niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 27

Ze snu wybudza mnie szarpanie i ciche szepty. Szybko otwieram oczy i patrzę w zdenerwowane czekoladowe tęczówki.
- Fede co się dzieje?- pytam i szybko wstaję z łóżka
- Łowcy się zbliżają i to całe tysiące- mówi wściekle, widać po nim, że jest bardzo zirytowany. Jednak po chwili jego twarz kompletnie się zmienia i maluje się na niej głęboki smutek.- dlatego musisz wyjechać - dodaje cicho, a moje oczy na samą myśl opuszczenia go napełniają się łzami.
- Nigdzie się bez Ciebie nie ruszam!
- Lu, księżniczko nie mamy wyboru. - Włoch podchodzi do mnie i łapie mnie za dłonie. - Nie narażę Cię na takie niebezpieczeństwo. Może i jesteś nieśmiertelna i szybciej się leczysz ale wciąż odczuwasz ból. A ja nie chcę Cię narażać- mówi i mocno przytula mnie do swojego ciała. 
- A ja nie pozwolę tobie narażać swojego życia. Nie będzie walczył z tysiącami łowców sam jeden!- krzyczę i wyrywam się z jego uścisku.- Nigdzie się stąd be Ciebie nie ruszam!- dalej upieram się przy swoim. Mimo nagłej senności nie mam zamiaru dać mu postawić na swoim. Zawroty w mojej głowie nasilają się, a ja nie potrafiąc dłużej ustać, siadam na łóżku. Brunet zbliża się do mnie i ostrożnie bierze na ręce.
- Przepraszam Lu, to dla twojego dobra- szepcze a ja natychmiastowo odpływam.

Z trudnością otwieram oczy, jednakże ból głowy wcale mi tego nie ułatwia. Czuję jak całe moje ciało zesztywniało, a w ustach mam jakiś nieprzyjemny posmak. Po raz kolejny próbuję otworzyć oczy i tym razem udaje mi się to. Jednakże całkowicie nie rozpoznaję pomieszczenia w którym się znajduję. Ciemno brązowe ściany na których wiszą jakieś stare gobeliny. W pokoju znajduje się też łózko na którym aktualnie leżę, stół oraz kilka krzeseł i jakieś dwa stare fotele. Nagle drzwi do pokoju się otwierają, a do środka wchodzi siwa staruszka z jakimś kubkiem w ręku.
- O już się obudziłaś kwiatuszku.- mówi przyjemnym dla uch głosem. - mam tu dla Ciebie coś co pomoże ukoić pragnienie.- siada na krześle obok i wyciąga w moja stronę kubek z jakąś parującą cieczą.
- Kim pani jest?- pytam niepewnie i odsuwam najdalej jak to tylko możliwe.
- A no tak, zapomniałam się przedstawić. Jestem Lara, bardzo stara znajoma Federico i Leona .- mówi i w tym momencie, przypominam sobie o Federico i armii łowców. Ledwo słyszalnie wymawiam jego imię i próbuje się podnieść jednak nie za dobrze mi to wychodzi. - Spokojnie, tylko bez gwałtownych ruchów. Jesteś jeszcze osłabiona. Proszę wypij to, to Ci pomorze. - mówi i po raz kolejny podaje mi parujący kubek. Zrezygnowana wykonuje jej prośbę i napełniam buzie jakąś ziołową herbatą. Po chwili czuję się już znacznie lepiej i ostrożnie siadam na łóżku.
- Co ja tu właściwie robię? I gdzie jestem? A przede wszystkim gdzie jest Federico?- pytam patrząc prosto w szare oczy Lary.
- Jesteśmy w domu w południowych Alpach- mówi a moje oczy robią się dwukrotnie większe. - A reszty powinnaś dowiedzieć się z tego. - podaje mi białą kopertę, na której napisane jest moje imię, po czym słabo się do mnie uśmiechając wychodzi z pokoju. Pełna obaw patrze na kopertę i ostrożnie ja otwieram. Wyjmuję z niej zapisaną kartkę, która pachnie tak samo jak Fede, czyli ten list jest on niego. No tak mogłam się tego spodziewać. Nie zwlekając dłużej rozkładam papier i zagłębiam się w lekturze.

