż muszę przyznać, że to też mi się podoba.- Jego usta przenoszą się na moją szyję a ja mimowolnie wbijam  paznokcie w jego tors. Włoch ściska moje pośladki i wstając z kanapy zanosi mnie do swojej sypialni.

Powoli otwieram oczy i przeciągam się na wielkim łóżku. Spało mi się jeszcze lepiej niż w Neapolu. A wszystko przez to, że znam całą prawdę i nareszcie wiem w pełni na czym stoję. Wiem jakie jest moje przeznaczenie i jestem w pełni gotowa by je wypełnić, a wszystko to przez jedną osobę która tak wiele namieszała w moim życiu. Ostrożni odwracam się na  lewy bok by móc patrzeć na śpiącego jeszcze starucha. Mój kochany dwu tysięczno sześćset letni staruch, który słodko śpi tuż obok. Delikatnie poprawiam brązowe loczki które opadły mu na czoło i daje lekkiego całusa w nosek. Uważając by nie obudzić Federico schodzę z łóżka i udaję się do łazienki z zamiarem wzięcia długiego relaksującego prysznica.

Owinięta białym puchatym ręcznikiem wchodzę do ciemno granatowego pokoju, który jak się okazuje jest pusty. Najwidoczniej Pasquarelli tez postanowił już wstać. Z zamiarem poszukania mojego księcia udaję się do wyjścia z pokoju jednak dopiero przy samych drzwiach przypominam sobie o drugim mieszkańcu tego domu. Co jak co, ale żeby Leon zobaczył mnie w takim stanie to ja nie chcę. Otwieram wielką szafę bruneta w poszukiwaniu jakiegoś ubrania gdy w oczy rzuca mi się dość duże różowe pudełko. Wyjmuję je z szafy i z zaskoczeniem odkrywam, że na pokrywce widnieje logo Victoria Secret. Zaskoczona otwieram pudełko a moim oczom ukazują się koronkowe komplety bielizny. Niepewnie wyjmuję jeden z nich i odkrywam że są dokładnie w moim rozmiarze. Jednak ich krój nie przypomina mi żadnego znanego dotychczas modelu, chyba muszę sobie poważnie porozmawiać z Federico. Odkładam pudełko do szafy a trzymany przeze mnie komplet postanawiam założyć, moja wczorajsza bielizna do niczego się już raczej nie nada, z wieszaka zdejmuje jeszcze granatową koszulę w kropeczki i szybko narzucam ją na czarny komplet. Schodząc po schodach do mojego nosa dociera zapach świeżo pieczonych naleśników, postanawiam zatem udać się do kuchni. Mój nos jak zwykle mnie nie zawiódł, przy kuchence stoi mój ukochany w samych dresowych spodniach i z wielką uwagą przewraca ciasto na patelni. Cichutko podchodzę do niego i przytulam się do jego nagich pleców.

*************************************
CZEŚĆ ROBACZKI <3
Nie będę długo gadać o rozdziale skoro są ważniejsze sprawy :3 mianowicie:
JUTRZEJSZE URODZINY MECHI!!!!!!! <3
Nasza księżniczka kończy jutro 23 lata i z tej okazji chciałabym was serdecznie zaprosić do przyłączenia się do akcji z bloga Violetta 2 Polska [klik] SPAMUJMY RAZEM NA TWITERZE!
POKAŻMY ŻE NAS MECHISTAS TEŻ JEST DUŻO <3


Kocham was mocno <3 I JESZCZE RAZ ZAPRASZAM DO SPAMOWANIA!! <3
care

niedziela, 27 września 2015

Rozdział 20

 DLA WSZYSTKICH KTÓRZY SKOMENTOWALI POPRZEDNI POST! <3
JESTEŚCIE WIELCY I DAJECIE MI NIESAMOWITEGO KOPA DO PISANIA <3
KOCHAM WAS!!!!!!!!