Kochana Lu
Zapewne zastanawiasz się dlaczego zostawiłem Cię u Lary. Odpowiedź jest prosta, nie mogłem narazić Cię na niebezpieczeństwo. Nie wybaczył bym sobie tego, że z mojego powodu stała Ci się jakakolwiek krzywda. Oczywiście z własnej woli byś nie wyjechała, dlatego musiałem podać Ci środki nasenne. Jest mi z tego powodu bardzo wstyd księżniczko, ale nie miałem innego wyjścia. Proszę Cię nie martw się o mnie nie da się mnie zabić, nie odczuwam też bólu. Jest ze mną Leon i kilku innych naszych ,,wyjątkowych" znajomych, więc za niedługo powinno być już po wszystkim. Z każdą sekundą bez Ciebie tęsknie coraz bardziej. Ale obiecuję, że za niedługo znów się spotkamy i już nic nas nie rozdzieli Aniołku. Pamiętaj, że jesteś całym moim światem i kocham Cię nad życie. Zrobię wszystko byśmy spotkali się najszybciej jak to możliwe. 
                                                                                                   Kocham Cię przyszła pani Pasquarelli
                                                                                                                 Twój na wieki Federico

Z każdym słowem w moich oczach pojawia się coraz więcej łez. Mimo jego zapewnień, że wszystko będzie dobrze nie potrafię tak po prostu się nie martwić. Przecież ich jest tylko dwóch pełnokrwistych wilkołaków a reszta to dużo słabsi wilkopodobnii ,którzy powstali przez ugryzienie, a armia łowców liczy kilka tysięcy. Po moich policzkach spływają słone rzeki łez, a wzrok ląduje, na pierścionku zaręczynowym. Wiem, że muszę być dobrej myśli ale po tym co przeżyłam w swoim krótkim życiu, tak trudno szukać pozytywów. Zupełnie inaczej niż gdy jest ze mną Federico, tak jakby z naszym rozstaniem wziął ze sobą cała radość jaka spotkała mnie w życiu. Bez niego moje życie po prostu nie ma sensu. Ale przecież obiecał mi ze wróci i tej myśli muszę się trzymać za każdą cenę. Wciąż osłabiona, po środkach nasennych podanych przez mojego narzeczonego, wstaję z łóżka i postanawiam znaleźć łazienkę by się wykąpać. Wtedy zauważam czarną torbę należącą do Włocha. Podchodzę do niej i rozpinam zamek. Moim oczom ukazują się ubrania zarówno moje jak i Pasquarelliego. Podnoszę jego czarną bluzę i napawam się jego zapachem. Już tak bardzo mi go brakuje, ten czas bez niego będzie dla mnie udręką. Zabierając najpotrzebniejsze mi produkty do kąpieli, wychodzę z pokoju w poszukiwaniu Lary. Znajduję ją w przytulnej kuchni gdzie krząta się przy garnkach.
- Przepraszam.- mówię cichutko, nie chcąc robić jej kłopotu. Staruszka odwraca się do mnie i obdarowuje mnie pełnym miłości uśmiechem. Właśnie tak mogłaby wyglądać moja wymarzona babcia.- Jest tu gdzieś łazienka?
- Oczywiście, że tak słoneczko. Drzwi zaraz obok, te po prawej. - mówi wskazując mi kierunek.
- Dziękuje, emmm Lara skąd tak właściwie znasz Federico i Leona?- pytam niepewnie
-  Jak mniemam Federico opowiedział Ci historię swojego życia?- pyta, a ja kiwam głowa na tak.- Jestem potomkinią szamana, który go wychowywał wraz z wilkami. A Leona poznałam przez przypadek gdy jeszcze byłam młoda. - mówi i uśmiechając się kiwa głową.- Ja i Verdas byliśmy parą- mówi a mi aż szczęka opada ze zdziwienia. Skoro ona i Leon byli zakochanie czemu nie uczynił z niej nieśmiertelnej? I skoro to jest jego była czy jeszcze darzy ją jakimkolwiek uczuciem. Mam nadzieję, że nie bo wtedy wyszło by na to, że okłamuje Violette. Chociaż i tak ją okłamuje, no ale jednak uparcie twierdzi, że ja kocha.- Ale spokojnie, Leon tak naprawdę nigdy mnie nie kochał był tylko zauroczony. A i tak nasza miłość, nie trwała by wiecznie. Nigdy nie chciałam być nieśmiertelna. W przeciwieństwie do Ciebie, bardzo się cieszę, że Fede nareszcie znalazł swoją księżniczkę- mówi i spogląda na moją dłoń na której widnieje pierścionek zaręczynowy. Na samo wspomnienie o brunecie moje oczy zachodzą łzami. By nie rozpłakać się przy Larze, wycofuję się do łazienki.