***************************************************
- Lu, Ludmiś, obudź się proszę- jego głos dobiega do mnie jak za tafli wody. Z całych sił próbuję się skupić i otworzyć oczy jednak nie za bardzo się mi to udaję. - Tak bardzo Cię przepraszam księżniczko- szepcze i delikatnie całuje moją dłoń, która nie puścił nawet przez chwilę. Leciutko odwzajemniam uścisk i nareszcie odnajduję w sobie siłę by otworzyć oczy. Momentalnie dostrzegam przy sobie Włocha, który siedzi na podłodze przy kanapie na której leżę.
- Co się stało? -pytam cicho nie pamiętając jak znalazłam się na czarnym meblu.
- Zemdlałaś kruszynko, nawet nie wiesz jak bardzo mnie tym przestraszyłaś- brunet przejeżdża palcami po moim policzku.
- Nie ma się co dziwić. Nie codziennie człowiek dowiaduję się, że facet w którym jest szaleńczo zakochany to wilkołak.- burczę pod nosem na co Włoch momentalnie smutnieje.
- Przepraszam Lu powinienem Ci o tym powiedzieć
- I niby co miałeś powiedzieć- przykładam dłoń do jego policzki tak by na mnie spojrzał- Hej jestem Federico, jestem wilkołakiem i uratowałem Ci życie dwanaście lat temu- mówię starając się naśladować jego głos i delikatnie uśmiecham się do bruneta.- Feduś nie jestem zła, zdziwiona i zaskoczona tak ale nie zła. Kocham Cię głuptasku teraz nawet bardziej niż wcześniej. - przyznaję speszona i spuszczam wzrok.
- Ale to i tak ja pokochałem Cię wcześniej i bardziej - mówi i ostrożnie podnosi mnie o pozycji siedzącej. Siada tuż obok mnie i obejmuję ramieniem. Mocno się w niego wtulam ale wtedy przypomina mi się coś bardzo ważnego. Szybko odsuwam się od chłopaka i podnoszę jego bluzkę do góry. Delikatnie przejeżdżam po malutkiej bliźnie po prawej stronie jego brzucha i nie pewnie patrzę mu w oczy.
- Ale jak? I co z Felipe? Skąd wiedziałeś,że tam jestem?- zadaję masę pytań a Włoch przykłada mi palec do ust tak by mnie uciszyć.
- Pozwolisz, że opowiem Ci całą historię?- pyta a ja twierdząco kiwam głową- I obiecujesz nie przerywać?- kolejne kiwnięcie. - Wszystko zaczęło się na terenie..
- Feduś tylko jedno pytanie, proszę- mówię i robię smutna minkę, która zawsze na niego działa. Włoch przewraca tylko oczami, a ja daję mu soczystego buziaka w usta.- Ile ty tak naprawdę masz lat?- brunet wybucha śmiechem i mocno mnie do siebie przytula.
- To zostawię sobie na koniec. Jak już mówiłem, wszystko zaczęło się w miejscu gdzie dziś wznosi się Neapol. Moi rodzice byli bardzo zamożnymi i wpływowymi ludźmi, jednak byli tez zimni i pozbawieni jakichkolwiek uczuć. Zawsze marzyli o córce dzięki której poprawią swoją sytuację społeczną. Na nieszczęście urodziłem się im ja, nie chcieli syna więc po prostu się mnie pozbyli. Zanieśli do najbliższego lasu i pozostawili samemu sobie, niespełna miesięczne dziecko. I właśnie wtedy znalazł mnie samiec alfa z pobliskiej watahy. Mówię oczywiście o wilku mieszkającym w tamtym lesie. Postanowił się mną zając i tak przez blisko dziesięć lat wychowywałem się z wilkami i pewnym starym szamanem który był ich przyjacielem. To właśnie on nauczył mnie jak być człowiekiem a wilki stały się moim braćmi. Jednak coraz bardziej ciągnęło mnie do ludzkiego świata. No i wtedy wilki zwróciły się do księżyca, który obdarzył mnie możliwością zmiany w wilka i przy okazji super siłą i wyczulonymi zmysłami. Do kompletu jest też nieśmiertelność. Żyłem z nimi przez kilka dekad lecz wciąż wzrastała we mnie potrzeba odkrywania świata. Pozwolili mi odejść ale do dzisiejszego dnia zawsze gdy jestem w Neapolu odwiedzam ich potomków. Po opuszczeniu Włoch zacząłem zwiedzać świat jako człowiek ale też wilk. Moja nadzwyczajność nie spodobała się jednak jednej z Francuskich rodzin. Próbowali mnie oni zabić, no ale cóż byli bezsilni, jednak ja popełniłem wtedy jeden znaczący błąd. Zabiłem jednego z nich, no i tak nasz konflikt trwa od pokoleń. Nie są zbyt szkodliwi, ale naprawdę upierdliwi, a powstanie Leona tylko dolało oliwy do ognia. Teraz rozsiani są po całym świecie a ich główny rozkaz brzmi skrzywdzić mnie. Wtedy na imprezie gdy musiałem Cię zostawić też chodziło o nich, pojawili się w pobliżu domu i trzeba było ich jak najszybciej zlikwidować. Gdybym wiedział co wtedy się stanie...
- Feduś to nie twoja wina- mówię i siadam chłopakowi na kolanach a on mocno mnie do siebie przyciąga.
- Moja księżniczko, Felipe to łowca. Chciał Cię skrzywdzić dlatego że kocham Cię jak szaleniec- przyznaje a na wzmiankę o Felipe po moich plecach przechodzi dreszcz. Mocniej wtulam się w bruneta a on kontynuuje opowieść.- Podczas jednej z podróży po Ameryce zawitałem do małej wioski gdzieś we środkowym Meksyku. To właśnie wtedy poznałem Leona, mówiąc szczerze uratowałem mu wtedy życie. Miał wtedy jakieś szesnaście lat i został skazany na karę śmierci za kradzieże. On kradł żeby wyżywić swoich rodziców, byli biedni i ledwo żyli. Zdążyłem chwilę przed tym jak mieli obciąć mu głowę na samą myśl o tym mam gęsią skórkę. I tak wyszło że z Leonem bardzo się zaprzyjaźniliśmy, jakbyśmy byli braćmi. Pomagałem im i dzięki mnie już nie głodowali. On i jego rodzice znali prawdę o mnie a mimo to traktowali mnie jak członka rodziny, jak syna i brata. Gdy Leon dorósł poprosił mnie bym go zmienił. Mieszkaliśmy w tym mieście do śmierci jego rodziców. A później wyruszyliśmy w inne części świata no i tak w sumie jest do dziś. Mieszkamy w różnych miejscach po kilka lat dopóki ktoś nie zauważy że się nie starzejemy, wtedy się przenosimy.
- Federico, jesteś szczęśliwy?- pytam patrząc mu prosto w oczy. Włoch zbliża swoje usta do moich i namiętnie je całuje.