*************************************************************
WITAJCIE KACZUSZKI!
Care nareszcie powróciła XD Na początku chciałabym was serdecznie przeprosić za ta długą nieobecność :( komputera nie miało być tylko przez kilka dni, no a nie m go już baaardzo długo. Innymi słowy panom z serwisu nieźle się dostanie jak go już naprawią -.- Na szczęście udało mi się załatwić zastępczy ale muli jak cholera :c
No ale czego nie zrobię dla moich Kaczuszek <3

Osobiście jestem załamana swoją postawą ponieważ już od dłuższego czasu nic nie napisałam :c Nie chodzi tu o brak weny, bo ona wciąż we mnie jest, jest to spowodowane głównie szkołą i pewnym wyjątkowym kimś <3 No co będę owijać w bawełnę XD jestem po uszy zakochana i to z wzajemnością <3 Można powiedzieć, że znalazłam swojego idealnego księcia z bajki  <3  Który jest tak samo kochany jak Federico w moim opowiadaniu <3 Wiem na pewno was to nie interesuje ale musiałam to powiedzieć na głos :3

I ŻYCZĘ KAŻDEJ MOJEJ CZYTELNICZCE BY I ONA ZNALAZŁA SWOJEGO IDEALNEGO KSIĘCIA <3 A CZYTELNIKOM (o ile jakiś  chłopak to czyta, niech napisze w komentarzu) BY BYLI WŁAŚNIE TAKIMI KSIĘCIAMI (bo podobno to bardzo fajne uczucie :3 )

No to chyba wszystko XD

KOCHAM WAS MOCNO!!!!
care


niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 26

Ze snu wybudzają mnie delikatne muśnięcia na szyi i lewym ramieniu. Powoli otwieram oczy i mimowolnie delikatnie się uśmiecham. Dłoń bruneta wślizguje się pod materiał czarnego T-shirtu, który mam na sobie i obejmując mnie w tali przyciąga do siebie, tak że nasze klatki piersiowe się zderzają.
- Przepraszam za obudzenie księżniczko- szepcze po czym przygryza płatek mojego ucha.
- Uważaj bo jeszcze uwierzę, że wcale nie miałeś tego w planach- mówię odwracając się do niego twarzą.
- Nie przeczę- Włoch zbliża swoje usta do moich i przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze. Przykładam swoją drobną dłoń do jego ciepłego policzka i złośliwie się uśmiecham.
- Wiesz na co mam ochotę?- szepczę. Brunet styka nasze nosy razem i mocniej do siebie przyciąga. - Na prysznic- mówię i szybciutko wchodzę do łazienki zostawiając oszołomionego Pasquarelliego w łóżku. Zdejmuję z siebie bieliznę i wchodzę pod obszerny prysznic. Ciepłe kropelki wody spływają po moim ciele całkowicie rozluźniają mnie ze stresu ostatnich dni. Wtedy słyszę odsuwanie drzwi od kabiny a zaraz potem moje ciało przylega do rozgrzanego ciała bruneta.
- Nie ładnie tak uciekać z łóżka panno Ferro- warczy cichutko po czym zaczyna całować moją szyję, jego dłonie błądzą po moim ciele by po chwili wylądować na podbrzuszu.
- Jednakże nie żałuję panie Pasquarelli -mówię wzdychając coraz głośniej.