- Przy tobie jestem najszczęśliwszym człowiekiem wilkiem na świecie. I od samego początku było nam przeznaczone być razem-  szepcze mi do ucha i lekko je przygryza. Patrzę na niego zdziwiona a ten tylko zamyka oczy jakby właśnie powiedział coś czego nie powinien.
- Federico o czym ty mówisz? Jak to przeznaczeni?- pytam i odsuwam się od chłopaka.
- To dość długa historia nie jest Ci już dość rewelacji jak na jeden raz? Myślę, że...
- Federico Pasquarelli- przerywam te jego wykręty i mrożę go wzrokiem. - natychmiast gadaj o co chodzi!
- Niech będzie - wzdycha ciężko- tylko się nie złość. To było kilkanaście lat po mojej przemianie. Na Neapol mieli najechać barbarzyńcy, ludzie nie wiedzieli co zrobić. I w końcu ich wódz zaczął prosić księżyc o pomoc. No a on wysyła kogo? No oczywiście Federico, ale to mniejsza z tym. Uratowałem wioskę ale księżyc zażądał zapłaty za mą pomoc. Wódz obiecał że pierwsza jego kobieca potomkini spłaci dług za uratowanie Neapolu. Problem leżał w tym, że przez blisko dwa tysiące sześćset lat rodzili się sami mężczyźni. Do czasu aż na świat nie przyszła pewna urocza blondyneczka- mówi i dotyka palcem wskazującym mojego nosa.
- Ja?- pytam zdziwiona, na co brunet kiwa twierdząco głową. - No teraz robisz sobie ze mnie jaja!- wybucham i zdenerwowana zaczynam chodzić po salonie.- Ja mam spłacić jakiś tam dług moich przodków sprzed tysięcy lat! I to komu? Wielkiemu kawałkowi skały w kosmosie! Niby co mam zrobić? Złożyć się w ofierze odprawiając modły! 
- Lu - podchodzi do mnie i łapie mnie za dłonie.- Dobrze wiesz, że to prawda. Twoja rodzina od zawsze mieszka w Neapolu, twój tata od małego opowiadał Ci o mnie legendy. W wieku sześciu lat nie bałaś się przytulić potwora. Nie możesz się wypierać tego, że jest w tobie cząstka tego nienormalnego świata. - mówi spokojnie a ja mocno się do niego przytulam. Włoch zamyka mnie w swoim niedźwiedzim, może powinnam mówić wilczym, uścisku i delikatnie gładzi mnie po plecach. - Nawet nie wiesz jak twój tata był zaskoczony tym że urodziła mu się córeczka.
- Znałeś mojego tatę? - pytam cichutko
- Znałem każdego członka twojej rodziny. A twój tata był niesamowitym człowiekiem. Kiedy się z nim spotkałem by dowiedzieć się czegoś o tobie, zrobił mi wykład na temat tego jak mam w przyszłości traktować jego miesięczną wtedy księżniczkę. Nawet nie wiesz jak bardzo przeżywałem to, że nie potrafiłem uratować mu życia. - z jego czekoladowego oczka wypływa pojedyncza łza, którą zcieram całuskiem.
- Ale udało Ci się uratować mnie i to już trzykrotnie. Federico na czym ma polegać ta moja zapłata?- pytam poważnie patrząc mu w oczy.
- Tak w skrócie chodzi o to byś była już ze mną na wieki i była kobietą mojego życia. A na nieśmiertelność znam tylko jeden sposób. - przerażona patrzę na Włocha, mówi prawdę wiem to. Nie panując dłużej nad swoim ciałem, osuwam się na podłogę. Przed oczami widzę ciemność i słyszę nawoływanie mnie przez bruneta.

******************************************************
Okropna jestem, że znów kończę w takim momencie :c
Przepraszam <3
Musze przyznać, że jestem zdziwiona tym ile osób czyta moje bazgrołki :o
Pamiętajcie, że każdego z was bardzo mocno kocham <3
I liczę na kolejne serduszka w komentarzach <3

KOCHAM <3
care 

niedziela, 20 września 2015

Rozdział 19

Niewyspana przemywam twarz letnią wodą by choć trochę się ocucić. Z Neapolu wróciliśmy wczoraj późno w nocy. Muszę przyznać, że bez mojego chłopaka, jak to cudownie brzmi, śpi mi się dużo gorzej. Violetta jeszcze śpi a ja za bardzo nie wiem co ze sobą zrobić, cała zdrętwiałam i ledwo się ruszam. A może gdybym poszła pobiegać? Na dworze nie pada wie nie widzę przeciwwskazań. Włosy wiąże w wysoką kitkę i zakładam na siebie czarny top i legginsy. Przy wyjściu zakładam buty do biegania i szarą bluzę. W uszy wkładam słuchawki i zdecydowanie wychodzę z domu. Do moich płuc dociera rześkie powietrze a ja spokojnym truchtem przemierzam las. Oczywiście kieruje się wyznaczonym szlakiem turystycznym, jestem pewna, że gdyby nie to już dawno bym się zgubiła. Po przebiegnięciu dość długiej trasy zatrzymuję się by dać ciału odpocząć choć na chwilkę wyłączam muzykę i cieszę się odgłosami lasu. W pewnym momencie słyszę odgłosy kroków. Moja intuicja podpowiada mi, że wydarzy się coś bardzo złego i żebym natychmiast spyla gdzie pieprz rośnie. Jednak nie pozwala mi na to moje ciało, które całkowicie odmawia mi wykonania jakiegokolwiek ruchu.
- Proszę, proszę cóż za niespodziewane spotkanie- po moich plecach przebiega dreszcz przerażenia a w głowie rozlega się czerwony alarm. Z trudnością przełykam ślinę i odwracam się w stronę nieprzyjaciela. Jakieś dziesięć metrów ode mnie stoi Felipe z złośliwym uśmiechem na ustach. Jednak nie jest to tak cudowny uśmiech jak ten należący do Federico, który powoduje, że chcesz się na niego rzucić. Ten zwiastuje kłopoty i to bardzo duże kłopoty.
- Co ty tu robisz?- pytam cicho i powoli wycofuję się do tyłu.
- Ja? Nic szczególnego, po prostu muszę skończyć to co zostało mi nakazane. - mówi i zaczyna się do mnie zbliżać.
- To może ja sobie pójdę nie będę Ci przeszkadzać- mówię i próbuje jak najszybciej uciec od chłopaka.
-  Niestety nie mogę Ci na to pozwolić- mówi i za spodni wyjmuje broń, która celuje prosto we mnie. Od razu przypomina mi się obraz sprzed lat, zabójca taty, jego martwe ciało i człowiek celujący prosto do mnie.- Ruszysz się choć na milimetr, a obiecuję, że strzelę szybciej niż mam to w planach. - chłopak nabija broń a z moich oczu zaczynają płynąc łzy. Nawet gdybym chciała uciec moje ciało kompletnie mi na to nie pozwala.
- Czego ty chcesz?- pytam cicho- jeśli chodzi Ci o moje pieniądze to bez problemu mogę oddać Ci wszystko...
- Zamknij się!- krzyczy- Chcesz wiedzieć dlaczego tak wielu osobą zależy na twojej śmierci? Oni chcą zemsty, Zemsty na tym twoim chłoptasiu który jest niezniszczalny. Ale ty, ty jesteś tylko zwykłym człowiekiem, którego tak łatwo zranić. A twoja śmierć zaboli go bardziej niż wszystko inne- mówi spokojnym tonem i podchodzi bliżej. - Czas pożegnać się z życiem Neapolska księżniczko- przykłada broń do mojej skroni a ja zamyka oczy modląc się by zrobił to jak najszybciej. Wtedy rozlega się tak znajome dla mnie wycie. Momentalnie otwieram oczy, nie ma już przy mnie Felipe. Australijczyk leży pod jednym z drzew a nad nim stoi czekoladowo brązowa bestia. Po chwili jego wielkie ślepia kierują się prosto na mnie. Nie mogąc uwierzyć w to co widzę przykładam dłoń do ust, jest przy mnie, uratował mi ponownie życie. Zwierzę zbliża się do mnie a ja wyciągam przed siebie dłoń, która lekko drży. Wilk jakby znając moje zamiary przykłada do niej swój włochaty pysk. Delikatnie głaszczę jego sierść i cieszę się jej miękkością. Włosy Federico są stanowczo tak samo miękki, na samą myśl że gdyby nie mój wilczy wybawca już nigdy nie spotkałabym Fedusia z moich oczu wypływają łzy. Zwierzę widząc je zbliża swój pysk po mojej twarzy i przejeżdża językiem po moim policzku. Mimowolnie się uśmiecham i mocno przytulam wilka.
- Dziękuję to już drugi raz ratujesz mi życie. - szepczę wprost do jego kudłatego ucha. Nagle wilk zrywa się i w ułamku sekundy przygniata mnie ciałem do ziemi. Wtedy rozlega się huk, a zwierzę groźnie szczerzy zęby. Dopiero gdy widzę ciemną plamę krwi na czekoladowej sierści dociera do mnie, że Felipe postrzelił mojego bohatera. Jednak po zwierzęciu nie widać by w jakiś sposób mu to zaszkodziło. Podnosi się spokojnie i dając mi jakiś niezrozumiały sygnał głową rzuca się na Felipe wściekle warcząc. Dopiero po chwili dociera do mnie, że chodziło mu o to bym uciekała.