Zdenerwowana już od kilku minut męczę się z wysuszeniem swoich włosów, do tego jestem jeszcze rozpraszana przez stojącego za mną Włocha, który zamiast grzecznie się powycierać woli doprowadzać mnie do szaleństwa.
- Fede naprawdę nie pomagasz mi- warczę cicho- Jeszcze Ci mało?
- Księżniczko, mi nigdy nie będzie wystarczająco.- mówi po czym odwraca mnie do siebie i delikatnie muska moje usta. Mimo całej swojej wolnej woli nie potrafię jednak oprzeć się ustom Pasquarelliego i zawiedziona sobą oddaje pocałunek. Federico mocniej obejmuje mnie w pasie i sadza na blacie umywalki kontynuując pocałunek. Wtedy jednak rozlega się ciche burczenie, dochodzące z mojego brzucha. Zawstydzona momentalnie się czerwienie, a Fede tylko cichutko się śmieje. - Ale najpierw zjemy coś dobrego- stwierdza i ściąga mnie z blatu. Razem z moim cudownym chłopakiem wchodzimy do mojego pokoju i ubieramy się, by po chwili być już w kuchni.
- Co ty na jajecznicę?- pyta na co ochoczo kiwam głową. - To ja się tym zajmę a ty możesz pokroić pomidora.
- Niech będzie - wzdycham i wyjmuje kilka pomidorów z lodówki. Następnie biorę deskę do krojenia i nóż. Odsuwam się by zrobić miejsce krzątającemu się Włochowi. Ostrożnie kroję pomidory, jednak moją uwagę odwraca gotujący Fede. Wciąż jestem pod wrażeniem jego zdolności kulinarnych, ale w sumie co się dziwić gotuje już od jakiś dwóch tysięcy lat. Wtedy czuję jak zimny metal spotyka się z moim palcem.-Cholera - syczę i patrzę na zranione miejsce, które w jednym momencie się zrasta.
- Co się stało?- pyta ze zmartwiona miną Włoch.
- Chyba mam halucynacje.- szepcze ledwo słyszalnie. To niemożliwe, żebym tak szybko się uzdrowiła. Wtedy do głowy wpada mi naprawdę głupi pomysł by to sprawdzić. Zanim Fede zdążył zareagować ponownie biorę do ręki nóż i przejeżdżam po opuszku palca. Który momentalnie się zrasta. - Czy ty to widziałeś?- pytam odwracając się w stronę bruneta.
- Tak kochanie. - mówi i wyjmuje mi ostre narzędzie z dłoni.- Ale już nigdy tego nie rób! - mówi i zdenerwowany przytula mnie mocno. Twierdząco kiwam głową i wtulam się w jego klatkę piersiową. - Widać księżyc podarował Ci jeszcze szybsze uzdrawianie. Będę musiał mu za to podziękować- szepcze i całuje czubek mojej głowy.

- Federico daleko jeszcze?- pytam już chyba po raz setny. Włoch już od kilku dni próbował mnie wyciągnąć na spacer ale ja wciąż odmawiałam wykręcając się zmęczeniem. Dziś jednak mu uległam i teraz nie było już odwrotu. Od kilkunastu minut niesie mnie na rękach a oczy przewiązał mi jakąś apaszką.
- Już naprawdę niedaleko.- mówi, ostatnio zauważyłam, że zrobił się bardziej zamyślony, szczerze trochę mnie to martwi, ale może to tylko moje wyobrażenie. Wtedy czuję z powrotem grunt pod nogami a z moich oczu opada opaska. Wtedy dostrzegam tak dobrze znaną mi polane, na którą zawsze chodziłam z tatą. I tu też zginą mój ojciec. Mimowolnie moje oczy napełniają się łzami, powoli staram się wycofać do tyłu ale uniemożliwia mi to brunet stojący za mną.
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?- pytam ledwo słyszalnie.
- Ponieważ to tu po raz pierwszy się spotkaliśmy. - chłopak obejmuje mnie w tali i kładzie głowę na mym ramieniu tak by usta były zaraz przy uchu.- To tu nasze życia przewróciły się o góry nogami. I oboje doskonale wiemy, że teraz nie możemy już bez siebie żyć. Dlatego wydaje mi się, że to dobre miejsce by to zrobić.- szepce i odwraca mnie do siebie przodem.
- Zrobić co?- pytam niepewnie.
- Lu, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Kruszynko obróciłaś mój świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie potrafię już być żyć bez ciebie. Pragnę Cię chronić i uszczęśliwiać. Chcę spędzić z tobą wieczność. - Włoch wyjmuje z kieszeni małe czerwone pudełeczko, a następnie klęka przede mną.- Ludmilo Ferro czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, pozwolisz o siebie dbać i uszczęśliwiać. Ludmilo czy zostaniesz moja żoną?- pyta otwierając pudełeczko, gdzie znajduje się pierścionek z czarnym diamentem. Mimowolnie moje oczy zachodzą łzami i tym razem nie staram się ich hamować.
- Tak- szepcze a po chwili znajduje się już w jego ramionach. Federico ostrożnie ujmuje moją dłoń i nasuwa na mój palec pierścionek z, jak na moje oko, białego złota. Pierścionek idealnie pasuje do medalionu. Pewnie patrzę w jego czekoladowe oczy.
-Kocham Cię- szepczę
- Kocham Cię przyszła pani Pasquarelli- mówi i namiętnie wpija mi się w usta.