Przerażona osuwam się po zamkniętych drzwiach mojego pokoju, już od dłuższego czasu z moich oczu wypływają rzeki łez a ja nie mogę uspokoić chlipania. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że zostawiłam go tam postrzelonego. Powinnam się nim zająć i pomóc mu. Przynajmniej tak odwdzięczyłabym się za uratowanie mi życia. Ale przecież sam kazał mi uciekać, chciał ratować moje życie. Co nie zmienia faktu że zachowałam się jak tchórz, z drugiej jednak strony co mogłam zrobić? Nie mam przecież dwóch metrów i do zbyt silnych raczej nie należę. Nie mogę go tam tak zostawić, nie teraz kiedy ponownie go spotkałam. W tym momencie mało obchodzi mnie to że przed domem może czekać na mnie wściekły Felipe czekający tylko na moją śmierć. Naprawdę nie rozumiem czemu chciał to zrobić i to jego tłumaczenie, że ma być to zemsta na Federico. I niby czemu Fede miałby być niezniszczalny, jest przecież zwykłym człowiekiem. Racja może jest wyjątkowy ale przecież nie w takim sensie. No chyba że... Nie myśląc zbyt trzeźwo wstaję z podłogi i podchodzę do biurka. Drżącym dłońmi szukam portretu Pasquarelliego. Chwilę zajmuje mi znalezienie go jednak udaje mi się. Przykładam portret bruneta do narysowanego przed kilku laty portretu wilka. Zdziwiona i przestraszona przykładam dłoń do twarzy. Ich oczy są dokładnie takie same, nie mówiąc już o kolorze i fakturze włosów. Do tego ta dziwna rysa w jego łazience jak ślady pazurów. Sam Włoch czasem zachowuję się jak ktoś rodem wyjęty z innej epoki. Pewna swoich racji wybiegam jak burza z domu i kieruję się do posiadłości Włocha. Po dość długiej drodze docieram pod drzwi wielkiej willi. Zdenerwowana nie zawracam sobie głowę pukanie i po prostu wchodzę przez wielkie dębowe drzwi.Rozglądam się po nowoczesnym salonie z czarnym kompletem wypoczynkowym jednak nikogo nie ma w środku. Nie mając ochoty na zabawę w chowanego postanawiam zastosować bardziej radykalne metody.
- Federico!- wydzieram się na cały dom, jednak odpowiada mi głucha cisza. Błagam tylko nie mówcie mi, że jeszcze nie wrócił, a co jeśli coś mu się stało? Szybko przeszukuję cały dom jednak nie znajduję Włocha. Wtedy słyszę odgłos trzaśnięcia drzwiami. Powoli schodzę na dół i zastaję wściekłego Federico w salonie. Brunet parzy na mnie zdziwiony a ja tylko przecząco kręcę głową nie mogąc pozwolić by ta myśl do mnie dotarła. Jednak gdy patrzę w jego oczy wszystkie wątpliwości się rozmywają.
- To ty... - szepczę ledwo słyszalnie i wybucham niekontrolowanym płaczem. Powoli osuwam się na kolana i nie mając siły się podnieść zanoszę się płaczem. W ułamku sekundy chłopak znajduje się przy mnie i mocno przytula.
- Tak bardzo Cię przepraszam księżniczko- szepczę czule głaszcząc mnie po włosach- przepraszam...

 **************************************
I sekrecik wyszedł na jaw XD
Cześć Robaczki <3
Jak podoba wam się rozdział? :3

Zauważyłam, że ostatnio pojawia się coraz mnie komentarzy :c
Staram się to tłumaczyć szkołą ale jest mi z tego powodu przykro :(
Więc jeżeli czytasz to a nie komentujesz to proszę zostaw chociaż serduszko <3 będzie to dla mnie motywacją do pisania <3


KOCHAM MOCNO <3
care

niedziela, 13 września 2015

Rozdział 18

- Fede!- krzyczę i wskakuje na leżącego na łóżku Włocha, niewinnie się przy tym uśmiechając.
- Tak księżniczko?- pyta i odgarnia z moje twarz blond loki.
- Uwielbiam gdy tak do mnie mówisz- przyznaje szczerze i lekko się rumienie- ale nie o to chodzi. Jestem tu już pełne dwadzieścia-cztery godziny a jeszcze nie byłam w swoim domu.- robię smutną minkę a Włoch od razu mnie przytula.
- Chcesz, żebym poszedł tam z tobą?
- Tak- łapie go za rękę i prowadzę w stronę drzwi.
- Ykhm skarbie - mówi a ja odwracam się w jego stronę- masz zamiar wyjść na ulicę w bieliźnie? Nie żebyś źle wyglądała bo wyglądasz niesamowicie pociągająco, ale mogłabyś wzbudzić niemałą sensacje.- patrzę w dół i rzeczywiście jestem tylko w czarnym komplecie.
- Poczekaj chwileczkę- mówię i wyjmuję z walizki krótkie szorty z wysokim stanem i czarny koronkowy crop top. Ubieram jeszcze białe krótkie conversy by wygodnie mi się szło i wracam do Włocha.- Możemy iść - mówię i wychodzimy z apartamentu objęci.

 Od hotelu do mojego domu jest dość daleko więc razem z Fede pojechaliśmy samochodem. Swoja droga, nie wspominał o tym że wypożyczył auto. Oczywiście nie mógł to być pospolity samochód, czerwone Ferrari raczej do takich nie należy.
- Tęsknie za mustangiem - mówi i robi smutna minkę, mimowolnie chichocze ale już po chwili się opanowuje widzą jego minę.
- Wcale nie jest takie złe- mówię i całuję jego żuchwę.- Teraz skręć w lewo. - chłopak wykonuje moje polecenie i już po chwili parkuje na podjeździe. Wychodzę z samochodu i podchodzę do dużych ciemnych drzwi. Z kieszeni szortów wyjmuję klucze i otwieram dom.
- No nieźle Ferro- mówi Federico patrząc na białą wille z ciemnymi elementami.
- Proszę Cie przy twojej wygląda jak jakaś chatka.
- W takim razie chcę zamieszkać w tej chatce. Wiesz jaka będę mieć piękną współlokatorkę- podchodzi do mnie a jego twarz poważnieje- Gotowa?- splatam nasze palce razem i patrzę prosto w jego oczy.
- Gotowa.- mówię i razem wchodzimy do willi.

- Byłaś najsłodszym dzieckiem jakie kiedykolwiek widziałem- mówi Włoch patrzą na jedną z fotografii wiszących na ścianach salonu. Są tu głównie zdjęcia pokazujące mnie jako dziecko razem z rodzicami.- A to zdjęcie jest urocze gdzie dostanę jego kopię? - pyta wskazując na zdjęcie z moich drugich urodzin gdzie cała ubrudzona jestem tortem czekoladowym.
- Nigdzie! A teraz idziemy dalej- mówię i wchodzę po masywnych schodach na piętro. Mijam sypialnię, która należała do moich rodziców i wchodzę do mojego pokoju. Uwielbiam moje małe królestwo.
- Niezbyt różni się od twojego pokoju w Forrest Fals- mówi brunet i przytula mnie od tyłu.
- To specjalnie- mówię i wtulam się w niego.- Ten pokój ma dla mnie wielkie znaczenie sama nawet nie wiem dlaczego.- przyznaję szczerze i podchodzę do okna z którego widzę ogród. Jest dokładnie tak jak tamtej nocy, gdy zobaczyłam swojego bohatera. Nagle do głowy wpada mi pewien pomysł.- Muszę Ci coś pokazać. - mówię i wyciągam Federico do ogrodu. Po chwili znajdujemy się dokładnie w miejscu gdzie przytuliłam się mojego wybawcy. Włoch patrzy na mnie zdziwiony.
- Ludmiś po co tu przyszliśmy? - pyta a ja delikatnie się tylko uśmiecham.
- To miejsce jest dla mnie bardzo ważne. Może wydać Ci się to dziwne ale to właśnie tu spotkałam kogoś kto pomógł mi się podnieść po śmierci taty. Uratował mi życie i wprowadził w nie coś wyjątkowego. Mimo, że widziałam go tylko dwa razy w swoim życiu, zawsze będzie miał w moim sercu miejsce. Ale teraz po śmierci mamy musiałam się wyprowadzić i zdarzyło się coś piękniejszego. Bo poznałam Ciebie- mówię i delikatnie się uśmiecham.
- Ludmilo- chłopak łapię mnie za dłonie i pewnie patrzy w oczy- Musisz wiedzieć, że zrobiłem w życiu wiele złego. Moje serce można by porównać do bryły lodu ale pojawiłaś się Ty i za pomocą jednego gestu je rozpuściłaś. Księżniczko nie chcę nigdy w życiu być daleko od Ciebie. Jesteś dla mnie wszystkim, moje serce należy tylko i wyłącznie do Ciebie. Chcę Cię uszczęśliwiać i dawać wszystko co najlepsze. Nie potrafię wyobrazić sobie mojego życia bez Ciebie. Kocham Cię Lu, kocham Cię jak jak jeszcze nikogo nie kochałem i nigdy kochać nie będę- z moich oczu zaczynają lecieć łzy a chłopak delikatnie je ociera, całując moje policzki. Jestem pewna, że mówi prawdę to widać w jego oczach. Przykładam dłoń do jego policzka.
- Ti amo Federico.
- Ti amo principessa- mówi po czym łączy nasze wargi w namiętnym pocałunku.