- Od jak dawna to planowałeś? - pytam spoglądając na nasze splecione dłonie. Jego druga dłoń delikatnie gładzi moje nagie udo, doprowadzając moje zmysły do szaleństwa.
- Tak naprawdę czekałem na to od ponad dwóch tysięcy lat. Pierścionka zacząłem szukać gdy tylko dowiedziałem się, że się urodziłaś . A od kilku dni próbowałem wyciągnąć Cię na spacer.- mówi i delikatnie muska moją dolną wargę.
- I udało Ci się mnie zaskoczyć- mówię po czym mocniej przytulam się do jego nagiego torsu.
- Nie spodziewałaś się tego? Nie miałaś nawet malutkich podejrzeń?
- Nie no myślałam, że może kiedyś tam w przyszłości mi się oświadczysz. Ale nie wiedziałam, że tak szybko. - tłumaczę i zaczynam rysować palcem po jego klatce piersiowej różne wzorki.
- Mam już dwa tysiące sześćset lat najwyższy czas się ustatkować- mówi śmiejąc się cichutko.
- A ja dopiero dziewiętnaście, to chyba troszkę za wcześnie na ślub. - mówię cichutko i za wszelką cenę unikam jego spojrzenia. Nie czuję się gotowa na małżeństwo, to nie takie łatwe jak się wydaje.
- Nic się nie martw księżniczko, weźmiemy ślub dopiero gdy będziesz gotowa. Nie ma się co śpieszyć, mamy całą wieczność.  - szepcze i całuje moje czoło.
- Fedi chciał byś mieć kiedyś dzieci?
- Z tobą, jak najbardziej. Wyobraź sobie takiego małego przystojniaka z blond loczkami i czekoladowymi oczami. - mówi i uśmiecha się szeroko- Albo taką małą ślicznotkę z brązowymi włosami i bursztynowymi oczami. Ale ja jednak myślę że to będzie chłopczyk.
- A skąd ta pewność? - pytam spoglądając w jego oczy.
- Taki dar. - mówi muskając moje usta- poza tym to i tak zależy ode mnie- uśmiecha się kpiarsko i mruga do mnie porozumiewawczo.

************************************************
Siemaneczko Kaczuszki <3
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał :3
Chciałabym też powiedzieć, ze następny pojawi się dopiero za dwa tygodnie :c Jest to spowodowane złośliwością rzeczy martwych :( mój komputer po prostu już ledwo chodzi i jedzie na generalne czyszczenie :/
Także nie będę mogła skomentować waszych blogów ale obiecuję wszystko nadrobić :3
A i Potworku spokojnie na gmailu będę XD

KOCHAM WAS MOCNO
care


niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział 25

Lekko przyćmiona otwieram oczy jedyne co widzę to wszech ogarniającą mnie biel. Błagam niech to nie będzie niebo i zaraz wyskoczy mi tu jakiś święty z przywitaniem. Ja nie mogłam umrzeć. A co z Federico ja muszę do niego wrócić, nie mogę żyć bez niego. A no tak przecież ja nie żyję. Powoli podnoszę się z pozycji leżącej i rozglądam wśród białej nicości.
- Jest tu ktoś?- Krzyczę najgłośniej jak potrafię- ja muszę wrócić na ziemię. Nie mogę zostawić Fede samego!- po chwili przed moimi oczami ukazuje się mały świetlisty promień który bardzo szybko rośnie. Po chwili wyłania się z niego postarzała męska sylwetka. Mężczyzna ma bardzo jasną cerę, siwe włosy i brodę a na siebie zarzuconą białą szatę.- Kim jesteś?- pytam cicho i cofam się o kilka kroków o tyłu.
- Nie bój się mnie dziecko, jestem księżycem.- odpowiada a moje oczy robią się dwa razy większe.Księżyc wygląda jak dziadziuś? Nie tego się spodziewałam. - Wypraszam sobie dziadziusia, jestem dojrzałym mężczyzną- mówi robiąc oburzona minę.- I tak poprzedzając twoje pytanie umiem czytać w myślach.- uśmiecham się przepraszająco.
- Czyli wie pan, księżyc, pan dlaczego tu jestem.
- Oczywiście, że wiem dziecko. I doskonale też wiem że nie chcesz zmieniać się w wilka, ale robisz to by być z Federico już na wieki. I spłacić dług twoich przodków.
- Wiec widzi pan, że nie mam innej opcji.- mówię smutno i ocieram samotną łzę spływającą po moim policzku.
- Perełko- księżyc podchodzi do mnie i łapie mnie za ręce. - nigdy nie mówiłem, że musisz zmienić się w wilka.
- Co?- zdziwiona spoglądam na niego.
- Pozwól, ze wszystko Ci wytłumaczę. Po tym gdy Federico obronił Neapol nawiedziła mnie pewna wizja. Federico wraz z przepiękną blondynką  na szkolnym balu. Wiedziałem, że będzie ona potomkinią wodza i by Federico nie przegapił spotkania z nią wymyśliłem tą zapłatę. To nie miała być pierwsza lepsza z rodu, to miałaś być ty i to na Ciebie miał czekać ponad dwa tysiące lat. Powiedziałem wtedy, że jej zapłatą będzie spędzenie z nim wieczności bo wiedziałem, że do szaleństwa się w sobie zakochacie. Musisz wiedzieć, że Federico jest dla mnie jak syn i pragnę jego szczęścia. A prawda jest taka, że oboje beż siebie nie potraficie być szczęśliwi. A ty nie będziesz szczęśliwa będąc niepokonanym wilkiem, lubisz być tą niepozorną księżniczką, jak to mówi Fede, która potrzebuje swego księcia obok. Ten głupek też tego nie chce, choć nigdy nie powie tego na głos, boi się, że nie będzie Ci wtedy potrzebny, a on musi mieć kogoś kogo mógłby chronić. Nie zniszczę waszego szczęścia.
- Ale jeśli nie będę wilkiem, będę się starzeć i w końcu umrę.
- Nie jeśli uczynię Cie nieśmiertelną- mówi i uśmiecha się do mnie porozumiewawczo
- To tak się da?
- Jestem wszech potężny co to dla mnie. Posłuchaj mnie uważnie za niedługo wrócisz do swojego ciała i będziesz musiała się zmienić ten jeden jedyny raz. Będziesz po tym bardzo słaba bo będzie trwało to tylko kilka sekund ale nic się nie martw to przejdzie. Jesteś gotowa?- pewnie patrzę na księżyc i nieśmiało się uśmiecham.
- Tak jestem i dziękuję.
- Nie ma za co córciu- mówi po czym szeroko się uśmiechając pochłania go biel która ponownie uderza i we mnie.
 Zwijając się z bólu delikatnie otwieram oczy i niedaleko widzę wciąż zszokowanych Leona i Federico. Dopiero wtedy przypominam sobie,że przez kilka sekund będę wilkiem. Ponownie czuje okropne skurcze w całym ciele i uświadamiam sobie, że zbliża się moja przemiana. Wtedy przypominam sobie, że po przemianie będę naga. Przerażona patrzę na Leona i ruchem głowy nakazuje mu stąd iść. Ten jednak nie za bardzo chyba rozumie, patrzę wtedy na bruneta błagalnym spojrzeniem. On jednak rozumie mnie bez słów. Szybko tłumaczy coś Leonowi, a ten od razu się oddala. Wtedy czuje paraliżujący ból i mimowolnie opadam na ziemie, kątem oka dostrzegam podbiegającego do mnie Federico. Następnie jedyne co widzę to ciemność.