Od dobrej godziny leżę z Federico na kocu w moim ogrodzie i patrzymy na rozgwieżdżone niebo. Włoch ma położoną głowę na moim brzuchu a ja delikatnie bawię się jego brązowymi loczkami. Czy mówiłam już, że są strasznie mięciutkie, przypominają mi troszkę sierść mojego bohatera. 
- Lu, mówiłem Ci już jak bardzo Cię kocham? - pyta  brunet a ja uśmiecham się delikatnie.
- Dzisiejszego wieczoru jakieś dwadzieścia razy.
- Zdecydowanie za mało- chłopak podnosi się z pozycji leżącej tak by spojrzeć mi prosto w oczy- Kocham Cię, kocham Cię - z każdym wyznaniem jest coraz bliżej mojej twarzy- Kocham Cię - szepcze prosto w moje usta i delikatnie muska je swoimi. Zdecydowanie pogłębiam pocałunek i wplatam dłonie w jego włosy. Federico schodzi pocałunkiem na moją szyję a ja gwałtownie nabieram powietrza. Jego dłonie splatają się z moimi i przenosi je powyżej mojej głowy. Mimo ogromnej chęci poczucia go jak najbliżej siebie, jestem pewna, że nie mogę zrobić tego tutaj. Włoch jakby znał moje obawy ponieważ odrywa się ode mnie i ponownie kładąc się na kocu mocno mnie przytula.
- Dokończymy w hotelu- szepcze i przygryza moje ucho.
- Z wielką chęcią- szepczę lecz po chwili markotnieje- Fede czy my jesteśmy razem? - pytam pewna obaw.
- Jeszcze nie- mówi po czym podnosi się. Podążam w jego ślady i również wstaję. Pasquarelli klęka na jedno kolano i łapie mnie za dłoń- Ludmilo Ferro czy uczynisz mi ten zaszczyt i zgodzisz się być moją dziewczyną?- pyta a ja uśmiecham się szeroko.
- Oczywiście, że tak - mówię na co brunet mocno mnie przytula.
- Teraz już jesteśmy razem- mówi i całuje mnie  nosek - popatrz spadająca gwiazda- wskazuje na mały punkcik na ciemnym niebie.
- Pomyśl życzenie.
- Nie muszę, kiedy jesteś przy mnie wszystkie moje życzenia się spełniają- mówi pewnie na mnie patrząc.
- Kocham Cie Fede- szepczę prosto do jego ucha.
- Ale ja Ciebie bardziej - mówi i ponownie łączymy nasze usta razem.

******************************************
Cześć robaczki
Mam nadzieję, że ten rozdzialik wam się spodoba
Ja uważam, ze wyszedł mi uroczy XD
Ale to pewnie zasługa Fedemikli ^^
  

KOCHAM WAS MOCNO 
care

Ps. Czy tylko ja mam takie zapierdzielanie z nauką :c