Cała obolała otwieram oczy i odkrywam, że jestem w swoim pokoju. Ostrożnie podnoszę się do pozycji siedzącej i odsuwam z siebie kołdrę. Widocznie Federico mnie ubrał bo mam na sobie bieliznę i jego koszulkę, a wczoraj po tej nieszczęsnej przemianie byłam przecież naga. Powoli wstaję z łóżka i opatulając się puszystym szarym kocem, postanawiam poszukać Federico. Schodzę po schodach do salonu i wtedy z kuchni wychodzi Fede wraz z Leonem, który trzyma w dłoniach talerz z jakimś jedzeniem, które wcina.
- Ludmiś- szepcze brunet a ja już po chwili znajduję się w jego objęciach. Z moich oczu mimowolnie wypływają łzy.
- Kocham Cię Fede- szepcze mocząc koszule Włocha łzami.
- Ja też Cie kocham księżniczko, najbardziej na świecie- mówi po czym składa na moich spierzchniętych ustach delikatne muśnięcie.
- Witamy wśród żywych- mówi Verdas i szeroko się do mnie uśmiecha.
- Chcesz coś do picia, jedzenia?- pyta Pasquarelli i ostrożnie kładzie mnie na kanapie
- Coś do picia- mówię cichutko, chłopak nachyla się nade mną i delikatnie całuje moje czoło.
- Za chwilkę wracam- mówi i szybko znika w kuchni. Mój wzrok kieruje się na siedzącego naprzeciwko Leona, który pałaszuje zawartość swojego talerza.
- Jak długo.. spałam?
- Coś okołu dwudziestu godzin, Fede odchodził już od zmysłów. Swoją drogą mnie też nieźle przestraszyłaś..- mówi i widać po nim, że chce coś jeszcze dodać ale przeszkadza mu w tym Włoch który wchodzi do salonu z fioletowym kubkiem w ręce. Odkłada naczynie na stół i siada przy mnie. Podaje mi kubek z malinowa herbatą i obejmuje mnie ramieniem.
- Lu o tam się właściwie stało?- pyta z troską, a ja spoglądam mu w oczy i głęboko wzdycham.
- To dość dziwna i skomplikowana historia...

- Czyli nie jesteś wilkiem ale jesteś nieśmiertelna?- pyta dla pewności Leon a ja tylko delikatnie kiwam głową- Czyli nie musimy uczyć Cię kontroli nad przemianami co oznacza, że mogę już wracać do Vils. Idę się pakować - mówi i szybko wbiega po schodach, zostawiając mnie i Federico samych w salonie.
- Przepraszam Fede- szepczę cichutko i spuszczam głowę.
- Za co mnie przepraszasz?- pyta zdziwiony, po czym lekko podnosi mój podbródek tak bym na niego spojrzała.
- Przez własny egoizm, nie jestem wilkiem. I dalej jestem bezbronna. Nie chcę Cię obciążać jeszcze ciągłym chronieniem mnie.
- Księżniczko- brunat delikatnie muska moje usta.- nawet nie wiesz jak się cieszę, że wciąż jesteś moją kruchutką, bezbronną Lu, która potrzebuje mojej ochrony. Nawet nie wiesz jak ważne dla mnie jest zapewnienie Ci bezpieczeństwa. Kocham Cie Aniołku.
- Ja Ciebie też.
- Ty mnie też co? - pyta delikatnie się uśmiechając.
- Kocham Cię- mówię i siadając mu na kolanach. Włoch przyciąga mnie do siebie mocniej i zamyka w silnych ramionach. Mimowolnie moja głowa opada na jego tors a oczy aż same się kleją.
- Widzę, że ktoś tu się jeszcze nie wyspał- jakby na potwierdzenie jego słów ziewam i zamykam oczy. Po chwili czuje jak się unoszę, zdezorientowana otwieram oczy. Okazuje się, że to Fede po prostu zanosi mnie do łóżka.
- Zostaniesz ze mną?- pytam cichutko.
- Na zawsze kochanie- szepcze i składa całuska na moim czole.

****************************************
CZEŚĆ KACZUSZKI <3
 I co zdziwieni? Przyznać się ktokolwiek obstawiał, że Lu nie zostanie wilkiem? :3
W każdym bądź razie mam nadzieję, że was zaskoczyłam <3

Jak wiecie dziś jest ostatnie show z Violetta Live ale nie powinniśmy się z tego powodu smucić. To jest po prostu nowy początek dla nas i obsady. A Violetta już na zawsze zostanie w sercach milionów ludzi z całego świata. Dopóki będzie w naszych sercach nasza fioletowa przygoda wciąż trwa <3

KOCHAM WAS MOCNO <3
care